2.7

2.2K 51 5
                                    

Carrie

- Jedź już - mówi Tom rzucając mi kluczyki od samochodu - Zaraz dojadę do ciebie z ostatnimi pudłami.

- Spoko, ale nie zapomnij niczego - mówię wychodząc z mieszkania.

Od pięciu godzin pakujemy wszystko i jeździmy na zmianę z Collinsem wożąc pudła. Na szczęście już kończymy bo normalnie padam na twarz.

Gdy wchodzę, a raczej wjeżdżam windą na swoje piętro, z mieszkania, naprzeciwko dobiega głośna muzyka.

Naprawdę głośna.

Gdy skończę z tymi pudłami to pójdę i poproszę, żeby ją ściszyła.

Po dziesięciu minutach wychodzę z mieszkania i podchodzę do drzwi przede mną.

Pukam, ale nikt nie otwiera. Pewnie nie słyszy. Ciągnę za klamkę. Otwierają się. Wchodzę do środka.

- Halo? Jest tu ktoś? - wchodzę do kuchni, w której zastaję blondyna.

- Przepraszam?

Odwraca się w moją stronę lekko przestraszony.

- Sorry, że weszłam do twojego mieszkania. Pukałam, ale raczej nie słyszałeś - usprawiedliwiam się - Czy mógłbyś ściszyć muzykę? - pytam.

- Tak, jasne - przechodzi jak mniemam do salonu i wyłącza telewizor.

Wchodzę do pokoju za nim.

Błoga cisza.

- To ty mieszkasz w mieszkaniu naprzeciwko?

Kiwam głową potwierdzając jego słowa.

- Tak.

- Tak w ogóle to jestem Duke - uśmiecha się.

- Carrie.

- Napijesz się czegoś? - pyta rozglądając się.

- Nie, ale dziękuję za propozycję. Od południa jeżdżę w tą i z powrotem z kartonami. Pójdę się przespać.

- W takim razie jeszcze raz przepraszam. Powiem współlokatorowi, żeby następnym razem nie puszczał muzyki tak głośno.

- Dzięki - uśmiecham się - Ju...

- Carrie? - nie. Nie. Proszę nie!

Odwracam się. Jake Colton z mokrymi włosami i w samych bokserkach we własnej osobie.

Odwracam wzrok na jego kolegę.

- To wy się znacie? - patrzy to na mnie to na Coltona.

- Aż za dobrze. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia - mówię uśmiechając się do niego.

- Mam taką nadzieję....em...to znaczy do zobaczenia - pociera dłonią kilkudniowy zarost.

Odwracam się i wychodzę z mieszkania z cichym śmiechem.

Jake to skończony rozdział. Duke wydaje się być spoko kolesiem. Muszę się w końcu zabawić.



Drzwi do mojego mieszkania są otworzone na oścież.

- Tom? - wołam wchodząc do środka.

- Jestem w salonie!

Słysząc jego głos zamykam za sobą drzwi.

- Nie miałem ich jak zamknąć - tłumaczy podnosząc się z przykucu - Boże, ale bolą mnie plecy - łapie się za nie.

- Nie przesadzaj staruszku - klepię go po ramieniu i siadam na kanapie.

- To tylko trzy miesiące kobieto - pokazuje na mnie palcem i wzdycha teatralnie.

- Od kiedy jestem dla ciebie kobietą - uśmiecham się.

- Spadaj - macha na mnie ręką i siada obok.

Mierzwię mu włosy.

- Przydało by ci iść do fryzjera, chyba, że chcesz, żebym to ja cię obcięła - mówię.

Przypomina sobie o tym pamiętnym razie, gdy oboje byliśmy pijani i ścięłam go na łyso w środku nocy.

- Wybieram pierwszą obcję, ale na razie nie mam czasu - odwraca głowę w moją stronę.

- Czemu?

- Bo lubię moje włosy - mówi ze śmiechem.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz