61- Żywioły

170 19 0
                                    

O dziwo dotarcie na wyspę klanu Uzumaki odbyło się bez żadnych przeszkód. Byłam pewna, że Uchiha wyślą kogoś za nami. Może straty były większe niż sądziłam. 

- Sora na ciebie zawsze można liczyć.- popatrzyłam pustym wzrokiem na  głowę klanu Uzumaki.

- Wiesz nie mówię tego z czystej złośliwości, ale na przyszłość proszę byście nie wysyłali mnie na takie misje.- powiedziałam.

- Wszyscy mogą mówić co chcą, ale jesteś jednym z naszych największych atutów Sora. Teraz powinnaś jednak odpocząć.- skłoniłam się z szacunkiem i wróciłam do swojego domu.

Nie powiedział nie, jeśli chodzi o misję. W najbliższym czasie naprawdę powinnam się spodziewać coraz trudniejszych. To znaczy nigdy nie dostawałam tak naprawdę łatwych misji, ale ostatnio przeginają. 

- Tak bardzo chcą się mnie pozbyć?- szepnęłam sama do siebie.

Cóż zawsze wszystko do tego prowadzi. W najbliższym czasie na pewno będziemy mieć problem z klanem Uchiha. Nieźle ich pewnie teraz wkurzyliśmy. Nigdy nie mieliśmy z tym klanem dobrych relacji, bliżej nam do Senju niż Uchiha. 

- Pójdź potrenować.- usłyszałam w głowie.- Ostatnio dobrze opanowałaś posługiwanie się moją chakrą co jest wielkim plusem. Moim zdaniem powinnaś poćwiczyć posługiwanie się ziemią. Idzie ci to najgorzej. 

- Ziemia to nie mój żywioł. 

Opanowanie prawie wszystkich elementów natury nie było łatwym zadaniem. K-chan okazał się jednak bardzo dobrym i wyrozumiałym nauczycielem. Parę razy dostałam po głowie, bo ze skupianiem się u mnie było trudno. Ale to była do końca moja wina, klan Uzumaki w gruncie rzeczy ma problem z tym. 

- Dasz sobie radę. W gruncie rzeczy mało jest rzeczy, które sprawiają ci trudność. Zawsze potrafisz znaleźć jakieś rozwiązanie Sora.- poczułam jak na moje usta wkrada się niewielki uśmiech.

- Zaraz czy ty zamierzasz iść spać? Jesteś moim nauczycielem! Powinieneś nadzorować mój trening!- powiedziałam nieco zirytowanym tonem. 

- Twój mistrz idzie na emeryturę.- ziewnął, a ja westchnęłam ciężko.

Czasami K-chan potrafił cały dzień spać i nic nie robić. Zastanawiałam się skąd mu się to bierze, bo ja osobiście zbytnym śpiochem nie byłam. Zawsze gdy zapadałam w sen to widziałam osoby, na których mi zależało, a nie udało mi się ich ochronić. Wszyscy, którzy są drodzy mojemu sercu w końcu odchodzą. 

Ale jeszcze tylko trochę. Kiedy będę na tyle silna, by poradzić sobie sama to odejdę z tej wyspy i będę żyła sama z Kuramą. Nie będę musiała narażać swojego życia dla klanu, który mnie nienawidzi, nie będę musiała tego wszystkiego znosić. 

Jednak jeśli ten sam ma się ziścić to muszę stać się jeszcze silniejsza. Życie samemu na tym świecie, pełnego krwi i wojny, to trudny orzech do zgryzienia. Nie jest to niemożliwe, ale bardzo trudne. Cywilne wioski ledwo dają radę tutaj przetrwać, bo klany co chwila ze sobą walczą. 

- Jak miło by było gdybym znalazła miejsce z dala od ludzi.- uderzyłam się lekko w policzki i stanęłam w miejscu, gdzie zwykle ćwiczę. 

Z dala od budynków, by nie zwracać na siebie tak dużej uwagi. Po za tym uwielbiam ciszę i spokój. Dlatego jeśli w przyszłości miałabym wybierać swoje miejsce zamieszkania to wybudowanie domku w górach jest bardzo kuszącą opcją.

- Na razie to ty się skup na treningu, a nie na rozmyślaniu.- zaśmiałam się.

- Zrozumiałam K-chan.


Witajcie

Wiecie, że za niedługo będziemy wchodzić na ostatnią prostą, jeśli chodzi o to opowiadanie. Dosłownie będę pisać jeden z ostatnich epizodów fabularnych.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now