Carrie 7 GRUDNIA SOBOTA
Gdy wstaję chłopaki są już na nogach.
- Cześć - witam się.
Odpowiadają mi jednocześnie, tym samym.
- Co wy na to, aby wyjść gdzieś razem na śniadanie. nasza trójka plus Jake i Tom - proponuję.
- Spoko.
- Okej.
- W takim razie zadzwonię po Collinsa, a wy ogarnijcie Coltona.
Wracam do siebie i biorę telefon.
- Cześć.
- Cześć, co tam? - nie ziewa, nie jest zaspany, co oznacza, że już wstał.
- Ja, Louis, Niall i Jake wychodzimy na śniadanie, zabierasz się z nami?
- Dobra - odpowiada od razu.
- Za jakieś pół godziny powinniśmy być u ciebie napiszę, kiedy masz wyjść.
- Jasne, czekam.
Gdy dojeżdżamy już na miejsce Tomo i Nialler oczywiście zaczynają się wydurniać. Nie uchodzi to jednak uwadze obsługi lokalu, która uprzejmie każe im się przymknąć inaczej będą zmuszeni ich wyprosić.
Siedzę między Tomem, a Lou. Dalej Horan, a przy nim i Collinsie Jake, który jeszcze chwilę temu próbował uspokoić kuzyna, gdy ja starałam się zrobić to samo z Tomlinsonem, co i tak nic nie dało.
Po wyjściu, a w drodze do samochodu, łapię chłopaka za rękę pełną tatuaży.
- Nie chciałbyś mi o czymś powiedzieć? - pytam.
- Niby o czym? - marszczy brwi.
- Czegoś o moich rodzicach? O tym co będzie miało miejsce w sobotę? - unoszę brwi obracając głowę w jego stronę.
- Nie wiem o czym ty mówisz - po tonie jego głosu wnioskuję, że jednak wie.
- Myślę, że jednak wiesz o czym mówię.
- Chodzi ci o ceremonię? - pyta, chociaż bardzo dobrze wie, że to miałam na myśli.
- Tak - wzdycham - Kto z naszego starego otoczenia dostał jeszcze zaproszenie? - dopytuję.
- Luke z Jane - nic dziwnego - Moi rodzice, Hemmingsa Stylesów i prawdopodobnie Coltona,ale co do tego nie jestem pewien.
- Czyli wszyscy - podsumowuję jego słowa.
- Na to wychodzi,
Dlaczego wcale mnie to nie dziwi?
7 GRUDNIA NIEDZIELA
Horan wrócił do Irlandii wczoraj, dzisiaj przyszła pora na Louisa.
- Przekaż dużo zdrowia dla Harry'ego i sam uważaj na siebie, żebyś przyjechał na sobotę. Oczywiście oferuję się, że możecie przyjechać już w piętek popołudniu - mówię ściskając go.
- Okej mamo - odpowiada ze śmiechem.
- Nie wygłupiaj się - odsuwam się o krok i szturcham go palcem w brzuch - Mówię poważnie.
- Przecież wiem.
Lou wyjeżdża wcześniej niż się tego spodziewałam, bo już o trzeciej, a do kolacjo-obiadu zostały jeszcze dwie godziny.
Kilka minut po wyjściu Tomlinsona mój telefon podświetla się.
Colton: pomożesz mi?
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_