Carrie
- Córeczko - mama wchodzi do mojego pokoju.
- Boże, nie mów tak do mnie. Czuję się jak jakiś dzieciak.
- Bo nim jesteś.
- Jestem już dorosła. Mam osiemnaście lat.
- Umówmy się, dla mnie zawsze będziesz dzieciakiem - mówi tonem jakby to było oczywiste.
- Kiedy wracacie - zmieniam temat.
- Jutro wieczorem. Słuchaj - wzdycha - Wiem, że miało nie być takich wyjazdów, ale wiesz, że teraz dużo się dzieje.
- Nie. Nie wiem, bo nic mi nie mówicie.
- Otwieramy oddział w Manchesterze, jest przy tym kupa roboty. Dobrego spotkania z inwestorami i ludzkimi starającymi się o posadę. Uwierz mi, wolałabym zostać w domu, ale razem z tatą musimy jechać.
Kiwam głową i rozglądam się po pokoju zastanawiając się czy niczego nie zapomniałam. Biorę ze sobą tylko piżamę, pastę i szczoteczkę do zębów. Po resztę wrócę jutro rano.
- Wychodzisz?
- Idę do Jake'a.
- Będą chłopaki? - pyta nieświadoma tego jaki temat poruszyła.
- Tak jasne - uśmiecham się na tyle ile potrafię, kłamiąc przy tym.
- W takim razie bawcie się dobrze.
Zakładam torbę na ramię i wychodzę z pokoju. Schodzę szybko po schodach i wychodzę z domu.
Przebiegam na drugą stronę ulicy i podchodzę szybkim krokiem do drzwi.
Dzwonię dzwonkiem i czekam.
- Cześć Carrie, co ty tutaj robisz? - pyta uśmiechnięta ciocia, przepuszczająca mnie przez drzwi.
- Cześć ciociu. Przyszłam do Jake'a.
- Jest u siebie.
- Okej - ściągam buty i wybiegam na górę, pokonując po dwa schodzi naraz.
Kocham go. Kocham go. Kocham go - te słowa powracają do mnie raz po raz.
Drzwi do jego pokoju są zamknięte. Wacham się co zrobić. Po chwili namysłu pukam, a gdy nie otrzymuję odpowiedzi, otwieram powoli drzwi.
Nie ma go. Jest w swojej łazience. Słyszę szum wody.
Wchodzę do środka i siadam na łóżku.
Po kilku minutach bezczynnego siedzenia, dźwięk lejącej się wody cichnie. Kolejne kilka sekund później z łazienki wychodzi Jake, w nisko opuszczonym ręczniku na biodrach.
- Ja emm - zaczynam.
Colton zaczyna się śmiać.
- Carrie ty się czerwienisz? - pyta przyglądając mi się.
- Co? Nie - tak?
- Nie dziwię ci się. Pewnie nigdy nie widziałaś takiego wspaniałego ciała - puszcza mi oczko i zaczyna wypina mięśnie.
Podejmuje jego grę.
- Widzę, że dobrze się bawisz, ale muszę cię niestety zasmucić. Widziałam już bardziej męskie ciało niż twoje.
- Niby kogo?
- Na przykład Louisa.
- Pff Louis? - zaczyna się śmiać.
Łapię leżącą obok poduszkę i rzucam nią w niego.
- Tak Louis - wstaję.
Zaczynam iść w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - marszczy brwi.
- Chyba nie zamierzasz stać tu przez cały czas w samym ręczniku - z kolei ja swoje brwi unoszę.
- Równie dobrze mogę bez - sięga ręką do ręcznika.
- Wychodzę - przekraczam próg i zamykam za sobą drzwi.
Nawet teraz słyszę jak się śmieje.
- Jesteś debilem! - mówię na tyle głośno, żeby usłyszał.
Staje w progu w samych bokserkach.
- To miłe z twojej strony, że nadal tak sądzisz - uśmiecha się.
Obserwuję jak podchodzi do komody i wyjmuje z niej dresy, które po chwili zakłada.
- Wejdziesz czy będziesz stać przez cały wieczór w progu? - śmieje się cicho.
- Nie śmiej się ze mnie! - pokazuję na niego oskarżycielsko palcem.
- Ja? Z ciebie? - przykłada ręce do klatki piersiowej udawając niedowierzanie.
- Jake! - podchodzę do niego i uderzam w ramie.
- Boże ratuj. Przemoc!
- Ludzie no nie mogę - kładę się na jego łóżku i wtulam głowę w poduszkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/154127250-288-k509806.jpg)
CZYTASZ
Zakład/✔️
RomanceNAJPIERW PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ "UWAGA" i "UWAGA 2" Dużo przekleństw, oraz nadmierna ilość cringe'u🙂 ©️_just_my_story_