1.35

2.7K 65 8
                                    

Carrie

- Siadaj - mówi od razu gdy tylko wchodzę do pokoju

Wykonuje jego polecenie z wielkim ociąganiem.

Wiem co za chwilę nastąpi. Przesłuchanie, a co za tym idzie prawda.

- Co się dzieje? - siada naprzeciwko mnie.

- Nic, a co ma się dziać? - wzruszam ramionami.

Boję się.

Ręce zaczynają mi się trząść. Łącze je i wpycham między uda. Robię to szybko, ale nie na tyle, żeby Luke tego nie widział.

- Denerwujesz się - marszczy brwi.

- Nieprawda - kręcę głową.

- Prawda.

- Nieprawda.

- Będziemy się teraz cały czas przezbywać czy to prawda czy nie?

- To ty się przezbywasz. Ja mówię prawdę.

- To dlaczego ci nie wierzę? - unosi brwi w znaku zapytania.

- Właśnie sama się nad tym zastanawiam.

- Carrie - wzdycha głośno - Mieliśmy być ze sobą szczerzy.

Wiem, ale nie mogę ci tego powiedzieć.

- Jestem z tobą szczera.

- Carrie do kurwy nędzy! - wstaje - Znamy się od małego, a nie od wczoraj. Znam cię jak nikt inny, więc nie rób że mnie idioty.

- Nie robię - odpowiedzi prawie szeptem.

- Nie wiem co się z tobą dzieje. Zachowujesz się tak odkąd....chodzi o niego, o Coltona. To przez niego się tak zachowujesz. Wszystko było dobrze dopóki nie zaczął się do nas dopierdalać - podnosi głos.

- Nie krzycz na mnie i nie obrażaj go.

- Tak myślałem. Przespałaś się z nim, a może do czegoś cię zmusił?!

- Co? - każdy może mi uwierzyć, że gdybym miała w buzi wodę to bym ją wypluła - Nie! Jasne, że nie! Skąd coś takiego przyszło co do głowy! Do niczego mnie nie zmusił!

- Czyli co? Sama mu dałaś?

O nie tego już za dużo.

- Wyjdź - pokazuje palcem na drzwi.

- Co? - pyta zaskoczony.

- Wyjdź. Obrażasz i mnie, i jego, dlatego wyjdź, z mojego pokoju - podnoszę głos.

Mruga przez chwilę oczami. Jest zły, ale i zaskoczony.

Na ten moment nie obchodzi mnie co się stanie. Nie pozwolę, żeby mówił coś takiego. Obraża mnie mówiąc coś takiego, a mi się to zajebiście nie podoba.

- Wyjdź - powtarzam bardziej stanowczo.

Otwiera i zamyka przez chwilę buzię. W końcu nic nie mówiąc wychodzi z domu.

Podchodzę do okna i patrzę jak idzie przez trawnik.

Po moich policzkach zaczynają spływać mi łzy.

- Mogę wejść? - słyszę zza drzwi.

Ocieram szybko policzki.

- Tak - mówię głośno nie odwracając się.

- Nawet na dole słyszeliśmy wasze krzyki.

Wcale nie krzyczałam.

- Wiem, że to tru...

- Nie chcę o tym rozmawiać - przerywam jej.

- Zdaje sobię z tego sprawę, ale przyszłam sprawdzić czy wszystko okej.

- Jak cokolwiek ma być okej? Przyszedł i zaczął obrażać mnie i Jake'a. Nie pozwolę na to.

- Martwi się o ciebie.

- Martwi? - prycham - Właśnie mi powiedział, że oddałam się Coltonowi. To nie jest troska, po prostu zachowuje się jak chuj.

- Carrie...

- No co?

- To twój przyjaciel - podchodzi do mnie.

- Przyjaciele nie mówią sobie takich rzeczy - te słowa sprawiają mi ból.

Ból przez który kolejne łzy spływają po mojej twarzy.

- Znacie się od małego - odwraca mnie w swoją stronę - Wiesz, że bardzo cię kocha i chce dla ciebie najlepiej. Po prostu się zdenerwował.

Zdenerwował. Miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy. Właśnie dlatego nie chciałam, żeby się o tym dowiedział. Louis to przeboleję. Po złości się chwilę i mu przyjdzie, ale mam pewność, że nie powie słowa, żeby mnie zranić. Lubi mnie przedrzeźniać, denerwować a czasami naśmiewać się że mnie, ale nie nawiedzi mnie ranić.

Luke za to nie potrafi się opanować co było przed chwilą słychać i widać. Potrafi skrzywdzić i to mocno. Ale tak jak Tomo Nie nawiedzi robić tego mnie.

Ale to zrobił. A mnie to boli. Obraził mnie i Jake'a. Nie wiem czy jestem w stanie mu to wybaczyć. Miejmy nadzieję, że tak bo nie chce go stracić.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz