2.11

2.1K 52 6
                                    

Carrie

- Dzięki, że przyszłaś.

- I że doprowadziłam twoją mamę do płaczu? - dodaję.

- Oczywiście. Za to przede wszystkim - mówi z cichym śmiechem.

- Ale, mimo wszystko było miło. 

- Jasne, że tak - teraz tylko się uśmiecha.

- Czujesz się już dobrze? - pytam.

- Tak już jest lepiej.

- Szczerze powiem, że przestraszyłam się trochę - zaplatam ręce na piersiach - Wejdziesz? - pytam, a raczej proponuję.

- Z wielką chęcią, ale znając moją mamę zaraz do ciebie wparuje - odwraca głowę w stronę przymkniętych drzwi.

- Niech przychodzi - mówię cicho.

- Nie chciałabyś wyjść jutro do kina? - pyta.

- Z twoją mamą? - odpowiadam na żarty.

Uśmiecha się lekko.

- Wiesz co? - drapie się po zarośniętej brodzie - Raczej, nie miałem jej na myśli, ale jeżeli tak nalegasz, to przekażę jej to - kończy ze śmiechem.

- Miód na moje serce - łapię się za nie teatralnie.

- Cieszy mnie to - zaplata ręce na klatce piersiowej.

- Czyli co? Jesteśmy umówieni? - przybieram taką samą pozycję co on.

- Jesteśmy umówieni - powtarza po mnie z uśmiechem.

- W takim razie do jutra- mówię wchodząc do mieszkania.

- Do jutra - odwraca się.

Zamykam drzwi.

-  Do jutra - powtarzam szeptem z uśmiechem.

W końcu jakiś chłopak sprawił, że uśmiecham się sama z siebie, lub na myśl o nim - nie wliczam w to oczywiście Toma. Bądźmy szczerzy Tom to Tom. No po prostu się nie liczy. Tym bardziej, że przy nim zachować kamienną twarz to nie lada wyczyn.

Wliczam w to Duke'a. Chłopaka, którego poznałam pół tygodnia temu. Kogoś obcego, a zarazem już mi bliskiego.

Nikogo nie dopuszczałam do siebie przez cały ten czas. Chodź Tom podbijał do mnie na początku, przez pierwsze pół roku, ja jasno dałam mu do zrozumienia, żeby sobie odpuścił.

Czułam się wtedy tak cholernie zraniona. Chyba żadna dziewczyna nie chce się tak czuć.

Dopiero przy Duke'u poczułam, że w końcu mogę spróbować, pomimo, że od teraz będę miała przy sobie Jake'a niemal dwadzieścia cztery na dobę. Dam sobie radę. Powiedziałam mu to co leżało mi na sercu. Teraz będzie, a raczej jest mi łatwiej znieść jego obecność.

Wyciągam z kieszeni dzwoniący telefon.

- Cześć Carrie.

- Cześć tato.

- Tato jest dopiero po osiemnastej - mówię wchodząc do kuchni.

- Wracając, pomyślałem, że może zjemy razem kolację?- mówi.

w tle słyszę dźwięk szkła.

- Kto tam jest? - pytam nie odpowiadając na jego pytanie.

- Mama. Stwierdziłem, że miło będzie spędzić razem czas. Zaprosiłem też Spencer, Toby'ego, Toma - w końcu pozytyw - I Jake'a - dodaje.

- W takim razie, ja spasuję.

- Carrie no proszę cię, nie zachowuj się jak bachor.

- Boże mówisz jak Tom.

- Co jest ze mną nie tak? - pyta ze śmiechem.

- Dobra - wzdycham - Przyjdę, ale tylko dlatego, że nie chcę, zostawiać z wami Toma, sam na sam.

Jeszcze coś powie i będę miała przypał.

- Jasne, a i powiedziałem Jake'owi, że go tu przyprowadzisz.

- Czy ty sobie ze mnie w tym momencie żartujesz? - pytam zła.

Nie ma opcji, żebym go tam przyprowadziła.


Dzwonię do drzwi i czekam, aż ktoś mi otworzy.

- Mam przyprowadzić cię do mieszkania ojca, jesteś gotowy? - pytam, widząc kto mi otworzył.

- Tak. Jestem - mówi.

Jest ubrany tak samo jak ja. Biały t-shirt i czarne jeansy. Dopiero, gdy wychodzi na korytarz, dostrzegam, że w prawej ręce trzyma bluzę.

Zakłada ją.

Gdy jest już zupełnie gotowy, odwracam się i ruszam w stronę wyjścia.

- Zwolnij. Gdzie ci się, aż tak śpieszy? - mówi gdy jesteśmy jakieś trzy minuty drogi od bloku.

Nigdzie po prostu, chcę być jak najdalej od ciebie - powstrzymuję się przed wypowiedzeniem tego na głos.

Wybieram drugą opcję. Po prostu mu nie odpowiadam.

Wchodzę do holu i czekam, aż do mnie dołączy. Od razu ogarnia mnie ciepło. Jesień daje znać o sobie coraz bardziej.

Wchodzę do mieszkania bez pukania. W końcu to mój dom.

- Jestem! - krzyczę ściągając kurtkę i wieszając ją na wieszaku.

Czekam, aż Colton zrobi to samo, po czym idę do salonu.

Przy stole siedzi Tom, Toby ale i Spencer z małą na kolanach.

Wszyscy wstają, zauważając nad. Tom patrzy na mnie pytającym wzrokiem.

Powiem mu o tym później.

Przenoszę wzrok na otwartą kuchnię. Mama i tata rozmawiają o czymś cicho i śmieją się od czasu do czasu.

Wracam wzrokiem do przyjaciół.

- Cześć wam - mówię z uśmiechem.

Przytulam ich po kolei.

- Cześć Oli - kucam przed dziewczynką i rozkładam ramiona do uścisku.

- Cześć ciociu - mówi cichutko przytulając się do mnie - Do góry - dodaje.

Podnoszę ją.

W czasie mojej rozmowy z dzieckiem Colton przywitał się już z pozostałymi.

- Cześć mała - podchodzi do mnie, ale całą uwagę skupia na dziecku.

- Jestem Jake, a ty? - podaje jej rękę.

Młoda z wahaniem ściska dłoń nowo poznanego.

- Olivia - mówi cicho.

- Miło mi cię poznać Olivio - uśmiecha się do niej.

W czasie ich krótkiej rozmowy czuję uścisk w sercu.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz