Jake
- Liam plan wcielony w życie, co się może nie udać? - pytam.
Jestem bardzo zadowolony. Wszystko idzie po mojej myśli.
- To się może nie udać, że ktoś jej o tym powie, albo gdzieś usłyszy i wtedy masz przesrane. Jej krasnoludki skopią ci zad - w odpowiedzi wzruszam tylko ramionami.
Pokrótce objaśniam o co chodzi w dzisiejszym planie. Gasząc przy tym papierosa. Rzucam go w krzaki i razem z Payne'm ruszam w stronę szkoły.
- To co zabawę czas zacząć - jest jeszcze przerwa więc moge zaczynać nawet teraz - Stary, ale chciałbym wiedzieć kto udupił Brown - mówię tak, żeby każdy mnie usłyszał.
Jak narazie, nikt się do mnie nie zgłosił, co jest trochę dziwne.
- Cześć Jake - znam ten głos.
Odwracam się i widzę szkolnego pustaka. Od roku próbuje zaciągnąć mnie do łóżka, ale jak widać trochę słabo jej to idzie.
- Co tam słychać - kontynuuje.
- Czego chcesz Emily? - pytam.
A wracając do tego jaka ona jest. To psychopatka. Na początku wakacji, na imprezie, dosypała mi czegoś do alkoholu i gdyby nie Liam , który dzięki Bogu, to widział nie wiem jak by się to skończyło.
- Widzę, że nie chcesz wiedzieć kto wykopał twoją koleżankę... - zaczyna się odwracać.
- Mów do jasnej cholery! - mówię łapią ją uprzednio za ramie i odwracam w moją stronę.
- Po pierwsze puść mnie - mówi przez zęby - A po drugie niby po co bym do ciebie podchodziła - i wszystko jasne....
- I po co ci to? Sprawiło ci to przyjemność? - pytam.
- Bo jej nie lubię i tak. Nawet bardzo dużą - uśmiecha się i odchodzi.
No nieźle. Jeszcze godzina i będę mógł iść do Carrie i kontynuować mój plan.
Biologio przybywam.....Carrie
Godz. 14:30Wiem, że nie powinno to interesować, ale ten debil spóźnia się już godzinę a miał być od razu po szkole.
Przez kolejne dziesięć minut siedzę w kuchni i przypisuje lekcje z zeszytów Jane. W końcu muszę to kiedyś zrobić, nie? A, że mieszka nie daleko to mi je dziś przyniosła.
Poznałyśmy się nie dawno bo w pierwszy dzień szkoły. Co więcej też nie lubi Payna i Coltona więc mam jak w niebie.
Słysząc dzwonek do drzwi zrywam się z krzesła mając nadzieję, że pan spóźnialski już dotarł.
- W końcu. Miałeś być ponad godzinę temu.
- A co tęskniłaś się? - pyta z uśmiechem, od którego mam ochotę przywalić mu w twarz.
- W twoich snach - nie patrząc czy idzie za mną, kieruję się do salonu.
- Mam dobre wieści.
- No dajesz.
- Wiem kto na ciebie doniósł - siada na kanapie.
- No ja myślę - mówię lekko zdenerwowana.
Niech on mi powie, a pójdę jutro do dyra i pogadam z tym żartownisiem.
- Boże święty powiedz mi! - teraz to nie jestem tylko zdenerwowana, ale i zirytowana.
- Dobra nie denerwuj się. Nie słyszałaś, że złość piękności szkodzi? - wybuchnę. Zaraz wybuchnę, a ten się jeszcze idiotycznie uśmiecha.
- Jeżeli mi zaraz nie powiesz to cie naprawdę pobije - mówię ze złośliwym uśmiechem.
- Emi.....
- Już wiem o kogo chodzi - przerywam mu - Mogłam się domyśleć. Nie nie mogłam bo ja się już domyśliłam. Ja sobie jutro z nią pogadam. Laska ma przesrane.
Chodzę po salonie w tą i z powrotem. Wzrok Coltona czujnie śledzi każdy mój ruch. Odwracam się w jego stronę.
- Dzięki. A teraz won.
- Wyrzucasz mnie? - pyta z niedowierzaniem.
- Tak. Nie myśl, że po tym będziemy się kolegować, albo nawet do siebie odzywać.
- Dobra nara - wstaje i wychodzi.
Lou i Hemm mają przyjść, a ja muszę do tego czasu wszystko przepisać i odnieść zeszyty.
Żeby zdarzyć przed ich przyjściem biorę się za dalsze pisanie.
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_