51- Ucieczka

207 26 3
                                    

Westchnęłam cicho i oparłam się o ścianę za mną, tym samym zdejmując barierę. Patrząc na umiejętność tej dwójki, to pozostali wysłani tu wojownicy są cholernie silni. Ten klan dzisiejszej nocy przestanie istnieć. 

Czuję smutek, ale jest to coś do czego nie mogę się mieszać. Moim celem jest przetrwanie, nie ważne za jaką cenę i co bym musiała poświęcić. By móc żyć w tym świecie, musisz przyzwyczaić się do tego, że nie możesz zatrzymać przy sobie ważnych dla ciebie rzeczy.

Polubiłam Sonohiego, ale nie mogę być koło niego. Nie mogę ochronić go przed śmiercią. Gdyż gdybym to zrobiła, to sama bym zginęła. Nie powinnam się też tym zbyt długo przejmować. Wpadanie w rozpacz nie przyniesie mi nic dobrego. Wręcz przeciwnie. 

- Nie sądzę, że Uchihom zajmie dużo czasu za nim zabiją wszystkich.- powiedział K-chan, a ja kiwnęłam głową.

- Główne siły powinny już zostać pokonane. Ta bitwa nie będzie zbyt długa.- odpowiedziałam mu i wstałam z podłogi.

Otworzyłam drzwi do swojej sypialni i wyszłam na korytarz. Było ciemno, ale głośno i czułam spaleniznę, co znaczyło, że coś się pali. Nie zdziwiłabym się, gdyby palił się ten dom. Najlepiej będzie jeśli teraz w czasie, gdy jest tak wielkie zamieszanie ucieknę. Jest to najlepsza opcja, która daje mi najwięcej szans na przeżycie. 

Wyszłam za zewnątrz i zobaczyłam dość masakryczny widok. Pełno ciał, krwi, które skąpane były w płomieniach. Nie był to jednak nadzwyczajny widok. Nie potrafię zliczyć ile razy go widziałam i ile razy sama byłam powodem takiego krajobrazu. 

Zniszczenie i śmierć.

To przynosi nam obecny świat, w którym żyjemy.

- Sonohi.- powiedziałam i popatrzyłam na jego ledwo żywe ciało.

- Sora...- wychrypiał, a z jego usta poleciała krew.

- Mówiłam ci przecież, że możesz nie przeżyć.- uklękłam i delikatnie ujęłam jego dłoń.

- Cieszę się...- kaszlnął.- Że... jesteś... bezpieczna.- uśmiechnęłam się lekko.

- Nie jestem słaba. Nie dam się zabić, a nawet jeśli zostałabym ranna to szybko bym wyzdrowiała. 

- Uciekaj...- znowu z jego ust wyleciała krew.

- Taki miałam zamiar.- poczułam jak moje oczy napełniają się łzami.

- Kocham... cię... Sora.- powiedział i zamknął swoje piękne oczy.

Po moich policzkach spłynęły łzy, które szybko jednak wytarłam. Zdjęłam z mojego palca pierścionek i włożyłam go do ręki Sonohiego.

- Ja też cię kochałam, ale żeby przeżyć, muszę zapomnieć o tobie i wszystkich ważnych dla mnie ludziach.- wstałam na równe nogi i zaczęłam biec w kierunku muru, który szybko pokonałam.

Szybko zaczęłam przed siebie biec. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, bo wyciszyłam swoją chakrę, a po za tym byłam dość szybka.

- Oddal się na bezpieczną odległość, a wtedy trochę odpoczniesz.- usłyszałam w głowie, na co tylko kiwnęłam głową.

Zatrzymałam się niecałą godziną później, koło niewielkiego strumyka. Uzupełniłam zapas wody i wzięłam parę głębokich wdechów. Po chwili znużyłam głowę w strumieniu i zaczęłam energicznie trzeć włosy, przez co reszta farby, która się na nich znajdowała zniknęła. Powróciłam do mojej ukochanej czerwieni. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Powinnaś się przespać.- powiedział K-chan.- W drogę ruszymy już jutro. Odpoczynek jest ważny.

- Może mnie ktoś zaatakować.- zauważyłam.

- Odpoczywaj, w razie czego to ja cię obudzę.

- Właśnie o to się martwię. Ty przesypiasz większość dnia, jak się nudzisz.- mruknęłam.

- Nie pyskuj dzieciaku! Idź spać!- warknął groźnie.

- Zrozumiałam.- nadęłam swoje policzki, ale udałam się na spoczynek.


Witajcie

Skończyła się część historii ze szpiegostwa. Nasza Sora wraca do wioski klanu Uzumaki! Oczywiście końca jeszcze nie planuję, więc się nie martwcie.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now