30- Zemsta

331 27 5
                                    

Gdy wreszcie dotarliśmy do wioski, ludzie nie byli szczęśliwi z mojego widoku. Wręcz widziałam zawiedzenie w ich oczach. Jednak nie zwracałam na nich uwagi. W mojej głowie huczała chęć zemsty.

Dziś w nocy pozbędę się tych śmieci z wioski.

- Cieszę, że nic ci nie jest Sora.- powiedział przywódca wioski, a ja jedynie obrzuciłam go tylko niechętnym spojrzeniem. W końcu to po części jego wina, że skończyłam w takiej sytuacji.- Powinnaś iść teraz odpocząć i dobrze się pożywić. Jesteś jeszcze chudsza niż byłaś.

- Ma przywódca racje.- odezwała się Kishi.- Będziemy się już zbierać.

Kishi popatrzyła na mnie karcąco, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Nie moja wina, że wszyscy ludzie na tej wyspie mnie irytują. 
Wróciłam do swojego domu i musiałam przyznać, że dobrze znowu znaleźć się w swoim kącie. Kobieta zaczęła coś gotować, a ja siedziałam tylko przy stole i nic nie mówiąc wpatrywałam się w to jak koślawie Kishi radzi sobie w kuchni. 

- Pewnie nie będzie najlepsze, ale proszę.- postawiła przede mną podejrzanie wyglądającą zupę.

Bez słowa zaczęłam ją jeść i musiałam przyznać, że uczta to to nie była. Posiłek miał dziwną gęstość, a smak był mdły. Jednak zjadłam wszystko, bo ten wkurzający człowiek nie dałby mi żyć. 

- Przygotowałam wodę do mycia. Powinnaś obmyć swoje ciało.- powiedziała Kishi i wyniosła miskę do innego pokoju. 

Ja poszłam za nią, a po chwili byłam sama w niewielkim pokoju, tylko z jednym krzesełkiem. Pozbyłam się swoich ubrań i zaczęłam obmywać swoje ciało, które było dość brudne po tak długiej podróży i byciu w zamknięciu. 

- Ani jednej blizny.- mruknęłam dokładnie oglądając swoje ciało.

- Chyba wiesz komu powinnaś podziękować.- K-chan powiedział z dumą.- Ciało kobiety nie powinno mieć blizn.- zaśmiałam się na jego słowa.

- Masz rację. Nie chciałabym żadnych na moim ciele.- powiedziałam i narzuciłam na siebie kimono.

- To co? Skoro już słońca nie widać to idziemy na łowy?- spytał K-chan, a ja poczułam jak jego chakra lekko buzuje.

- Tak. Musimy się pozbyć trzech much z klanu Uzumaki.- na moją twarz wpłynął szaleńczy uśmiech. 

Ubrałam się szybko i wyszłam z pokoju. Kishi smacznie sobie spała w salonie. Przyczepiłam swoją katanę na plecy i opuściłam swój dom bezszelestnie. 

- Zacznijmy od Takeru, a potem Hishiro. Na samym końcu załatwmy tą słodką kobietę.- powiedziałam i zaczęłam podążać ulicami wioski do domu jednej z moich ofiar. 

Dom Takeru znajdował się blisko głównej ulicy co mnie utwierdziło w tym, że należał do tej elity z elit. Jednak dla mnie jego umiejętności to śmieszne fajerwerki. 
Wkradłam się do jego pokoju i przez chwilę patrzyłam na jego śpiącą twarz.

- Takeru obudź się!- warknęłam w jego stronę, a po niedługiej chwili otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie nie dowierzając.

- To ty?! Nie powinnaś być martwa?- chciał chwycić za broń, ale uniemożliwiłam mu to jednym szybkim ruchem katany.

- Wiesz, że jest na tyle ostra, żeby przeciąć twoją szyję jednym ruchem? Śniłam o tym momencie od tamtej chwili, kiedy zepchnąłeś mnie z klifu. 

- Poczekaj! Nie zabijaj mnie! Proszę!- z jego oczu zaczęły lecieć łzy.- Dam ci wszystko czego zapragniesz.

- Zamknij się śmieciu!- moje oczy zmieniły barwę na czerwoną.- Zgiń!

Jednym płynnym ruchem odcięłam mu głowę, która poleciała na podłogę. Krew lała się wszędzie i akurat nie przeszkadzało mi to, że pobrudziła trochę mój policzek. 

- Teraz jeszcze tamta dwójka.- wyskoczyłam przez okno, pozbywając bariery, którą postawiłam wcześniej, żeby nikt nie usłyszał krzyków tamtego człowieka.

Hishiro pozbyłam się bez zbędnej rozmowy, żeby nie marnować czasu. Nie wiem, kiedy strażnicy skapną się, że coś jest nie tak i ktoś sobie stawia bariery i się ich pozbywa. Znalezienie Rioko zajęło mi jednak trochę czasu. Wydawało mi się, że mieszka w trochę bardziej bogatej części wioski, a tu taka niespodzianka. Zamieszkiwała ona właśnie tą część biedniejszą, przeznaczoną bardziej dla ludzi pracujących na wyspie, a nie wojowników. 

- Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz Sora-san.- przed swoim domem siedziała Rioko z bardzo przygnębiającym wyrazem twarzy.- Takeru-kun i Hishiro-kun nie żyją, prawda?

- Pozbyłam się ich.- uciekła wzrokiem od mojej twarzy, na której była krew.

- Ja nie miałam pojęcia, że Takeru-kun chce zrobić z ciebie przynętę. Dlatego proszę! Nie zabijaj mnie!- zaczęła płakać.

- Na początku naszej znajomości się mnie bałaś. Mogłabyś mi podać powód? Co takiego zrobiłam tej pieprzonej wiosce?! Błagaj o życie, ale ja i tak ci je odbiorę.- Rioko popatrzyła prosto w moje czerwone oczy i zaczęła się cofać.- Nie ważne jak ja bym was prosiła to wy nigdy nie dalibyście mi spokoju. Więc wszyscy ludzie z tej wioski powinni zginąć!- jej głowa oddzieliła się od ciała.- Wybacz Rioko, ale mimo wszystko ja jestem potworem.


Witajcie

Przepraszam, że tak długo nie było żadnego rozdziału, ale znowu byłam chora i po prostu nie miałam siły nic pisać. Jednak dzisiaj już czułam się dość znośnie i postanowiłam napisać przynajmniej coś. 

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now