143. Valentine's date |A. Wellinger & S. Leyhe

1K 82 23
                                    

Dla TAKE_ME_TO-NEVERLAND

No to czas na walentynkowego Lellingera 💖❤💞💖❤💞

- Stephan! - wpadłem do pokoju. Chłopak oderwał wzrok od telefonu.

- Co?

- Ubieraj się - rozpiąłem kurtkę. - Wychodzimy.

- Dokąd? Nie chce mi się.

- No proszę cię - jęknąłem.

- Jest zimno.

- Stephan... Proszę... Są walentynki.

- Dobrze - wstał z łóżka i założył buty. Wciągnął jakąś bluzę, a następnie sięgnął po kurtkę. Na głowę włożył czapkę. - Możemy iść.

- Super - ucieszyłem się.

- Gdzie idziemy? - złapał moją dłoń i splótł nasze palce.

- Nie mamy dokąd iść na randkę, więc...

- Postanowiłeś, że wyciągniesz mnie na zewnątrz i obaj zamarzniemy - zażartował.

- To nie było zabawne - powiedziałem, uśmiechając się.

- Nie? - przytulił się do mnie.

- Nie - objąłem go ramieniem.

- Dokąd idziemy?

- Tu nie mamy dokąd iść na randkę, ale możemy wymknąć się z terenu wioski.

- Mhym, a wtedy? Kino?

- Wiem, że to banalne, ale tutaj na nic więcej nie możemy sobie pozwolić. Jeśli poszlibyśmy do jakiejś kawiarni, czy coś, to zbyt wiele osób by nas widziało - pocałowałem go w czoło.

Będąc w kinie, zdecydowaliśmy się na jakąś komedię i kupiliśmy bilety. Mieliśmy szczęście, że jeszcze były i to bardzo dobre miejsca.

Gdy szliśmy do naszego pokoju, miałem nadzieję, że chłopaki zdążyli wszystko przygotować. Nie zawiodłem się, bo po przekroczeniu progu, zobaczyłem stolik i krzesła stojące na środku pokoju.

Na stole stał szampan i gofry z bitą śmietaną i truskawkami.

- Jak...? Mam rozumieć, że to kino było tylko po to żeby wywabić mnie z pokoju? - zaśmiał się.

- Po części - zamknąłem za nami drzwi i rozebrałem się. - Daj kurtkę - poprosiłem go, a kiedy ją zdjął, powiesiłem ją obok swojej. - Usiądziemy?

Stephan zajął miejsce, a ja nalałem nam szampana.

- Gofry? Jak na pierwszej randce? - uśmiechnął się.

- Wiem, że lubisz - uniosłem kieliszek. - Twoje zdrowie, skarbie.

- I Twoje, Andi.

Jedliśmy gofry i popijaliśmy je alkoholem.

- Lubię randki z tobą - oznajmił Stephan, gdy dolałem nam szampana.

- A ja z tobą... Można to uznać, za idealną randkę walentynkową?

- Kochanie - uśmiechnął się. - Z tobą mógłbym spędzić ten wieczór na kanapie przed telewizorem i byłoby idealnie.

- To jeszcze nic straconego - zaśmiałem się.

- Więc chodźmy - wstał z kieliszkiem a dłoni. Zgarnąłem butelkę i dołączyłem do niego. Usiedliśmy na łóżku, oparłem się o wezgłowie, obejmując Stephana, który siedział między moimi nogami, opierając się o moją pierś. - Dolej mi - uniósł kieliszek, a ja zrobiłem o co prosił. Odstawiłem butelkę na podłogę i przytuliłem się do niego. - Teraz jest idealnie... Kocham cię.

- Ja też cię kocham, Stephan. Najbardziej na świecie.

 ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz