8- Stały ląd

505 43 4
                                    

Rany Mayu nie były zbyt poważne. Powiedziałam jej żeby już nigdy nie przychodziła do wioski, a jak już coś to w nocy gdy ulice są puste. Trudno mi to przyznać, ale Mayu rozumem nie grzeszy. Wiele razy ukazała to w czasie naszych rozmów i muszę niestety przyznać, że na wojownika się ona nie nadaje. Jest niezdarna i nie potrafi o siebie zadbać. Z tego co mi mówiła, że tydzień przed tym jak mnie poznała zmarł jej dziadek, który się nią opiekował. To mi wyjaśniło dlaczego nie zjadła jeszcze jakiejś śmiertelnie zatrutej rośliny. Jestem świadoma, że bez mojej opieki zginie ona w przeciągu kilku miesięcy, albo dni. 

Westchnęłam głęboko i poprawiłam swoje zbyt długie i tak włosy. Będę musiała je w końcu obciąć, bo sięgają mi już do kolan. Nagle usłyszałam głośne walenie do drzwi.

- Potworze przywódca cię wzywa.- usłyszałam oschły głos. 

Ubrałam swoje buty i wzięłam do ręki katanę. Otworzyłam drzwi i przez nie wyszłam. Członek mojego klanu patrzył na mnie z pogardą. Zamknęłam swój dom i wyminęłam go. Gdy szłam ulicą ludzie rzucali mi spojrzenia przepełnione  strachem. Cóż to zrozumiałe po ostatnim incydencie. Szybko dotarłam do budynku głowy klanu i bez pukania weszłam do środka. Stanęłam przed gabinetem swojego dziadka i weszłam do środka.

- Powinnaś się nauczyć dobrych manier Sora.- powiedział do mnie oschłym głosem starzec.

- Wybacz, ale nie miał mnie kto ich nauczyć.- powiedziałam obojętnie.

Usiadłam na przeciw jego stolika i zmierzyłam go chłodnym wzrokiem. 

- Najpierw chciałbym abyś zaprzestała grożenia publicznego. Cały czas przychodzą do mnie matki z dziećmi, bo ich pociechy nie mogą spać po nocach ponieważ boją się, że przyjdziesz do nich gdy będą spać. Druga sprawa jest taka, że wysyłam cię na misję na stały ląd. Musisz pozbyć się pewnego wrogiego oddziały z klanu Hyuga. Powinnaś sobie dać z nimi radę. 

- Zrozumiałam.- wstałam z podłogi.- I jeśli chcesz ominąć publicznych gróźb to powiedz, żeby trzymali się z dala od Mayu.- trzasnęłam drzwiami. 

Muszę się przyszykować na misję i powiedzieć o niej Mayu. Pewnie znowu się wścieknie, ale podróż na sam stały ląd zajmie mi parę dni. Po za tym nie lubię ludzi z klanu Hyuga. Nie ważne jak bardzo ukryłam bym swoją chakrę oni tak mogliby mnie zobaczyć za pomocą tych swoich oczu. 

Weszłam do swojego domu i wzięłam do ręki swój prowizoryczny plecak. Jeśli plecakiem to można było nazwać. Wpakowałam tam trochę jedzenia i rzeczy potrzebnych mi do przetrwania. Poprawiłam opadający mi na twarz kosmyk czerwonych włosów i wyszłam z mojego domu. 

Pognałam do miejsca zamieszkania Mayu. Zapukałam do drewnianych drzwi i po chwili uchyliła je Mayu.

- Sora co cię tu sprowadza?- spytała radośnie. 

- Chciałam ci powiedzieć, że przez parę dni nie będzie mnie na wyspie.

- Znowu cię wysyłają na niemożliwą do wykonania misję. 

- Poradzę sobie.

- Zawsze tak mówisz, a potem muszę oczyszczać ci rany.

- Nie musisz się o mnie martwić. Wrócę za parę dni.

Odwróciłam się i zaczęłam biec. Przez wodę będę musiała się przedostać na nogach gdyż klan nie da mi żadnej łodzi. Stanęłam na dość wysokim klifie i skoczyłam w dół. Zgrabnie wylądowałam na wodzie i zaczęłam biec w kierunku stałego lądu. 


Witajcie

Kolejny rozdziałek za nami. Sama nie wiem dlaczego, ale większość osób wykreowanych w tym ff mnie irytuje. Oprócz Sory oczywiście. Mam na myśli Mayu i dziadka głównej bohaterki. Ale niestety oni na razie są potrzebni w tym ff.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now