Carrie
- Carrie obudź się - tata wstrząsa lekko moim ramieniem.
- Hmmm - otwieram powoli oczy.
Myśl, że to był zły sen, albo jakiś jebany żart rozpływa się w momencie, gdy dostrzegam szyld hotelu.
- Już dojechaliśmy - wzdycha.
- Widzę - rozpinam pas.
- Słuchaj, wiem, że musiało stać się coś naprawdę złego. Na pewno nie wyprowadziła byś się, gdyby chodziło o jakieś gówno, albo z powodu mamy, ale znalezienie ci szkoły i przepisanie cię do niej to nie takie hop siup - odwraca głowę w moją stronę.
- Nie chcę o tym rozmawiać tato - mówię cicho.
- Wychodzimy z samochodu w ciszy i wyciągamy walizki z bagażnika.
Gdy tata zajmuje się wynajmowaniem naszego apartamentu, wyciągam telefon z kieszeni. Gdy nie włącza się po kliknięciu przycisku, przypominam sobie, że go wyłączyłam, więc chowam go z powrotem do kieszeni dresów.
- Gotowe - tata podchodzi do mnie i wręcza mi jedną z dwóch kart magnetycznych.
- Dzięki.
Łapiemy za swoje walizki i udajemy się w stronę windy.
Po dotarciu na odpowiednie piętro, a zaraz później, pod drzwi, udaje się do pokoju, a tata zostaje w salonie.
Kładę bagaż obok łóżka i podchodzę do okna. Siadam na parapecie i opieram głowę o szybę.
Pomimo późnej godziny i środka tygodnia Manchester nadal tętni życiem.
Budzi mnie dźwięk tłuczącego się szkła. Zrywam się prawie zapadając z parapetu.
- Cholera!
- Tato! - wychodzę szybko z pokoju.
Klęczy w kuchni w pełni ubrany.
- Szklanka spadła. Przepraszam, że cię obudziłem - odwraca się na chwilę, a później wraca do zbierania rozbitego szkła.
- Która godzina? - przeciągam się.
Od razu krzywię się z bólu. Spanie na parapecie to nie był za dobry pomysł. Chociaż nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Po ósmej - podchodzi do kosza i wyrzuca resztki - Będę musiał to zgłosić - wzdycha.
- Idziesz do nowej pracy? - pytam.
Teraz raczej będzie pracował tutaj. Już nie musi zatrudniać pracowników. S się wszystkim zajmie.
- Tak, ale przed tym oglądnąć pewne mieszkanie. Nie możemy tu mieszkać w nieskończoność - uśmiecha się do mnie smutno.
- Mieszkanie, już? - pytam zdziwiona.
- Pamiętasz Kevina?
Marszczę brwi.
- Kevina Mayers'a. Przebierał się zawsze za Mikołaja i dawał ci prezenty.
- Teraz już pamiętam - śmieję się na wspomnienie tego jak dowiedziałam się, że Mikołaj nie istnieje.
Miałam osiem lat. Siedziałam na kolanach "Mikołaja", który pytał się mnie, czy byłam grzeczna. W momencie, kiedy miałam już schodzić zachaczyłam o jego brodę i zdarłam mu ją aż do brody.
Rodzice jak i Mayers zaczęli zmyślać, że to magiczna broda, a ja poniekąd uwierzyłam.
Nie wierzę w siebie.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomantikNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_