44- Ochrona

207 27 1
                                    

- Uspokój się.- usłyszałam w głowie znajomy głos i od razu zalała mnie fala spokoju.- Uzumaki są bardzo emocjonalni, ale ty musisz teraz zachować spokój. Masz koło siebie mężczyznę, który nie wygląda na słabego. Powinien sobie z nim poradzić.

- Nie ufam mu. Ufam jedynie swoim umiejętnością i tobie.- powiedziałam w myślach.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale wkrocz do akcji, kiedy tylko będzie to koniecznie. Rozumiesz Sora?

- Tak.- powiedziałam, bo K-chan stosunkowo rzadko używał mojego imienia.

Robił to tylko wtedy, gdy chciał mi przekazać coś jasno do zrozumienia. Można powiedzieć, że tylko on ma nade mną pełną władzę. Tylko jego jestem w stanie słuchać i nie zastanawiać się nad ukrytymi zamiarami. 

- Katsumi-san proszę nie ruszaj się.- Sonohi złapał za moją rękę.

W odruchu chciałam go uderzyć, ale nie zrobiłam tego. Blondyn złapał za swoją broń, a ja udałam, że na mojej twarzy maluje się zaniepokojenie. Wiedziałam o przeciwnikach wcześniej niż on, a zaniepokojenie nie przystoi żołnierzowi. 

Po chwili z krzaków wyskoczyło trzech napastników, którzy rzucili w naszą stronę kunaie. Sonohi odbił je wszystkie kataną. To jest chyba pierwszy raz, gdy widzę jak ktoś mnie broni. Zwykle takie ataki było posyłane specjalnie na mnie. To dziwne uczucie, być chronioną. 

Przeciwnicy też nie wyglądają na słabych, co działa na naszą niekorzyść. Cóż klan Yamaha posiada dość irytującą umiejętność, która na polu walki jest bardzo przydatna. Są w sojuszu z klanem Senju, a więc klan Uchiha, może wysyłać swoich sojuszników, by pozbyć się po cichu członków tego klanu. 

Wywiązała się walka, a ja musiałam udawać lekko przerażoną. Nagle jednak jeden z ludzi doskoczył do mnie, z zamiarem zadania mi ciosu. Już miałam odpieczętowywać moją katanę, gdy przede mną pojawił się Sonohi i przyjął cios na siebie. Upadł na ziemię jak kłoda, a ja przez chwilę patrzyłam jak z rany na plecach sączy się krew.

Dlaczego on mnie ochronił?

Westchnęłam lekko i podniosłam się na równe nogi. Wzięłam broń Sonohiego do ręki i płynnym ruchem odcięłam głowę mężczyźnie, który zadał ranę chłopakowi.

- Trafiliście na złego przeciwnika panowie.- powiedziałam i zamknęłam na chwile swoje oczy, by po chwili otworzyć te o barwie czerwieni.

Szybko rozprawiłam się z tymi gośćmi i muszę przyznać, że brakowało mi tego. Ostatni raz walczyłam jakiś miesiąc temu, więc moje mięśnie trochę się zastały, ale taki mały trening powinien na teraz wystarczyć. 

Podeszłam do leżącego na ziemi Sonohiego i spojrzałam na jego ranę. Nie była jakoś specjalnie głęboko, ale krwawiła. Muszę przynajmniej jakoś dowieść go do posiadłości, ale najpierw zatamuję krwawienie. Studiowałam techniki klanu Ishi, które dostałam kiedyś od Torioko-san, a więc zatamowanie krwawienia jest dość proste.

- Dlaczego mnie osłoniłeś?- zapytałam go, ale dobrze wiedziałam, że mi nie odpowie.

Byłam w stanie się ochronić, ale mógł on wtedy poznać moją tożsamość, więc chyba dobrze się stało.

Wstałam na równe nogi i przerzuciłam go sobie przez ramię. Usadowiłam go jakoś na jego koniu i wsiadłam na swojego. Cóż teraz droga powrotna będzie o wiele trudniejsza, ale teraz cieszę się, że zapamiętałam drogę, którą tutaj jechaliśmy. Muszę też wymyślić jakąś wymówkę, w końcu jaka krucha dziewczyna dałaby radę usadzić takiego chłopaka jak Sonohi na konia?

Ehhh nienawidzę tej misji.


Witajcie

Nasza Sorcia rozprostowała zastałe mięśnie. Po za tym pamięta ktoś jeszcze Ishi Torioko?

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now