15- Zmiany

462 37 1
                                    

Po śmierci mojego dziadka z moich rąk na głowę klanu wybranego dość młodego mężczyznę. Ten dał mi jasno do zrozumienia, że na tej wyspie nie ma dla mnie miejsca, ale zmienił zdanie gdy udaremniłam tak jednego z klanu. Ku mojemu zdziwieniu odnosił się do mnie z lekkim szacunkiem i doceniał moją ciężką pracę. Nawet przydziały pieniężne dawał mi dobrze wyliczone. 

Nie rozumiałam go, ale powoli zaczynałam go lubić. Chodź straciłam całe swoje zaufanie do ludzi i uważam ich na kreatury bez uczuć to pomimo tego widzę, że tli się w nim płomyczek dobra. Cóż jednak po tym co zrobiłam mieszkańcy jeszcze bardziej zaczęli się mnie bać. Sami są sobie winni. To oni zabili Mayu i to ich bym chętnie wybiła w pień. 

Poprawiałam też swoje umiejętności medyczne. Na początku szło mi to bardzo opornie, ale po dość długim treningu udało mi się w pełni udoskonalić swoje techniki. Teraz jest przede mną jedno z najtrudniejszych wyzwań. K-chan zaproponował mi żebym nauczyła się panować nad małą częścią jego chakry. 

Na początku nie byłam do tego przekonana, bo gdyby to miało jakieś efekty uboczne to ludzie uważali by mnie za jeszcze większego potwora. Teraz jednak mnie to nie interesuje. Większość rzeczy o które martwiłam się kiedyś odeszło w dal. Jestem kim jestem i muszę to zaakceptować. Ta wioska mnie nienawidzi, a ja po części nienawidzę jej. W końcu to tutaj rozkazano zabić Mayu i to oni wykonali ten rozkaz. Czasami mam ochotę ich wszystkich zabić.

Od tamtego pamiętnego dnia minęły cztery lata. Mam teraz dwanaście lat i można rzec, że jestem postrachem wioski. Po świecie krąży nawet plotka, że czasem na polach walki pojawia się Czerwonowłosy Demon. Umiem prawie panować nad chakrą K-chana, a to w czasie walki dodaje mi niezłego kopa.  Nowa głowa klanu nie wysyła mnie na jakieś niemożliwe do wykonania dla jednej osoby misje, ale zważając na moje umiejętności to i tak wysyłają mnie na dość trudne misje, które są samotne. Wiele razy widziałam jak wysyłają ludzi w parach lub mniejszych oddziałach, ale ja zawsze idę sama. 

Na początku miałam przez to ból serca, ale szybko sobie z nim poradziłam. W końcu nigdy nie jestem sama. Jest ze mną K-chan. Był, jest i zawsze będzie. Wszystko powoli się zmienia, ale to jedna rzecz jaka się nigdy nie zmieni. 

Jeśli chodzi o samą wioskę to bardzo się rozrosła. Z resztą nie tylko ona. Mój dom również rozrósł się. Dorobiłam mu drugie piętro chodź było trudno. Mam sypialnie, prowizoryczną kuchnie, mini salon, spiżarnię i miejsce gdzie składuje wszystkie swoje bronie. Trochę się ich zebrało, ale i tak najbardziej lubię swoją katanę. Jest ze mną od początku i dopóki się nie zniszczy to będę jej używać. 

Wszystko powolutku się zmieni na lepsze. Chciałabym wykrzyczeć teraz całemu światu, że życie jednak nie jest takie złe. Jednak mimo tego nadal mam małe problemy z zabijaniem. Robię to, ale w większości przypadków wykonuje to za mnie K-chan. Mimo wszystko ja też mam uczucia. Jest jednak moment w którym K-chan nie musi przejmować nade mną kontroli, albo można rzec dwa momenty. Pierwszy gdy chcę się na kimś zemścić, a drugi to gdy zbyt mocno wejdę w rytm walki. Wtedy zabijam z zimną krwią. 


Witajcie

Dzisiejszy rozdział był bardziej organizacyjny. Chciałam wam przybliżyć aktualną sytuację Sory. Tak jak mówiłam po śmierci Mayu jest przeskok i Sora ma teraz dwanaście lat. Nie martwcie planuje trochę posiedzieć w tym przedziale wiekowym. Chodź jeszcze do końca nie wiem jak długo.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now