10- Wioska Odludków

455 37 3
                                    

Powoli podniosłam swoje powieki. Usiadłam na drewnianej podłodze i przetarłam zaspane oczy. Fukaru nie było w domu, a ja byłam przykryta podartą yukatą. Wstałam na równe nogi i założyłam na moje nogi buty. Na dworze było dość głośno i gdy wyszłam z niewielkiej chaty zauważyłam, że ludzie szykują się do jakiegoś święta. Wszędzie było słychać śmiechy i panowała przyjemna i wesoła atmosfera. 

- Sora-chan widzę, że już wstałaś.- koło mnie stanął pan Fukaru.

- Tak. Bardzo dziękuje za nocleg. - ukłoniłam się w pasie.

- Nie musisz się tym martwić Sora-chan w tej wiosce dajemy pomoc każdemu. Będziesz już nas opuszczać?

- Taki mam zamiar.

- Może zostaniesz dwa dni i weźmiesz udział w naszym festynie?

- Dwa dni?- spytałam sama siebie.

- Nie martw się chakra tych Hyug jest od tej wioski oddalona jakiś tydzień drogi.- K-chan mnie uspokoił. 

Uśmiechnęłam się lekko i poprawiłam kosmyk odstających czerwonych włosów.

- Jeśli to nie problem to skorzystam z waszej gościnności. 

Fukaru się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam gest. Pierwszy raz ktoś nie jest do mnie wrogo nastawiony nie licząc K-chana i Mayu. Jednak zastanawiam się jakby zareagowała ta wioska na wieść, że trzymam w sobie Kyuubiego. Nikt nie darzyłby mnie takimi przyjemnymi uśmiechami. 

Większość ludzi w tej wiosce było już u schyłku swojego życia. Dzieci było strasznie mało, a młodych ludzi jeszcze mniej. Fukaru powiedział, że młodzi udają się w podróż w poszukiwaniu lepszego życia. Jednak prawda jest taka, że jeśli nie urodzisz się w jakimś silnym klanie to jesteś na straconej pozycji. Takich wiosek jak ta nie ma prawie w ogóle na świecie. Ta jest zbudowana na uboczu i jest ukryta pomiędzy wielkimi drzewami. Gdyby nie to idealne położone wioska już dawno stałaby się polem niejednej walki. 

- Sora-chan tak?- odwróciłam się na dźwięk mojego imienia.

Za mną stała kobieta, która miała góra czterdzieści lat. Jej brązowe już lekko siwe włosy były związane w koka, a ona sama była odziana w dość cienkie kimono. Na nogach miała drewniane gety, a w ręce trzymała coś na wzór pędzla. 

- Tak to ja.- powiedziałam dość cicho.

- Mogłabyś nam tam pomóc? Mamy pełne ręce roboty, a mężczyźni poszli coś upolować na wielką ucztę. - pomachała dłonią przez co na jej kimono spadła czarna plamka soku.

- Dobrze.

Podeszłam do grupki kobiet. Malowały one trzy drewniane deski. Jedną na czarno, drugą na żółto, a trzecią na czerwono. Podały mi pędzel, a ja zaczęłam malować kawałek deski. Zastanawiałam się jednak skąd one wzięły taki odcień żółci, bo można go było porównać do złoto. Lubię tworzyć różne rzeczy, więc jeśli będę mieć taką wiedzę, to bardzo możliwe, że będę mogła urozmaicić trochę swój zimny dom. 

- Coś się stało Sora-chan?- spytała jedna z kobiet.

- Nic. Zastanawiałam się tylko skąd wzieliście taki odcień żółci. 

- Też byłam ciekawa jak zobaczyłam go po raz pierwszy.- jedna z młodszych kobiet się wtrąciła.

- Gdy rozwodni się pyłek jednego z kwiatów które rosną w tym lesie to otrzymasz taki kolor. Wygląda jak złoto i dużo zarabiamy sprzedając go jako dekoracje. 

- Jak wygląda ten kwiat?- spytałam z ciekawością.

- Jest dość duży i ma piękne różowe kwiaty. 

Uśmiechnęłam się i zanurzyłam pędzelek w żółtej cieczy. Będę musiała zabrać takiego kwiatka do swojego domu.


Witajcie

Jestem z siebie dumna, bo rozdziału miało dzisiaj nie być. Myślałam, że nie zdążę napisać, a tu taka niespodzianka. Cieszmy się i radujmy XD

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now