1.26

3K 72 4
                                    

Carrie

Wchodzimy do środka. Podchodzimy do naszej grupki, a ja nadal trzymam Zayn'a za rękę. Napotykam wzrok Coltona. Wygląda jakby był zły, a może zazdrosny. Na samą myśl o tym chce mi się śmiać. Puszczam chłopaka i ogłaszam.

- Zagrajmy w butelkę!

- Spoko. Idę zebrać kilkoro ludzi - informuje Payno i odchodzi.

Przez chwilę patrzę na niego jak zagaduje ludzi i pokazuje głową w naszą stronę. W rezultacie przychodzi do nas sześć osób. Cztery dziewczyny i dwóch chłopaków.

Muzyka zostaje trochę ściszona przez gospodarza. Siadamy w kółku. Lou dopina worek z butelki i siada pomiędzy mną, a Coltonem.
Po kilku rundach lizania się dziewczyn, które tu przyszły i pokazaniu przez jedną z nich wielkich sztucznych balonów, przychodzi kolej na mnie.

- Tak więc pytanie czy wyzwanie? - pyta nieznajomy.

- Zacznę od pytania - jak zawsze zresztą, ale ten fakt pomińmy.

- Nudziara - mówi cicho, ale nie na tyle, abym nie usłyszała.

- Coś mówiłeś? - pytam groźnie.

- Czy chciałabyś pocałować kogoś z przebywających w tym kółku?

- Tak - odpowiadam zanim jestem w stanie w ogóle przetworzyć to pytanie w głowie.

- Kogo? - dopytuje ciekawy.

- To jest już drugie pytanie - odpowiadam mu wymijająco.

Odwracam głowę w stronę Jake'a. Wygląda na zaskoczonego moja odpowiedzią, ale taka jest prawda. Jest jedyną osobą nie tylko w tym gronie, ale w ogóle którą mam ochotę pocałować, ale nie mogę tego zrobić.

W drugiej kolejności odwracam głowę w stronę Luke'a. Pomimo swojego nie najlepszego stanu patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami.

Nie domyśli się o kogo chodzi. Nie może.

Kręcę szybko butelką. Wypada na jedną z tych dziewczyn.

- Chce pytanie - informuje zanim zdążę się odezwać.

Tylko jedna rzecz przychodzi mi do głowy w tym momencie, a bardzo mnie to ciekawi.

- Czy ty aby czasem nie masz jakiejś choroby wenerycznej?

Wszyscy zaczynają się cicho śmiać.
Ej przestańcie! Ja się o nią martwię. Powinna zrobić badania. Obstawiam, że przespała się i przelizała z taką ilością chłopaków, że może coś mieć.

- Nie mam - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Czy aby na pewno? - dopytuję.

- Weź się odwal świrusko! - mówi.

- Okej, ale co tak agresywnie.

Poza tym nie kompromituj się bardziej niż ci to potrzebne - dodaję, ale już w myślach.

Teraz tak sobie myślę, że ona może coś mieć. O nie! Trzeba ostrzec chłopaków!

Pada na Louis'a, oczywiście bo jakże by inaczej, wybiera wyzwanie, a co za tym idzie, musi się z nią przelizać, co oczywiście robi, jakbym wcale przed chwileczką nie zadała takiego a nie innego pytania.

Tomo kręci tak, że butelka znowu zatrzymuje się na mnie.

- Wyzwanie - odpowiadam, bo co złego może się stać?

Spogląda na Luke'a. Pochylają się ku sobie i zaczynają coś szeptać. Po chwili odsuwają się z uśmiechami. Znam je. Jest źle.

- Pocałuj Zayn'a - mówią jednocześnie.

Są pojebani, ale z drugiej strony to tylko krótki buziak.

Jutro go... Ich opierdole. Odwracam głowę w stronę Jake'a. Wygląda jakby nie wiedział co ma robić. Kurde ja też nie wiem.

Odwracam się w stronę chłopaka. To tylko jeden głupi i nic nie znaczący całus - z tą myślą przyciskam swoje usta do miękkich ust Zayn'a.

Odsuwam się po kilku sekundach zajebistego swoją drogą pocałunku.

Moje oczy od razu podążają wzrokiem do Jake'a.

- Gdzie Colton? - usiłuje brzmieć w miarę normalnie.

- Poszedł gdzieś z jakąś laską. Mam nadzieje, że nie do mojego pokoju, bo go zajebie - mówi Payne.

Że kurwa co proszę?! Od razu czuje się trzeźwa. To tak mu nam nie zależy? To tak mu się podobam? I to tak chciał się dla mnie zmienić? No żesz japierdole!

Znowu jestem zła, a co za tym idzie mam ochotę na się napić, ale na dzisiaj już dość. Muszę się stąd ulotnić i to jak najszybciej! Wstaje powoli, żeby się nie glebnąć.

- Gdzie idziesz? - pyta Zayn.

- Do domu - odpowiadam.

- Odwiozę cię - wstaje zaraz za mną.

- Piłeś? - pytam, bo jakby nie patrzeć to chciałabym sobie jednak jeszcze trochę pożyć.

- Nie.

- Jane dopilnujesz, żeby wrócili do domu? - pokazuje na przytulnego do niej Luke'a i liżącego się z chorobą weneryczną Tomlinsona.

W odpowiedzi kiwa tylko głową.

- W takim razie możemy już iść - mówię do stojącego naprzeciwko chłopaka.

- Stary zaraz wracam - informuje kuzyna.

Czuje się jakbym miała zwymiotować. Nie przez alkohol, ale na myśl przez to gdzie, z kim i co robi teraz Jake.

Świeże i zimne powietrze, przeszywa mnie gdy tylko otwieram drzwi. Śnieg. Pierwszy w tym roku.

Odwracam głowę kiedy moje ramiona zostają okryte czymś ciepłym.

- Dziękuje - uśmiecham się lekko.

Schodzimy po schodach i wsiadamy do Range Rovera.

- To gdzie mam cię zawieść?

Podaje mu adres i jedziemy.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz