29- Nie znam ich

313 24 3
                                    

Siedziałam koło ogniska i powoli przeżuwałam rybę, którą złapała i upiekła Kishi. Byłam nadal lekko osłabiona, ale nie na tyle, by nie wrócić na wyspę. 

Z wioski klanu Shimazu wzięłam tylko dobrze zrobioną katanę. Moja stara prawdopodobnie została gdzieś w tamtej dolinie, a kataną od Shimazu łatwiej ścina się głowy.

- Sora na pewno nie czujesz się osłabiona? Jeśli Kyuubi przejął nad tobą kontrolę to powinnaś być wyczerpana.-Kishi powiedziała zmartwiona.

- Wszystko w porządku. Jestem dość wytrzymała.- popatrzyłam na nią.- Martwisz się, że Kyuubi ponownie przejmie nade mną kontrolę i ciebie też zabije?

- Nie o to mi chodziło. Bardziej martwię się o ciebie. 

- Więc przestań.- mruknęłam i odrzuciłam na bok zjedzoną już rybę. 

- Dlaczego nie chcesz nikogo dopuścić do swojego serca?

- Widziałam bardzo mało miłych ludzi. Mój dziadek wyparł moje istnienie, ludzie z wioski nienawidzą mnie za nie wiadomo co, a ludzie z poza wioski w gruncie rzeczy chcą mnie zabić. 

- Nigdy nie miałaś żadnego przyjaciela?

- Miałam. Wyrzutka z naszej wioski. Miała na imię Mayu. 

- Gdzie jest teraz?

- Nie żyje. Poprzedni przywódca wioski kazał ją zabić, by sprawdzić jak łatwo mogę stracić nad sobą samokontrolę. Wtedy też go zabiłam.- upiłam łyk wody.

- To ty zabiłaś poprzedniego przywódcę?!- wykrzyczała wyraźnie zszokowana. 

- Tak. Jestem zdziwiona tym, że ci nie powiedzieli.- przejechałam ręką po swoich krótkich włosach. Dużo czasu minie za nim urosną do poprzedniej długości. Kishi zaśmiała się cicho.- Z czego się śmiejesz?

- Wspominałam ci już, że wyglądasz zupełnie jak twoja matka, prawda?- kiwnęłam lekko głową.- Twoja matka była bardzo mało kobieca. Nie lubiła długich włosów, a bardziej kobiece kimona ją irytowały. Była jednak bardzo doświadczona w walce, ale czasami wrogowie myśleli, że jest mężczyzną.- Kishi ponownie się zaśmiała.- Jednak w pewnym momencie zakochała się w twoim ojcu, a on w niej. Pobrali się i miałaś urodzić się ty. 

- Jednak kiedy się urodziłam wioskę zaatakował Kyuubi i moi rodzice zginęli broniąc wioski. Znam tę historię. 

- Nienawidzisz ich?

- Nigdy nic do nich nie czułam. Są dla mnie obcymi ludźmi. Ale gdybym miała żywić do nich jakieś uczucia to pewnie byłaby to niechęć.

- Oni cię kochali!

- Skąd mam to wiedzieć? Tylko ty mi tak mówisz. Jedyne co dla mnie zrobili to sprowadzili nieszczęście! Dlaczego mam ich niby za to kochać?!- wstałam na równe nogi i oddaliłam się od kobiety. 

Usiadłam koło drzewa i zamknęłam oczy zatapiając się głęboko w swoich myślach. 

- K-chan dlaczego jesteś tak cicho?- spytałam podchodząc do krat. 

- To ja sprowadziłem na ciebie to cierpienie. Nie masz mi tego za złe?

- To nie twoja wina. Jesteś moim szczęściem w nieszczęściu i nie potrzebuje nikogo innego. To moi rodzice zapieczętowali cię we mnie. Jeden z nich mógł żyć, ale postanowili umrzeć razem. Miłość to głupie uczucie. Oni zostawili mnie na pastwę tego obrzydliwego świata. 

- Nienawidzisz ich mimo, że to twoi rodzice?

- Nie znam ich. Nie wiem jak wyglądają, ale wiem jedno. Sprawili, że przecierpiałam już za dużo. Gdyby nie ty, to pewnie już dawno bym zakończyła swój marny żywot.- podeszłam do niego i przytuliłam się do jego łapy.- To ciebie uważam za moją rodzinę. Jesteś dla mnie ojcem, bratem, wujkiem i przyjacielem. Nie potrzebuję nikogo innego.


Witajcie

Chciałabym przeprosić za to, że dawno nie było żadnego rozdziału, ale byłam chora. Teraz jestem już zdrowa, więc od razu wzięłam się do pisania. Wyszło trochę filozoficznie i rozterkowo na temat rodziców Sory. Chciałam jednak pokazać jak ona do nich podchodzi i że nie darzy ich ona jakimś miłym uczuciem.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now