139. P. Prevc & K. Stoch part II

1K 91 42
                                    

Part 2 do shota 136.

Pewna osoba, groźbami karalnymi, zmusiła mnie do napisania tej części

Ci, którzy chcieli part dwa, w tym miejscu mogą podziękować tej osobie.

Jak zapewne zauważyliście, dodaję ten shot drugi raz, bo trochę pomyliłam perspektywy 😂

Tak to jest, kiedy chcesz napisać coś szybko i dobrze 😂😂😂

Przeczytałem ten cholerny list.

Potrzebowałem chwili, żeby dojść do siebie.

Przymknąłem oczy, próbowałem się uspokoić.

To niestety nic nie pomogło. Rzuciłem list na stolik i zerwałem się z kanapy. Poszedłem do komody i zrzuciłem z niej wszystko co tam było.

- Ty pieprzony egoisto! - krzyknąłem w przestrzeń, a po moich policzkach spłynęły łzy i odsunąłem się na kolana.  - Ty cholerny dupku! - uderzyłem pięścią w ziemię.

Po chwili wstałem i złapałem telefon. Wybrałem numer Ewy, z którą Kamil przyjaźnił się po rozwodzie.

- Dostałem list od Kamila... Co on zrobił? - rzuciłem, gdy odebrała.

- On... Wysłał ci list? Sądziliśmy, że go nie zostawił... Co w nim jest?

- Co zrobił?! - krzyknąłem.

- On... Chciał się zabić - odparła.

- Chciał? - moje serce stanęło. - W którym szpitalu jest?

- Jest już w domu.

- Daj mi go.

- U rodziców.

- Oboje wiemy, że u nich jesteś. Jeśli nie dasz mi go do telefonu, to wsiadam do samochodu i niedługo będę w Polsce, i zrobię ci armagedon w domu... Więc lepiej go obudź - warknąłem.

- Już. Poczekaj - słyszałem jego kroki, a po chwili skrzypnięcie drzwi. W czasie, gdy Ewa budziła Kama, ja spakowałem się trochę i założyłem kurtkę.

- Słucham? - Polak mruknął do słuchawki.

- Zamorduję cię.

- Pero?

- Jutro będę w Ciebie. Musimy porozmawiać.

- To nie jest dobry pomysł. Myślę...

- Jutro powiesz mi co myślisz. Informuję cię, że właśnie wsiadam do samochodu i za kilka godzin będę u Ciebie.

- Ale...

- Nie ma "ale"! Wiesz co poczułem, gdy przeczytałem ten cholerny list?! - urwałem na moment. - Porozmawiamy jak przyjadę.

- Dobrze - zgodził się.

- Do zobaczenia - rozłączyłem się, wsiadłem do auta i ruszyłem.

Kiedy zaparkowałem pod domem rodziców chłopaka, zaczynało świtać. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do przyjaciela.

- Wpuść mnie - poprosiłem, wysiadając z samochodu.

- Już idę - odparł i się rozłączył.

Podszedłem do drzwi, które po chwili się otworzyły i stanął w nich Kamil, od razu przytuliłem go mocno. Stoch dopiero po chwili odwzajemnił mój uścisk, chowając twarz w mojej szyi.

- Wejdźmy do środka - szepnął i chciał się odsunąć, ale mu na to nie pozwoliłem, więc po prostu wciągnął mnie do wnętrza domu, zamykając za nami drzwi.

- Chodźmy do ciebie - popatrzyłem na niego. Pokiwał głową, złapał mnie za rękę i pociągnął schodami na górę, do pokoju, który kiedyś należał do niego, a teraz ponownie go zajął.

- Usiądź - zamknął drzwi. - Czemu tak na mnie patrzysz?

- Jak mogłeś wpaść na tak głupi pomysł? - zapytałem, dotykając bandaża na jego nadgarstku. - Dlaczego ze mną nie porozmawiałeś? - pogłaskałem go wolną dłonią po policzku.

- Bałem się... Cholernie się bałem, że mnie odepchniesz i stracę nie tylko szansę na związek, ale też twoją przyjaźń.

- Nigdy mnie nie stracisz, rozumiesz? - wziąłem jego twarz w dłonie. - Kocham cię.

- Ja ciebie też - przytulił mnie mocno obejmując mnie w pasie.

- Musisz ze mną rozmawiać, dobrze? - objąłem go.

- Dobrze. Obiecuję - szepnął, a ja pocałowałem go w czoło.

 ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz