21- Czerwonowłosy Potwór

377 35 4
                                    

- Shimazu powinni być tutaj za parę dni.- powiedział jeden z mężczyzn.

- Nasza zwykła strategia może być dla nich zbyt prosta. W końcu oni są mistrzami we władaniu kataną.- odezwał się drugi. 

- Może dlatego przywódca wysłał nas z tym Potworem. W razie potrzeby ona przyjmie poważniejsze obrażenia.- a co ja żywa tarcza?

Nigdy nie sądziłam, że praca w zespole może być tak wielkim utrapieniem. Mimo wszystko nie mogę stracić czujności. Gdybym była tutaj sama postój urządziłabym dalej i w bardziej osłoniętej okolicy. Rozpalenie tutaj ogniska również było błędem, bo przecież ktoś może nas wykryć. 

Westchnęłam cicho i zeskoczyłam z drzewa. Wszyscy się trochę wzdrygnęli, a ja mimo wszystko lekko się na to uśmiechnęłam. Ruszyłam w kierunku lasu.

- Gdzie idziesz potworze?- usłyszałam pytanie. 

- Widziałam stamtąd niedaleko drzewo z Kaki. Akurat jest pora ich zbioru, więc będzie lepiej zjeść je niż marnować prowiant.- powiedziałam nawet się do nich nie odwracając. 

Wznowiłam swój krok i po chwili ujrzałam drzewo z dojrzałymi Kaki. Zerwałam tyle owoców ile byłam w stanie. Ruszyłam w kierunku obozowiska. Pozostali patrzyli na mnie z odrazą, ale mimo to rzuciłam im po dwa owoce. Wróciłam na swoją gałąź i zaczęłam konsumować swoje owoce. 

- K-chan jak daleko jest klan Shimazu?- spytałam w moim umyśle.

- Zważając na to, że nadal są w ruchu to powinni w to miejsce, które jesteście dotrzeć za trzy dni. 

- Szybcy są. 

- Mówiłem, że nie wolno ich lekceważyć. Oni są bardzo trudnymi przeciwnikami. Jeśli będzie naprawdę źle to nie wahaj się użyć mojej chakry.

- Jeśli jej użyję to muszę zabić świadków.

- Żeby samemu przetrwać to czasem trzeba coś poświęcić. 

Przymknęłam lekko powieki i zaczęłam przysłuchiwać się nocnej przyrodzie. Gdzieś w oddali słyszałam dreptającą mysz i huczącą sowę, która wyczekuje na pochwycenie w swoje ostre szpony bezbronnej ofiary. Słyszałam też biegające pośród drzew stado wilków. W ich cichych krokach można było dosłyszeć lekki pośpiech. Jakby z wielkim pośpiechem za czymś goniły, to chyba łania.

- Sora-san?- usłyszałam cichy głos Rioko.

- Hai?- podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Zostało nam jeszcze trochę pieczonych ziemniaków. Chcesz trochę?- spytała nieśmiało.- Jako podzięka za te owoce.

Zeskoczyłam z gałęzi i usiadłam na przeciwko Rioko po drugiej stronie ogniska. Ona podała mi pieczonego ziemniaka, który zdążył już ostygnąć. Niepewnie wzięłam go do ust i muszę przyznać, że jest pyszny. Nigdy nie miałam okazji zjeść pieczonego ziemniaka. W ogóle samo to warzywo miałam chyba z jeden raz w ustach. Jest taki sycący. Gdybym miała takich pod dostatkiem to mogłabym jeść nawet jeden posiłek dziennie zamiast dwóch. 

- Coś się stało Sora-san?

- Jeszcze nigdy nie jadłam pieczonych ziemniaków i analizuje to jakie one są sycące. 

- Nie jadłaś pieczonych ziemniaków? To co zwykle jadasz?

- Wodę z ziołami, a czasem uda mi się do tego dorzucić jakiś mały kawałek mięsa. Moje zasoby są bardzo małe dlatego ograniczam się i staram się jadać tylko dwa małe posiłki dziennie.- wtedy dostrzegłam to w jej oczach. Współczucie. 

- Muszę przyznać, że na początku strasznie się ciebie bałam, ale teraz gdy cię poznałam to wydajesz się normalnym dzieckiem.- muszę cię kiedyś wyprowadzić z błędu Rioko. Mimo wszystko jak na siebie nie spojrzę to jestem potworem. Czerwonowłosym Potworem.


Witajcie

Nareszcie udało mi się to napisać. Chciałam to wrzucić wczoraj, ale pech chciał, że akurat przyjechała moja rodzinka i nie mogłam się zająć pisaniem.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now