1.2

9.3K 205 25
                                    

Carrie

Pierwszy dzień szkoły. Ale to nie jest najgorsze. Nie wiem jakim sposobem, ale jestem w innej klasie niż Luke i Louis. Jak to możliwe? Ja się pytam. Oczywiście byłam w sekretariacie i dowiedziałam się tam, że wszystkie klasy są pełne i jeżeli chcę się przepisać to mam szukać kogoś kto się ze mną zamieni. I szukałam, ale nikt nie chciał. A bo to ma znajomych w tamtej klasie, i mnóstwo innych idiotycznych wymówek. Niby jestem lubiana, a jak przychodzi co do czego to nikt nie pomoże. A co w tym wszystkim najgorsze? Jake Colton będzie chodził do tej klasy razem ze mną. Ugh nie wytrzymam.

Po przebudzeniu wstaję niechętnie i od razu ruszam do szafy. Wybieram czarne rurki i białą koszulkę. Jak zwykle w moim przypadku. Kiedy ruszam do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica dostaję wiadomość.

Louis: 7:30 ja i Luke jesteśmy u ciebie więc się streszczaj😀😘

Ja: ty się nie martw o mnie tylko o Luke'a jak zacznie układać włosy to zanim skończy trochę czasu minie🤔😘😂😐

Wysyłam szybko wiadomość i ruszam do łazienki. Biorę szybki prysznic, wycieram się ręcznikiem. Zakładam bieliznę i wcześniej przygotowane ubrania. Suszę włosy, rozczesuje je i zostawiam rozpuszczone. Nakładam lekki makijaż i wracam aby wziąć plecak i telefon. Schodzę szybko na dół i od razu kieruje się do kuchni. Wyciągam miskę, mleko i płatki. Kiedy kończę jest prawie wpół do ósmej. Biegnę do łazienki i szybko, ale dokładnie myje zęby. Kiedy wychodzę idę do salonu na stoliku do kawy zauważam karteczkę i trzydzieści funtów.

Musieliśmy z tatą wcześniej wyjść. Zostawiłam ci pieniądze na obiad.
Przepraszam.
Mama❤

Taaaa jak zwykle musieli wcześniej wyjść. Komuś może się to podobać, ale ja mam tego dość. Na początku owszem było super, ale do czasu. Bo nie mama obchodziła ze mną moją pierwszą miesiączkę. A przy pierwszej nie odwzajemnionej miłości i złamanym sercu? Też jej nie było, a kto był? Louis i Luke oni byli i są i będą dla mnie jak bracia. Do końca.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi i za chwile śmiechy i nawoływanie mnie. Chowam kasę do kieszeni i wychodzę do przedpokoju.

- Dziękuję za wiarę we mnie - mówi na powitanie Luke.

- Do usług - mówię z uśmiechem i dygam niczym księżniczka łapiąc się za koszulkę.

- Dobra chodźmy - włącza sie Louis.

Zgarniam plecak i wychodzę z domu. Zakluczam je, i po chwili idziemy sobie spokojnie do szkoły śmiejąc się i żartując.

Do szkoły przychodzimy po piętnastu minutach, a uwierzcie, że od mojego domu jest może z kilometr? Boli mnie brzuch przez tych dwóch idiotów. Z nimi to normalnie gorzej niż z dziećmi. Spychali się do rowów, przepychali.

Po wejściu od razu kierujemy się do szatni gdzie zmieniamy obuwie. Ja mam angielski, a chłopaki matme. Nie wiem jak jak to wytrzymam będę się strasznie nudzić.

Wchodzę do sali o od razu kieruję się do ostatniej ławki pod oknami. Siadam i wyciągam potrzebne mi rzeczy. Wyciągam telefon i wchodzę na Messenger'a

Pasztecioch: chłopaki nudze sieeeeee

Krasnal: Luke mówi, żebyś się rozebrała i pilnowała ubrań

Hemm: dzięki Lou, ale to miało pozostać między nami......

Krasnal: upssssss

Krasnal: powiedz mu coś bo mnie bije

Paszteciochi dobrze należało ci się

- Ughhh - Jake serio?

- Czego chcesz? - pytam.

- To moja ławka - mówi ja ja podnoszę palca do góry dając mu znak, żeby poczekał.

Pasztecioch: dobra kończe bo JC mnie męczy

Pasztecioch:  a i nie robić mi tu wejścia smoka, dam sobie rade

Wysyłam ostatnią wiadomość, gasze telefon i chowam go do kieszeni.

- Tak więc wracając. To twoja ławka? - pytam upewniając się.

- Tak jest moja, więc wynoś się stąd -mówi z tym swoim denerwującym uśmiechem.

- Mam tylko jedno pytanie. Jest podpisana?

- Tak - mówi i pokazuje.

Kurwa mówił prawdę. Ale ja się stąd nie ruszę. Wyciągam długopis i podpisuję się na ławce.

- Widzisz teraz jest też moja więc się nigdzie nie ruszam - mówię ze słodkim uśmiechem.

- Ok, to nie idź - mówi, podchodzi do mnie i podnosi moje krzesło.

- Zostaw mnie. Ze mną nie wygrasz.

- Dobra to sobie tu usiąde - i robi to co mówi. Gnida siada na krześle obok.

- Czemu mnie nie zostawisz w spokoju i nie pójdziesz siedzieć gdzieś indziej? - pytam lekko zdenerwowana.

- Bo lubię cię denerwować, a poza tym ja zawsze wygrywam i dostaję to czego chcę, a teraz chcę żebyś stąd poszła.

- Już ci coś na ten temat mówiłam. Możesz być pewny, że ja też zawsze dostaję to czego chcę. Jedno moje słowo do taty i jesteś skończony - mówię bardzo wolno, tak aby usłyszał i zrozumiał każde moje słowo.

- Ja się stąd nie ruszam.

I w tym momencie pękam, wybucham i dla jego dobra pakuje się i wychodzę z sali.

- Carrie! - nie, nie, nie! Boże czemu mi to robisz? - Co chcesz Jake?! - pytam idąc dalej.

- Czemu wyszłaś i tak wogóle to gdzie idziesz? - pyta nadal idąc za mną.

- Nie twoja sprawa. Chociaż nie, możesz powiedzieć, że poszłam na wagary. A najlepiej, że z twojej winy.

Mówię i wychodzę ze szkoły. Boże czy on lezie za mną? Tak kurwa lezie za mną.

- Przestań! - mówię.

- Co mam przestać? - on jest głupi czy głupi?

- Odpierdol się ode mnie! - zaraz mu przyłoże. Już nie dużo brakuje.......

Ten nic sobie nie robi z mojego gadania.

- Ale ja nie idę za tobą. Poprostu idę w tą samą stronę - mówi z tym swoim uśmiechem.

I w tym momencie moje nerwy nie wytrzymują. Zatrzymuje się, odwracam i z całej siły przykładam z liścia.

- Ałaaaa, a to za co? - pyta masując policzek.

- Za gówno - mówię.

Stwierdzam, że nie ma sensu iść do domu bo Colton i tak za mną polezie, więc siadam na najbliższej ławce. Oczywiście siada obok bo jakże inaczej. Jakby nie mógł sobie pójść

- Dlaczego cały czas za mną łazisz? - pytam zrezygnowana.

- Bo lubię cię denerwować.

Witam. Mam nadzieję, że się podobało. Gwiazdkujcie i komentujcie.

Miłego dnia i czytania.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz