28- Szał

343 27 1
                                    

Sama nie wiem ile już siedzę w tym pokoju. Nikt do mnie nie przychodzi, bo chyba, że Kishi z jedzeniem. Opowiadała mi, że co najwyżej parę dni uda jej się mnie uwolnić, ale im więcej ich mijało tym mniejsze miałam nadzieje na uwolnienie.

- Dlatego nie powinnaś na niej polegać.-powiedział K-chan.

- Chyba masz racje. Jednak jeśli będę działać pochopnie to mogę umrzeć.- wstałam na równe nogi i podeszłam do drzwi.

Spróbowałam je lekko uchylić, ale tak jak podejrzewałam były zamknięte. Innego wyjścia stąd nie ma, no chyba, że sama takie sobie zrobię. Jednak to wywoła za duże zamieszanie. 

- Sora słyszysz mnie?- usłyszałam głos Kishi za ścianą. 

- Tak.- odpowiedziałam.

- Słuchaj zaraz drzwi do tego pokoju się otworzą. Gdy tylko uda ci wyjść uciekaj stąd jak najdalej. 

- A ty?- spytałam z zaciekawieniem. 

- Wykryli mnie. Jednak tobie musi się udać stąd uciec. 

Drzwi lekko się uchyliły, a ja bez chwili namysłu przez nie wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu nie było koło nich strażników, ale słyszałam jak na zewnątrz panuje gwar. Pewnie Kishi podpaliła parę domów czym wywołała zamieszanie. 

Wybiegłam z domu i zaczęłam uciekać. Czasami się odwracałam, żeby spojrzeć na to jak wioska teraz wygląda. Skąpana w płomieniach i krzykach mieszkańców prezentowała się pięknie, ale nie mogę jeszcze odpocząć. 

Nagle poczułam mocne i bolące okucie po lewej stronie pleców. Upadłam na ziemię i chciałam wstać, ale ból w okolicach pleców był tak mocny, że tylko lekko się podniosłam. Położyłam głowę na ziemi i powoli czułam jak opuszczają mnie siły. 

- Sora!- słyszałam jak K-chan mnie woła. Jednak ja nawet nie miałam siły mu odpowiedzieć. 

Moje oczy całkowicie się zamknęły i mogłam się wtedy wsłuchać w dziwną ciszę jaka mnie otaczała. Przed chwilą tak głośno, a teraz nie słyszałam prawie nic. Jednak byłam wręcz pewna, że nie umarłam, bo słyszałam ciche bicie mojego serca. Zatem gdzie ja się znajduje?

- Gdzieś pomiędzy śmiercią, a życiem.- odwróciłam się i zobaczyłam dobrze znaną mi osobę.

- Mayu? Co ty tutaj robisz?

- Chciałam się z tobą pożegnać. Zawsze chciałam to zrobić, bo gdy mnie zabito to nie było cię na wyspie. 

- Głupi powód.

- No bo wiesz ja nie będę mieć nigdy okazji już z tobą porozmawiać, więc chciałam przynajmniej się ostatecznie pożegnać.

- Co masz na myśli mówiąc, że już ze sobą nie porozmawiamy?

- W przyszłości się o tym przekonasz.



Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam wiszącą nade mną Kishi, która ocierała łzy z oczu.

- Sora całe szczęście!- mocno mnie objęła, a ja dopiero wtedy rozejrzałam się po wiosce, a raczej temu co z niej zostało.

Po domach nie było nawet śladu, ale za to wszędzie leżały ciała Shimazu, a ziemia od krwi przybrała sama kolor czerwieni. 

- Co tu się stało?

- Kyuubi wpadł w szał. Twoje ciało przeobraziło się w jego mniejszą wersje i zniszczyło dosłownie wszystko. To było straszne.- kobieta na chwilę zamknęła oczy.- Nikt nie był wstanie go powstrzymać. Uspokoił się dopiero, gdy zabił wszystkich i zniszczył tą wioskę.- odruchowo dotknęłam swojego brzucha. 

- K-chan dziękuję.- powiedziałam do niego w myślach.


Witajcie

Normalnie dla mnie to był szczyt. Nie mogłam się zebrać i napisać tego rozdziału dosłownie. Po za tym chyba mnie łapie jakieś choróbsko, ale mam nadzieję, że nie ><

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now