25- Złość

328 33 0
                                    

Trzy długie dla mojego życia dni. Nigdy nie sądziłam, że akurat ja będę przeżywać takie piekło na ziemi. Nie pisnęłam od tych trzech dni ani słowa. Czasem uciekam do K-chana, ale niekiedy ból jest na tyle duży, że to nic nie daje. Leczy on też moje rany, ale nie może tego robić od razu, bo mogłoby się to im wydawać dziwne. 

- Więc panienko może w końcu powiesz nam cokolwiek?- facet kucnął na moją wysokość i uśmiechnął się miło.- Powinnaś się odezwać jeśli pytam miło!- krzyknął i wbił w moje udo kunai. 

Zacisnęłam mocno zęby, żeby nie krzyknąć z bólu, ale i tak czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Pomimo tego, że widział jaki sprawia mi to ból nadal jakby wciskał kunaia głębiej w moją nogę, a ja tylko się modliłam, żeby skończył. 

Wiedziałam, że K-chan stara się załagodzić moje cierpienie, ale nie usunie on całego bólu. 

- Ahhh... Uzumaki są tacy uparci.- wyciągnął kunaia co przyniosło mi kolejną falę bólu.- To nie tak, że lubię krzywdzić kobiety. O wiele bardziej chciałbym mieć na tym miejscu jakiegoś faceta, bo wtedy nie musiałbym się powstrzymywać. Tylko ile bólu otrzymasz zależy od ciebie i od tego czy zaczniesz mówić.

W moje ramię została wbita katana. Tym razem z moich ust wydobył się głośny krzyk bólu, a z oczy niepohamowanie leciały łzy. Wpatrywałam się z rozszerzonymi oczami na ostrze po którym spływała moja krew. Boże dlaczego ja zawsze muszę cierpieć.

-Te włosy ci nie przeszkadzają?- wziął kosmyk moich włosów do ręki.- Zawsze uważałem, że klan Uzumaki ma dziwne geny. Naturalne czerwone włosy przypominają mi o krwi.- poczułam jak moje włosy zostały ucięte. 

Przechyliłam głowę do przodu i teraz sięgały one mi ledwo za ucho. 

- Ty śmieciu.- szepnęłam, a on popatrzył na mnie z kpiną.

- Widzisz jak chcesz to potrafisz się odezwać.- ścisnął moje policzki i podniósł moją głowę na tyle, by mógł spojrzeć w moje oczy.

Wtedy zobaczyłam u niego autentyczny strach. Moje oczy nie były już jasno niebieskie, a krwistoczerwone z pionową źrenicą. Moje rany na ciele się zagoiły i zostały po nich tylko potargane ubrania. Dzięki chakrze K-chana moja siła się zwiększyła i bez problemu rozerwałam łańcuchy, którymi byłam skuta. 

- Mam dość siedzenia na tym krześle.- pomarańczowa smuga popchnęła faceta na ścianę. 

Wzięłam do ręki jego katanę i powoli zaczęłam do niego podchodzić.

- Mimo wszystko lubiłam swoje włosy, a ty bez żadnego pytania je ściąłeś. Dlatego nie będziesz mieć nic przeciwko jeśli cię zabiję?- uśmiechnęłam się miło w jego stronę tym samym oddzielając jego głową od reszty ciała.- Ich katany naprawdę są ostre. 

- Cóż jest to też spowodowane tym, że twoja siła wzrasta, gdy korzystasz z mojej chakry.- usłyszałam w głowie basowy głos.- Wyleczyłem twoje rany, więc nie powinny ci już dokuczać.

- Dziękuję. 

Otworzyłam drzwi i wyjrzałam  lekko zza nich. Na korytarzu były pustki. 

- Lepiej szybko się stąd wydostań i nie szalej. Twoje zmysły i tak są już dostatecznie osłabione. 

- Raczej nie uda mi się stąd wydostać. Jestem osłabiona, a umiejętności tego klanu wymagają ode mnie stu procent. Słyszysz? Idą po mnie.


Witajcie

Rozdział miałam dodać dwa dni temu, ale mój kochany internet postanowił sobie zrobić wakacje. Dosłownie nie miałam go przez dwa dni, a chciałam wreszcie to napisać. 

Cóż jak to pisałam to mi się żal zrobiło Sory. Nie ma to jak żałować postać, którą sama stworzyłam i zgotowałam jej taki los XD

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now