Carrie
- Jedź już - mówi Tom rzucając mi kluczyki od samochodu - Zaraz dojadę do ciebie z ostatnimi pudłami.
- Spoko, ale nie zapomnij niczego - mówię wychodząc z mieszkania.
Od pięciu godzin pakujemy wszystko i jeździmy na zmianę z Collinsem wożąc pudła. Na szczęście już kończymy bo normalnie padam na twarz.
Gdy wchodzę, a raczej wjeżdżam windą na swoje piętro, z mieszkania, naprzeciwko dobiega głośna muzyka.
Naprawdę głośna.
Gdy skończę z tymi pudłami to pójdę i poproszę, żeby ją ściszyła.
Po dziesięciu minutach wychodzę z mieszkania i podchodzę do drzwi przede mną.
Pukam, ale nikt nie otwiera. Pewnie nie słyszy. Ciągnę za klamkę. Otwierają się. Wchodzę do środka.
- Halo? Jest tu ktoś? - wchodzę do kuchni, w której zastaję blondyna.
- Przepraszam?
Odwraca się w moją stronę lekko przestraszony.
- Sorry, że weszłam do twojego mieszkania. Pukałam, ale raczej nie słyszałeś - usprawiedliwiam się - Czy mógłbyś ściszyć muzykę? - pytam.
- Tak, jasne - przechodzi jak mniemam do salonu i wyłącza telewizor.
Wchodzę do pokoju za nim.
Błoga cisza.
- To ty mieszkasz w mieszkaniu naprzeciwko?
Kiwam głową potwierdzając jego słowa.
- Tak.
- Tak w ogóle to jestem Duke - uśmiecha się.
- Carrie.
- Napijesz się czegoś? - pyta rozglądając się.
- Nie, ale dziękuję za propozycję. Od południa jeżdżę w tą i z powrotem z kartonami. Pójdę się przespać.
- W takim razie jeszcze raz przepraszam. Powiem współlokatorowi, żeby następnym razem nie puszczał muzyki tak głośno.
- Dzięki - uśmiecham się - Ju...
- Carrie? - nie. Nie. Proszę nie!
Odwracam się. Jake Colton z mokrymi włosami i w samych bokserkach we własnej osobie.
Odwracam wzrok na jego kolegę.
- To wy się znacie? - patrzy to na mnie to na Coltona.
- Aż za dobrze. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia - mówię uśmiechając się do niego.
- Mam taką nadzieję....em...to znaczy do zobaczenia - pociera dłonią kilkudniowy zarost.
Odwracam się i wychodzę z mieszkania z cichym śmiechem.
Jake to skończony rozdział. Duke wydaje się być spoko kolesiem. Muszę się w końcu zabawić.
Drzwi do mojego mieszkania są otworzone na oścież.
- Tom? - wołam wchodząc do środka.
- Jestem w salonie!
Słysząc jego głos zamykam za sobą drzwi.
- Nie miałem ich jak zamknąć - tłumaczy podnosząc się z przykucu - Boże, ale bolą mnie plecy - łapie się za nie.
- Nie przesadzaj staruszku - klepię go po ramieniu i siadam na kanapie.
- To tylko trzy miesiące kobieto - pokazuje na mnie palcem i wzdycha teatralnie.
- Od kiedy jestem dla ciebie kobietą - uśmiecham się.
- Spadaj - macha na mnie ręką i siada obok.
Mierzwię mu włosy.
- Przydało by ci iść do fryzjera, chyba, że chcesz, żebym to ja cię obcięła - mówię.
Przypomina sobie o tym pamiętnym razie, gdy oboje byliśmy pijani i ścięłam go na łyso w środku nocy.
- Wybieram pierwszą obcję, ale na razie nie mam czasu - odwraca głowę w moją stronę.
- Czemu?
- Bo lubię moje włosy - mówi ze śmiechem.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_