Carrie
Kolejny tydzień i setki kolejnych prób z jego strony. Mam tego dość i właśnie z tego powodu się zgodzę. Chcę świętego spokoju, a tylko w taki sposób go otrzymam.
Mamy nie ma. Jak zwykle chciała udowodnić, że jej na mnie zależy, nie widząc tego co chciała najwyraźniej sobie odpuściła, ale pieniądze jak co dzień leżą w tym samym miejscu. Na stole w salonie.
Ach ta geografia. Nie wiem co się stało, ale Colton nie przyszedł do mnie dziś rano, za to w szkole zachowuje się jak w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. lekcja się jeszcze nie zaczęła, ale wszyscy są już w klasie.
- Carrie - Jake wstaje i wychodzi na środek klasy.
- Przestań - mówię cicho.
- Niech wszyscy będą mi świadkiem, że mi zależy i chcę zaprosić cię do kina.
Rozglądam się po sali, szukając pomocy w Jane, ale ona wzrusza tylko ramionami. Wszyscy się na nas gapią. Tak czy nie, tak czy nie, tak czy nie.
- No dobra - wzdycham - Ale od razu uprzedzam, każdego tu zgromadzonego, To NIE jest do jasnej cholery żadna randka, tylko kumpelskie wyjście. Ty też nic sobie nie wyobrażaj - ostatnie zdanie kieruję bezpośrednio do niego.
- Jasne - mówi z uśmiechem.
- Dobra, a teraz koniec przedstawienia.
Siadam z powrotem na krześle i wyciągam telefon.
Korniszon: i w co ja się kurwa wplątałam
Wysyłam wiadomość i spoglądam na Styles'ową, która po raz kolejny wzrusza ramionami. Oj Jane nie pomagasz.
Na lekcji jest za cicho. Słychać każde westchnienie, każdy oddech. Minęło dopiero pół godziny, a obstawiam, ze wszyscy mają dość. Ta cisza dobija. Colton siedzi z szerokim uśmiechem. Już żałuję, że powiedziałam tak, ale jak wcześniej mówiłam, jest to jedyny sposób, żeby przestał.
- Ale się cieszę - mówi patrząc na mnie.
- To przestań - odpowiadam.
- Czemu nie radujesz się tą nowiną razem ze mbą?
- Hura - szepczę ze sztucznym entuzjazmem.
- Przeszkadzam wam? - pyta nauczycielka.
- Nie - mówię.
- Tak - odpowiadam po mnie.
- Panie Colton, czy chce pan przejść się do dyrektora?
- Nie.
- Więc proszę być cicho i słuchać - mówi i wraca do prowadzenia lekcji.
*******************
- To co jedziemy?
- Gdzie? - pytam wychodząc ze szkoły.
- No jak to gdzie? Na randkę.
- Ile razy mam ci mówić, że to nie randka.
- Jak dla mnie to randka i tyle.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj, tyle ci powiem.
- To na jaki film mnie zabierasz?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Świetnie nie mogę się już normalnie doczekać - mówię do siebie, wsiadać do jego wozu.
- Serio, horror? Jeżeli myślałeś, że jestem jedną z tych dziewczyn, które boją się i tulą do chłopaka, to jesteś w błędzie - mówię - Wyrosłam z tego - dodają po chwili.
- Pamiętam jak kiedyś mnie przytuliłaś, bo się bałaś.
- To było dawno temu - uśmiecham sie na to wspomnienie - A poza tym to ty się do mnie przytuliłeś, a nie ja do ciebie.
- Pfff..... wmawiaj sobie.
- Dobra chodź, bo ludzie wchodzą - nie patrząc się czy idzie, ruszam w stronę naszej sali kinowej.
- Już ci lepiej - pytam patrząc na niego.
- Tak - odpowiada.
Kiedy próbuje się podnieść, zatrzymuję go.
- Leż. Za chwilę będzie Luke.
- Ale już wszystko dobrze. Na prawdę - przykłada rękę do serca - Mogę usiąść? - pyta patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Nie. Leż i czekaj - mówię twardo.
- Siema. Przyjechałem najs... - przerywa kiedy zauważa lezącego Jake'a na jednej z sof - Co tu się stanęło?
- Chciał iść na jakiś swoją drogą nie straszny horror i mi tam zemdlał od nadmiary sztucznej krwi.
- Serio? - pyta parskając śmiechem.
- Nie kurwa, żartujemy sobie. Pomóż mi, a jak nie to sobie idź.
- Dobra, dobra. Czemu nie dzwoniłeś po Payne'a?
- dzwonił, ale - odchrząkuję - Jest trochę zajęty.
- A Lou? - dopytuje dalej.
- On też. Dobra zmieńmy temat. wstawaj - zwracam się do Coltona.
- No już. Poczekaj - podnosi się do pozycji siedzącej i z naszą pomocą staje na własnych nogach.
- A ty tak w ogóle nie chciałeś iść na medycynę? - pytam.
- Wiesz co? Chyba mi przeszło.
- To dobrze, bo byłby z ciebie marny lekarz - mówi Luke ze śmiechem.
- Fajnie wiedzieć - mówi z sarkazmem.
- No cóż taka prawda - tym razem dodaję ja.
- Czyli co? Mam zrozumieć, że teraz będziecie się ze mnie nabijać?
- Tak - odpowiadamy jednocześnie, po czym zaczynam się śmiać.
- Co wyście tam sami robili? Bo doszły mnie słuchy, że zaprosiłeś Carrie na randkę - mówi kiedy siedzimy już w samochodzie.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_