Carrie
- Siadaj - mówi od razu gdy tylko wchodzę do pokoju
Wykonuje jego polecenie z wielkim ociąganiem.
Wiem co za chwilę nastąpi. Przesłuchanie, a co za tym idzie prawda.
- Co się dzieje? - siada naprzeciwko mnie.
- Nic, a co ma się dziać? - wzruszam ramionami.
Boję się.
Ręce zaczynają mi się trząść. Łącze je i wpycham między uda. Robię to szybko, ale nie na tyle, żeby Luke tego nie widział.
- Denerwujesz się - marszczy brwi.
- Nieprawda - kręcę głową.
- Prawda.
- Nieprawda.
- Będziemy się teraz cały czas przezbywać czy to prawda czy nie?
- To ty się przezbywasz. Ja mówię prawdę.
- To dlaczego ci nie wierzę? - unosi brwi w znaku zapytania.
- Właśnie sama się nad tym zastanawiam.
- Carrie - wzdycha głośno - Mieliśmy być ze sobą szczerzy.
Wiem, ale nie mogę ci tego powiedzieć.
- Jestem z tobą szczera.
- Carrie do kurwy nędzy! - wstaje - Znamy się od małego, a nie od wczoraj. Znam cię jak nikt inny, więc nie rób że mnie idioty.
- Nie robię - odpowiedzi prawie szeptem.
- Nie wiem co się z tobą dzieje. Zachowujesz się tak odkąd....chodzi o niego, o Coltona. To przez niego się tak zachowujesz. Wszystko było dobrze dopóki nie zaczął się do nas dopierdalać - podnosi głos.
- Nie krzycz na mnie i nie obrażaj go.
- Tak myślałem. Przespałaś się z nim, a może do czegoś cię zmusił?!
- Co? - każdy może mi uwierzyć, że gdybym miała w buzi wodę to bym ją wypluła - Nie! Jasne, że nie! Skąd coś takiego przyszło co do głowy! Do niczego mnie nie zmusił!
- Czyli co? Sama mu dałaś?
O nie tego już za dużo.
- Wyjdź - pokazuje palcem na drzwi.
- Co? - pyta zaskoczony.
- Wyjdź. Obrażasz i mnie, i jego, dlatego wyjdź, z mojego pokoju - podnoszę głos.
Mruga przez chwilę oczami. Jest zły, ale i zaskoczony.
Na ten moment nie obchodzi mnie co się stanie. Nie pozwolę, żeby mówił coś takiego. Obraża mnie mówiąc coś takiego, a mi się to zajebiście nie podoba.
- Wyjdź - powtarzam bardziej stanowczo.
Otwiera i zamyka przez chwilę buzię. W końcu nic nie mówiąc wychodzi z domu.
Podchodzę do okna i patrzę jak idzie przez trawnik.
Po moich policzkach zaczynają spływać mi łzy.
- Mogę wejść? - słyszę zza drzwi.
Ocieram szybko policzki.
- Tak - mówię głośno nie odwracając się.
- Nawet na dole słyszeliśmy wasze krzyki.
Wcale nie krzyczałam.
- Wiem, że to tru...
- Nie chcę o tym rozmawiać - przerywam jej.
- Zdaje sobię z tego sprawę, ale przyszłam sprawdzić czy wszystko okej.
- Jak cokolwiek ma być okej? Przyszedł i zaczął obrażać mnie i Jake'a. Nie pozwolę na to.
- Martwi się o ciebie.
- Martwi? - prycham - Właśnie mi powiedział, że oddałam się Coltonowi. To nie jest troska, po prostu zachowuje się jak chuj.
- Carrie...
- No co?
- To twój przyjaciel - podchodzi do mnie.
- Przyjaciele nie mówią sobie takich rzeczy - te słowa sprawiają mi ból.
Ból przez który kolejne łzy spływają po mojej twarzy.
- Znacie się od małego - odwraca mnie w swoją stronę - Wiesz, że bardzo cię kocha i chce dla ciebie najlepiej. Po prostu się zdenerwował.
Zdenerwował. Miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy. Właśnie dlatego nie chciałam, żeby się o tym dowiedział. Louis to przeboleję. Po złości się chwilę i mu przyjdzie, ale mam pewność, że nie powie słowa, żeby mnie zranić. Lubi mnie przedrzeźniać, denerwować a czasami naśmiewać się że mnie, ale nie nawiedzi mnie ranić.
Luke za to nie potrafi się opanować co było przed chwilą słychać i widać. Potrafi skrzywdzić i to mocno. Ale tak jak Tomo Nie nawiedzi robić tego mnie.
Ale to zrobił. A mnie to boli. Obraził mnie i Jake'a. Nie wiem czy jestem w stanie mu to wybaczyć. Miejmy nadzieję, że tak bo nie chce go stracić.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomantikNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_