Part 2 do shota 136.
Pewna osoba, groźbami karalnymi, zmusiła mnie do napisania tej części
Ci, którzy chcieli part dwa, w tym miejscu mogą podziękować tej osobie.
Jak zapewne zauważyliście, dodaję ten shot drugi raz, bo trochę pomyliłam perspektywy 😂
Tak to jest, kiedy chcesz napisać coś szybko i dobrze 😂😂😂
Przeczytałem ten cholerny list.
Potrzebowałem chwili, żeby dojść do siebie.
Przymknąłem oczy, próbowałem się uspokoić.
To niestety nic nie pomogło. Rzuciłem list na stolik i zerwałem się z kanapy. Poszedłem do komody i zrzuciłem z niej wszystko co tam było.
- Ty pieprzony egoisto! - krzyknąłem w przestrzeń, a po moich policzkach spłynęły łzy i odsunąłem się na kolana. - Ty cholerny dupku! - uderzyłem pięścią w ziemię.
Po chwili wstałem i złapałem telefon. Wybrałem numer Ewy, z którą Kamil przyjaźnił się po rozwodzie.
- Dostałem list od Kamila... Co on zrobił? - rzuciłem, gdy odebrała.
- On... Wysłał ci list? Sądziliśmy, że go nie zostawił... Co w nim jest?
- Co zrobił?! - krzyknąłem.
- On... Chciał się zabić - odparła.
- Chciał? - moje serce stanęło. - W którym szpitalu jest?
- Jest już w domu.
- Daj mi go.
- U rodziców.
- Oboje wiemy, że u nich jesteś. Jeśli nie dasz mi go do telefonu, to wsiadam do samochodu i niedługo będę w Polsce, i zrobię ci armagedon w domu... Więc lepiej go obudź - warknąłem.
- Już. Poczekaj - słyszałem jego kroki, a po chwili skrzypnięcie drzwi. W czasie, gdy Ewa budziła Kama, ja spakowałem się trochę i założyłem kurtkę.
- Słucham? - Polak mruknął do słuchawki.
- Zamorduję cię.
- Pero?
- Jutro będę w Ciebie. Musimy porozmawiać.
- To nie jest dobry pomysł. Myślę...
- Jutro powiesz mi co myślisz. Informuję cię, że właśnie wsiadam do samochodu i za kilka godzin będę u Ciebie.
- Ale...
- Nie ma "ale"! Wiesz co poczułem, gdy przeczytałem ten cholerny list?! - urwałem na moment. - Porozmawiamy jak przyjadę.
- Dobrze - zgodził się.
- Do zobaczenia - rozłączyłem się, wsiadłem do auta i ruszyłem.
Kiedy zaparkowałem pod domem rodziców chłopaka, zaczynało świtać. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do przyjaciela.
- Wpuść mnie - poprosiłem, wysiadając z samochodu.
- Już idę - odparł i się rozłączył.
Podszedłem do drzwi, które po chwili się otworzyły i stanął w nich Kamil, od razu przytuliłem go mocno. Stoch dopiero po chwili odwzajemnił mój uścisk, chowając twarz w mojej szyi.
- Wejdźmy do środka - szepnął i chciał się odsunąć, ale mu na to nie pozwoliłem, więc po prostu wciągnął mnie do wnętrza domu, zamykając za nami drzwi.
- Chodźmy do ciebie - popatrzyłem na niego. Pokiwał głową, złapał mnie za rękę i pociągnął schodami na górę, do pokoju, który kiedyś należał do niego, a teraz ponownie go zajął.
- Usiądź - zamknął drzwi. - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Jak mogłeś wpaść na tak głupi pomysł? - zapytałem, dotykając bandaża na jego nadgarstku. - Dlaczego ze mną nie porozmawiałeś? - pogłaskałem go wolną dłonią po policzku.
- Bałem się... Cholernie się bałem, że mnie odepchniesz i stracę nie tylko szansę na związek, ale też twoją przyjaźń.
- Nigdy mnie nie stracisz, rozumiesz? - wziąłem jego twarz w dłonie. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - przytulił mnie mocno obejmując mnie w pasie.
- Musisz ze mną rozmawiać, dobrze? - objąłem go.
- Dobrze. Obiecuję - szepnął, a ja pocałowałem go w czoło.
CZYTASZ
ONE SHOTS
FanficONESHOTY Można składać zamówienia, ale nie obiecuję, że wszystko napiszę 🎖 # 232 fanfiction - 18.01.2018 🎖 # 209 fanfiction - 19.01.2018 🎖 # 197 fanfiction - 20.01.2018 🎖 # 187 fanfiction - 22.01.2018 🎖 # 174 fanfiction - 23.01.2018 🎖 # 147 fa...