41- Inne pole walki

212 24 2
                                    

To jest kompletnie inne pole bitwy niż to, które znam. Ojciec mojego narzeczonego polubił mnie od razu, matka zresztą też. Wydawała się być miłą kobietą, która pragnęła mieć córkę. Nie żebym była idealnym materiałem na takową osobę.

Jednak największą przeszkodą okazała się być babcia chłopaka, która starała się wypatrzeć mój nawet najdrobniejszy błąd. Sonohi jednak jak to facet był ślepy i nie widział takich rzeczy. 

W czasie tej całej kolacji czułam się mocno ograniczona. Zwracano na mnie uwagę, a do tego musiałam udawać kogoś kim nie jestem, ale taka jest moja misja i nic nie mogę z tym zrobić. 
Wieczorem, gdy wszystko się skończyło to byłam padnięta, więc jedyną rzeczą jaką chciałam zrobić to odpocząć.

- Już wolę, gdy ze wszystkich stron atakują mnie wrogowie. Udawanie miłej i pozytywnie nastawionej do świata dziewczyny jest męczące.- powiedziałam i poprawiłam czarne włosy. Tęsknie za moim odcieniem czerwieni. 

- Cóż ta misja na pewno różni się od wszystkich tych jakie już przeszłaś, ale jest równie ważna. To po prostu inne pole walki.

- Niby to wiem, ale te miłe uśmiechy i serdeczność, nie jestem do nich przyzwyczajona.

- Zdaję sobie z tego sprawę Sora, ale tego wymaga twoja misja i musisz się do niech przystosować.- kiwnęłam niepewnie głową i zamknęłam swoje oczy, chcąc w końcu zasnąć.

I po niedługim czasie mi się to udało.


***


Mój poranek zaczął się szybko, przynajmniej dla mnie. Moje ciało przyzwyczaiło się już chyba do takiego, a nie innego trybu życia. Nigdy nie przespałam spokojnie całej nocy, a moje poranki zaczynały się wtedy, gdy na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca.

Wstałam ze swojego futonu i w miarę możliwości starałam się poukładać moje włosy. Narzuciłam na siebie jakiś koc i opuściłam swój pokój. Wątpię, by ktoś o tej godzinie i po takiej kolacji nie spał. 

- Katsumi-san?- odwróciłam się automatycznie i byłam gotowa wręcz się rzucić na tego kogoś, kto stał za mną. Ale opanowałam się tak szybko, jak poczułam chęć zabicia kogoś.

- Sonohi-san? Co tutaj robisz, a tak wczesnej porze?- uśmiechnęłam się miło i w myślach przeklinałam siebie, za nie zwracanie uwagi na otoczenie. 

- Miałem zamiar spytać o to samo. Nie wydajesz się być osobą, która wstaje tak wcześnie.

- Ty też Sonohi-san nie wydajesz się być rannym ptaszkiem.

Zmęczone spojrzenie i jest cały spocony. Wygląda również na roztrzęsionego. To ewidentne skutki nieprzyjemnego koszmaru. Cóż nie żebym była specem od wszelakich ludzkich zachowań, ale wyrobiłam w sobie talent do odczytywania. Pomaga w walce i podczas oszukiwania wroga.

- Miałeś jakiś nieprzyjemny sen?- spytałam i popatrzyłam w jego szafirowe oczy.

- Tak po mnie to widać?- spytał i lekko zawstydzony odwrócił wzrok.

- Może nie wyglądam, ale jestem dobrym obserwatorem.- dobra, co w takiej sytuacji zrobiłaby dobra dziewczyna, której z pozoru zależy na tym małżeństwie.- Właśnie szłam się przewietrzyć, może do mnie dołączysz Sonohi-san?

- Chętnie.- chłopak uśmiechnął się w moją stronę i powędrowaliśmy do ogrodu.

Usiedliśmy i zapanowała między nami cisza, której nie miałam zamiaru przerywać. Moje doświadczenia w pocieszaniu są zerowe. Moje doświadczenia w kontaktach międzyludzkich są zerowe. 

- Nie zapytasz o czym śniałem?- popatrzyłam na niego kątem oka.

- Jeśli będziesz chciał, to może kiedyś mi to ujawnisz. Nie zamierzam cię o nic wypytywać. O niektórych rzeczach lepiej nie wiedzieć.- odparłam spokojnie.

- Jesteś miłą osobą Katsumi-san.

Sonohi-san nie jestem miłą osobą.

To tylko pozory, a ty prawdopodobnie nigdy nie poznasz tej prawdziwej mnie.


Witajcie

Chcę powiedzieć, że ta część historii będzie mieć mniej akcji, ale nie martwcie się, nie zabraknie jej jakoś diametralnie, bo to byłoby nudne.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now