2.6

2.4K 59 4
                                    

Carrie

- Tato nie zgadzam się.

- Decyzja została już podjęta Carrie. Zatrudniłem go i tego nie zmienię. Będzie u nas pracował.

- Wiesz co? Mogłeś mi przynajmniej powiedzieć - pokazuję na niego oskarżycielsko palcem - To niesprawiedliwe z twojej strony.

- To nie do ciebie należała ta decyzja - mówi spokojnie.

- Mogłeś zatrudnić, każdego - odwracam wzrok na zaszkloną ścianę - Każdego - wstaję ze skórzanej kanapy - Ale nie. Przecież można zatrudnić chłopaka, który do jasnej cholery złamał mi serce - zaplatam ręce na piersiach.

- Jedź do domu i zrób sobie wolne - wzdycha.

- I co jeszcze? Może zatrudnisz kogoś na moje miejsce, wiesz.

- Carrie - mówi stanowczo - Nie będę rozmawiał z tobą, gdy jesteś w takim stanie.

- W jakim niby? - marszczę brwi.

- Jesteś zła.

Zła to mało powiedziane.

- Przede wszystkim to jest mi przykro, że nie zapytałeś mnie o zdanie w takiej sprawie, tylko tak po prostu go sobie przyjąłeś. Wiesz jak trudno mi było.

- Powiedz Tomowi, żeby odwiózł cię do mieszkania.

- Tom nie jest moim szoferem, on ma swoją pracę, a ja mogę przejść się na nogach - mówię po czym wychodzę z biura.

Zgarniam płaszcz z fotela i torebkę z zamykanej na kluczyk szafki i wchodzę do biura Toma.

- Cześć - mówię po raz kolejny w tym dniu.

- Cześć - uśmiech znika z jego ust, gdy dostrzega moją minę - Wszystko w porządku? - pyta widocznie zmartwiony.

- Jest normalnie zajebiście- wzdycham - Czemu on nie zapytał mnie o zdanie? - opadam na fotel przed nim.

- Kto to jest tak w ogóle? Widziałaś go? - pyta.

- Jake Colton. Jak mniemam wczoraj już go poznałeś.

- Tak. Spoko gość. Przynajmniej taki się wydawał, gdy z nim rozmawiałem - drapie się po karku.

- Nie jest spoko. Ani trochę - mówię ostro.

- Okej, spokojnie - mówi ze śmiechem.

- To on jest tym dupkiem, który złamał mi serce. To przez niego się tu przeprowadziłam - mówię.

Śmiech więźnie mu w gardle.

- Chory na łeb zjeb? To on? - otwiera buzię najwyraźniej niedowierzając.

- Tak, a ojciec nawet słowem się nie odezwał, że choćby nawet myśli o jego przyjęciu.

- Przykro mi? - bardziej pyta, marszcząc przy tym brwi.

- Tom - jęczę - Przestań.

- No co. Nie wiem co mam ci powiedzieć - wzrusza ramionami - Mam iść mu przyłożyć?

Kiwam głową.

- Idę do domu. Zacznę się pakować - wstaję, a on zaraz za mną.

Przechodzi obok biurka i staje naprzeciwko mnie.

- Wpadnę po pracy i ci pomogę - przytula mnie.

- Dzięki - całuję go w policzek.

- Do później mała - mówi, gdy jestem już przy drzwiach.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz