Carrie
- Nie ma mowy. Nie założę tego.
- Niby czemu? - marszczy brwi.
- Bo spodnie spadłyby mi z tyłka, a w koszulce bym się utopiła.
- Czyli mam rozumieć, że twierdzisz, że jestem gruby? - kładzie dłonie na biodrach.
- Nie. Za to twierdzę, że jesteś pieprzonym wielkoludem.
- To bardzo miłe z twojej strony.
- To nie miało być ani miłe, ani obraźliwe. Ja po prostu stwierdziłam fakty.
Po kilku minutach jego marudzenia, abym przynajmniej poszła przymierzyć ciuchy, zamykam drzwi do łazienki. Po upewnieniu się, że na pewno nie da się ich otworzyć, wyciągam ręce za siebie, żeby rozsunąć zamek. Po chwili zmagań, poddaję się i otwieram drzwi.
Jake stoi oparty o ścianę zaraz przy wejściu.
- Zamek.
- Odwróć się - staje przede mną.
Staję tyłem do niego, a ułamek sekundy później, czuję jego palce na mojej skóry. Na całym ciele momentalnie pojawia mi się gęsia skórka.
Wracam do łazienki i z powrotem zamykam się w niej.
Ściągam z siebie sukienkę. Najpierw zakładam koszulkę, która jak podejrzewałam sięga mi do kolan, następnie wciągam dresy i wpuszczam w nie bluzkę. Bogu dzięki, że spodnie mają sznurki, bo spadłyby mi z tyłka po kilku krokach. Podwijam nogawki kilkukrotnie i zakłam buty.
- I co wcale nie jest tak źle.
- Nie no co ty, to wcale nie tak, że musiałam podwinąć je kilka razy, żeby się nie zabić.
- Daj sukienkę. Odniosę ją do samochodu.
- Gdzie jest mój telefon? - pytam.
Chłopak wyciąga urządzenie z kieszeni i wyciąga dłoń z nim w moją stronę, gdy zamierzam go zabrać, cofa rękę.
- Jake... - zaczynam ostrzegawczym głosem.
- Carrie.
- Jeżeli chcesz mieć kiedyś dzieci, to oddaj mi moją komórkę.
- Grozisz mi? - pyta z cichym śmiechem.,
- Nie grożę. Ja cię na razie ostrzegam.
Colton zaczyna się śmiać.
- Ale się boję.
- Zaraz naprawdę cię uderzę - kręcę głową.
- Dajesz - mówi rozkładając ręce na boki.
- Nie chcesz tego doświadczyć - mówię z udawaną powagą.
- Czyli, że bijesz, aż tak lekko? - uśmiecha się szeroko, prowokując mnie tym samym.
- Już kilka razy ode mnie dostałeś. Dodatkowo gdybym to zrobiła to leżałbyś na podłodze i zwijaj się z bólu - kąciku moich ust unoszą się lekko ku górze.
- Racja, ale pozwól, że teraz sam to ocenię - rozkłada ręce jeszcze szerzej.
- Jesteśmy w szpitalu - przypominam mu.
- Tym lepiej. Jeżeli jak twierdzisz, powalisz mnie, to ktoś szybko się mną zajmie.
- Spadaj Colton - staram się być poważna, ale po chwili patrzenia się na niego, zaczynam się śmiać.
- Czy ty się śmiejesz?
- CO? Nie.
- A już myślałem.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_