54- Przyszłość

200 25 1
                                    

Westchnęłam ciężko i narzuciłam na ramiona czarny długi płaszcz, który sięgał do ziemi. Nie mogę sobie pozwolić na przed wczesne wykrycie, a ponowne farbowanie włosów mi się nie uśmiecha. Szczerze mówiąc nie mam najmniejszej ochoty ratować tamtych ludzi, ale również nie mogę na razie sprzeciwić się przywódcy. 

Kiedyś będę wolna i będę mogła żyć bez zmartwień.

- Przed tobą jeszcze długa droga.- moje przemyślenia przerwał głośny głos K-chana.

- Czy ty zawsze musisz przerywać moje sny?- spytałam i udałam obrażoną.- Ale masz rację. Nauczyłam się dużo przez te wszystkie lata, ale nadal nie jestem doskonała. Było już parę sytuacji w których mogłam zginąć.

- Nie musisz się tym przejmować. Samodzielne podejmowanie misji w tych czasach, to czysta głupota. Przeciwnicy są silni. Jednak gdybyś była na misji z kimś innym, to musiałabyś się pilnować ze wszystkich stron.

- Już raz zaufałam tym ludziom i nigdy więcej się to nie powtórzy.- powiedziałam, przypominając sobie sytuację, która wydarzyła się parę lat temu.

Nigdy, ale to nigdy nie wybaczę tego temu klanowi. 

A teraz muszę ich ratować, co za głupi żart.

- Wytrzymaj jeszcze trochę Sora.- poczułam przyjemne ciepło na sercu.- Gdy w końcu będziemy mogli opuścić tą wioskę, to będziesz prowadzić zupełnie inne życie.- uśmiechnęłam się lekko.- Jakie życie chcesz potem prowadzić?

- Chciałabym sobie wybudować domek nad jeziorem, gdzie nie ma żadnych ludzi i w spokoju żyć po swojemu nie martwiąc się niczym. Nie chcę codziennie walczyć o życie i martwić się każdym wykonanym ruchem lub wypowiedzianym słowem. Po prostu chciałabym być tam gdzie nie ma ludzi. Mam nadzieję, że ze mną pójdziesz K-chan.- uśmiechnęłam się lekko, ale mój kaptur zakrywał teraz wyraz mojej twarzy.

- Oczywiście. W końcu ja również uważam cię, za członka rodziny Sora.- poczułam jak lekko się rumienie.

- K-chan w przyszłości spróbuję złamać pieczęć, która cię wiążę. Nie chcę, być dla ciebie więzieniem. Po za tym byłoby fajnie, gdybyś mógł się normalnie koło mnie pojawiać. Ale do tego musimy znaleźć miejsce w odosobnieniu. 

- Takie życie, mogłoby być odprężające.- poprawiłam swoją katanę na plecach i dalej powoli szłam po wodzie. 

Moje życie było trudne od samego początku, więc mam nadzieję, że w przyszłości będę mogła w końcu złapać oddech. Nikt nie byłby zasmucony moją stratą, a beze mnie to członkowie klanu będę musieli wykonywać upierdliwe misje.

Opuszczenie wioski klanu Uzumaki jest moim marzeniem, które starannie pielęgnuje. Moje przygotowania do odejścia zaczęły się tak naprawdę dawno temu. Musiałam umieć walczyć i radzić sobie sama, żeby przetrwać. Świat jest pełny ludzi brutalnych i absurdalnie silnych. Muszę zaliczać się do tych obydwu rodzaju ludzi, żeby przetrwać. Nic mnie nie oszczędza, więc ja też nie mogę być litościwa. 

Ale, czy teraz na świecie są potrzebni ludzie litościwi?

Wszyscy zabijamy się nawzajem i jedno zawahanie się na polu bitwy, kończy się śmiercią. Ile to ja razy zabiłam kogoś, bo nie chciał zabijać dziecka takiego jak ja. Dobroć jest tutaj zbędna, a ja pozbędę się każdego, kto stanie mi na drodze. 

Nie będę czekać na łaskę boga, czy jakiegoś człowieka. Ja sama wywalczę swoje szczęście i to za wszelką cenę.


Witajcie

Szkoła mnie dobija i to dosłownie. Nie mam czasu na spokojnie napisać żadnego rozdziału. Tylko nauka i nauka.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now