31- Codzienność

315 27 2
                                    

- Sora to ty ich zabiłaś, prawda?- przywódca wioski nie był zadowolony z moich poczynań. 

- W pełni zasługiwali na śmierć. 

- Nie możesz tak sobie chodzić i zabijać naszych ludzi. Wiesz, że teraz wioska będzie cię jeszcze bardziej nienawidzić?

- Dla mnie to i tak nie będzie większej różnicy, już mnie  nienawidzą całym sercem. 

- Sora nie możesz się tak zachowywać, bo wprowadzasz panikę i sprawiasz mi nie małe problemy. 

- Będę zachowywała się tak jak chce. Nie będziesz mi mówił jak mam zarządzać własnym życiem.- wstałam z podłogi i opuściłam pomieszczenie.

Co prawda wiedziałam jak moja zemsta może się skończyć, ale uznałam, że większej różnicy w ich zachowaniu nie zobaczę. Tak właśnie jest, a nawet lepiej mi się patrzy na ich coraz to większy strach w stosunku do mojej osoby. Jak można się bać dwunastolatki. 

- Witaj w domu Sora.- Kishi uśmiechnęła się do mnie, a ja jej na powitanie tylko kiwnęłam głową.- Starałam się posprzątać i sprawdziłam, że w spiżarni jest coraz mniej mięsa. 

- Pójdę coś upolować.

- Upolować? Dlaczego nie pójdziesz kupić?- ona jest naprawdę taka głupia, czy tylko udaje?

- Jeśli poszłabym coś kupić to mogłaby się to dla mnie źle skończyć. Jeszcze teraz gdy zabiłam tak ważnych członków klanu. Po za tym polowanie pozwala mi udoskonalać umiejętności, więc to nie jest takie złe. 

- Zawsze tak robiłaś?

- Jak jeszcze nie umiałam obsługiwać odpowiednich narzędzi to kradłam mięso z niektórych magazynów. Ale częściej żywiłam się ziołami niż mięsem. 

- To nie zdrowe!

- Nie mogłam wybrzydzać, więc się po prostu przyzwyczaiłam.- wzięłam swój łuk i wyszłam ze swojego domu.

Co prawda mało osób używa łuków, bo uważa je za niepotrzebne, ale to nimi lepiej polować na zwierzynę w locie i strzelając z niego trenuję swoją celność. 

- Po prostu lubisz się bawić wszelakim rodzajem broni. 

- K-chan jak ty mnie dobrze znasz. 

- Sora nie zastanawiałaś się nad tym, czy nie opuścić tej wioski?

- Nawet nie wiesz ile razy o tym myślałam K-chan.- usiadłam w odpowiednim miejscu i zaczęłam skanować okolicę.- Ale nadal jestem za słaba. Nie poradzę sobie sama w tym wirze wojny.- poprawiłam krótki kosmyk moich włosów.- Prędzej czy później zostałabym wciągnięta w jakąś walkę, a znając tylko techniki klanu Uzumaki szybko zdradziłabym kim jestem. Dlatego ostatnio skupiłam się właśnie na technikach innych klanów. 

- Myślisz o wszystkim z wyprzedzeniem. Masz naprawdę nie wyobrażalny talent.- zaśmiałam się na jego słowa.

- Nie przesadzaj. Sama sobie bym nigdy nie poradziła. Moje życie byłoby kompletnie do bani gdyby nie ty.- naciągnęłam strzałę na cięciwę i zaczęłam celować w lecącego ptaka, by po chwili wystrzelić. 

Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do martwego ptaka. Strzała wbiła się mu prosto w serce. Chwyciłam go za nogi i wyciągnęłam swoją broń i ruszyłam w kierunku wioski. 

Będę też musiała sobie popatrzeć za nowymi ciuchami. Stare są w opłakanym stanie, a zastępcze są już trochę za małe, żebym mogła je nosić. Misji też w najbliższym czasie nie dostanę, bo przywódca uznał, że powinnam lepiej odpocząć, więc mogę się przez chwilę zająć mało ważnymi sprawami. 


Witajcie

Dzisiejszy rozdział był tym spokojniejszym i postanowiłam dać trochę odpoczynku naszej kochanej Sorze, po jej ostatniej przygodzie. Również chciałam wytłumaczyć też to dlaczego Sora po prostu nie opuści wioski Uzumaki. 

Pozdrawiam Makoto


Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now