1.17

3.4K 91 5
                                    

Carrie

- Moja głowa - mówię powoli i cicho.

- Nikt nie kazał ci tyle pić - odpowiada Luke.

Wypiłam dużo nie powiem, ale tak naprawdę to zaczęłam dopiero po tym kiedy wróciłam na dół. Zabolało mnie to, że pocałował tą dziewczynę, ale bardziej przeraziło mnie to, co ja do niego czuję, a czego on nigdy nie odwzajemni.

- Chyba jeszcze nigdy tyle nie wypiłaś - dodaje Louis.

Piorunuję go wzrokiem.

- No co? Taka prawda - usprawiedliwia się.

- Co nie oznacza, że masz ją obwieszczać całemu światu - odpowiadam.

- Dobra. Już się zamykam.

- Carrie co się dzieje? - Luke pyta prosto z mostu.

- Nic, a co ma się dziać? - pytam nerwowo, bo kto jak kto, ale on zawsze domyśla się co siedzi mi w głowie.

- Przecież widzę, że coś się dzieje - mówi patrząc się na mnie.

- Wszystko jest okej. Nie macie się czym martwić - patrzę na nich.

- Na pewno jest okej? - pyta Lou.

- Tak. Jest okej. A teraz weźmy się za sprzątanie bo mama i tata mają wrócić za godzinę.

Zwlekam się z kanapy i uśmiecham się do nich najszerzej jak tylko potrafię.

- Fuuu masz coś w zębach.

- Louis! - rzucam w niego poduszką, a ten zaczyna się śmiać.

Jasnym jest to, że nie uwierzyli, ale jak widać nie chcieli drążyć tego tematu i dobrze. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Jeżeli któryś z nich się dowie to powie drugiemu. Wtedy stracę ich na zawsze, a tego nie zniosę. Nie zostanie mi już nikt. Będę sama jak palec.



Mieli przyjechać za godzinę, przyjechali po dziesięciu minutach. Darli się, że syf? Nie. Zadzwonili po jakąś starszą panią, żeby posprzątała pomimo, że sama chciałam to zrobić.


- Czyli co? Widzimy się później - mówię do Lou i Hemm'a zamykając drzwi.

Odwracam się i idę do salonu, gdzie siadam na kanapie.

- Cześć słonko - mama siada obok.

- Cześć - odpowiadam cicho.

- Jak było wczoraj? Impreza się udała?

- Spoko.

- To znaczy? - dopytuje.

- Od kiedy cię to interesuje? - pytam oschle.

- Carrie jak ty się zachowujesz? - pyta zdziwiona.

- Normalnie.

- Nie poznaję cię. Zmieniłaś się - mówi zszokowana.

- Ja się zmieniłam? A nie przyszło ci do głowy, że ty mnie po prostu nie znasz? Ja się nie zmieniłam. Zawsze taka byłam, ale skąd ty to możesz wiedzieć, jeżeli robota jest ważniejsza niż ja - wstaję i wracam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Może i przesadzałam, ale taka jest prawda. Może bolesna, ale nadal prawda.


Goście mają być za pół godziny, więc pasowałoby zacząć się szykować.
Odkładam laptopa na łóżko i wstaję. Podchodzę do szafy i wyciągam drugą z sukienek kupionych w piątek. Kończę się zasuwać, kiedy drwi uchylają się i do środka zagląda.... Jake?

- Cześć - mówi uśmiechnięty.

- Cześć.

- Mogę wejść? - pyta jakby nie pewnie.

- Tak - nie patrząc na niego siadam przy toaletce.

- Ładnie wyglądasz - mówi, a mój puls momentalnie przyśpiesza.

- Dziękuję.

- Przepraszam - mówi stając przy mnie.

- Za co ty mnie znowu do jasnej cholery przepraszasz? - pytam odwracając głowę w jego stronę.

- Za wczoraj.... - robi przerwę - wyszło niezręcznie.

- Dlatego po prostu następnym razem nie całuj się z inną dziewczyną w moim pokoju - wracam do malowania oka.

Nie odpowiada nic. Siada na łóżku i cały czas ziąpi się jak maluję sobie oczy. To bardzo rozpraszające.

- Kurwa - odwracam się w jego stronę.

- Co się stało?

- Dziabłam się tym gównem w oko - i zaczyna mnie łzawić.

Colton wstaje z łóżka i klęka przede mną i zaczyna wycierać łzy spływające po moim policzku, patrząc przy tym cały czas w moje oczy. Kiedy w końcu przestaję ''płakać'', a on wycierać mi łzy, zostajemy w tej samej pozycji.

w pewnym momencie zaczyna przybliżać głowę w moją stronę. O nie nie nie nie....

Wstaję gwałtownie.

- Przypomniało mi się, że... muszę...y...iść do łazienki - zaczynam cofać się w stronę drzwi - Ym...zaraz wracam - wchodzę do kibelka i zamykam się w nim.

Czemu on chciał mnie pocałować? Dlaczego chciał to zrobić?

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz