⭐2.5

2.5K 60 0
                                    

Carrie

Wstaję punkt siódma. Gdy wchodzę do kuchni zastaję tatę pijącego kawę.

- Dzień dobry - ziewam.

- Dzień dobry.

Wyciągam mleko, miskę, płatki i robię sobie śniadanie.

- Masz dzisiaj jakieś spotkanie? - pytam.

- Z producentem muzycznym - mówi.

- O co poszło? - pytam siadając obok.

- Z tego co mówił przez telefon, to o plagiat - robi przerwę - Podobno - marszczy brwi.

Dojadam płatki w ciszy.

- Jak mieszkanie? - pyta, gdy myję po sobie miskę.

- Wiesz co? Tak szczerze to jeszcze nie widziałam go w całości - mówię.

- Jak to? - pyta zdziwiony.

- Długo, by opowiadać - nie mam ochoty poruszać tego tematu.

- Właśnie - pokazuje na mnie palcem - Muszę ci coś powiedzieć - zaczyna.

- Możesz powiedzieć my, gdy będziemy w samochodzie? Muszę iść się ubrać.

- Jasne, ale przypomnij mi, bo pewnie zapomnę.

- Okej.

Wychodzę z pokoju i wracam do swojej sypialni.

Wyciągam jeden ze swoich zestawów do pracy, którym jest biała koszula i ołówkowa spódnica. Włosy związuję w wysokiego kucyka. Zabieram torebkę, do której chowam telefon, portfel, opakowanie chusteczek, klucze do domu i kilka tamponów. Nie znasz dnia i godziny, kiedy to maleństwo się przyda. 

Zakładam torebkę na ramię i wychodzę z pokoju. Tata czeka na mnie w pełni gotowy do wyjścia. 

- Gotowa - mówię, gdy zakładam szpilki.

- W takim razie chodźmy - otwiera drzwi i przepuszcza mnie przodem.

Docieramy pół godziny później przez te jebane korki, ale na szczęście zostaje nam jeszcze piętnaście minut do otwarcia.

Tata miał mi coś powiedzieć, ale jak zwykle zapomniał.

- Dzień dobry - do budynku wbiega zdyszany Tom.

- Jak zwykle się spóźniasz. Mój ojciec w końcu cię wywali - mówię udając poważną, ale na moich ustach i tak ukazuje się lekki uśmiech.

W odpowiedzi dostaję środkowego palca chłopaka i śmiech taty.

- Przepraszam panie Brown. Moja siostra ma gorączkę. Musiałem podjechać do  apteki po leki - podchodzi do mnie i całuje w policzek.

- Co one wczoraj robiły? - pytam.

- Nic, ale wiesz, że ma niską odporność. Wystarczyło, że biegła na autobus - wzdycha.

Ściąga czapkę i kurtkę.

Jak na początkującego prawnika, Tom spisuje się naprawdę rewelacyjnie. Miał już trzy rozprawy i wszystkie wygrał.

- Kiedy ma przyjść nowy? - pyta, gdy tata znika.

- Co? - jaki nowy? - Ja o niczym nie wiem.

- Twój tata zatrudnił już kogoś. Podobno jest dobry - mówi opierając się o ścianę.

- Kiedy? - dlaczego ja nic o tym nie wiem?

- Wczoraj.

Fajnie.

- Wiesz kto to? 

- Nie, ale wiem, że kogoś zatrudnił.

Wiem, że miał taki zamiar, bo przecież nie budowałby kolejnych biur na nic, ale myślałam, że uzgodni to ze mną.

- Twoja mama ma dzisiaj przyjechać - wychodzi ze swojego biura, z telefonem w ręku.

Marszczę brwi.

- Musimy o czymś porozmawiać, a poza tym chce się z tobą spotkać - wyjaśnia.

- Po pół roku milczenia? Nie dziękuję - prycham.

- Dobrze wiesz, że starała się do ciebie dotrzeć, ale skutecznie jej to utrudniałaś. Nadal to robisz.

- Powinna po prostu przyjechać, a nie cały czas dzwonić. Równie dobrze wolę wcale nie mieć z nią kontaktu.

- A co Louisem i Luke'm? - marszczę brwi.

- Sama się od nich odcięłam. Do wczoraj nie wiedzieli, gdzie  mieszkamy. Nadal tego nie wiedzą, widzieli tylko tamto mieszkanie. Mama w porównaniu do nich bardzo dobrze wie, gdzie przebywam. Mogła przyjechać w każdy dzień tygodnia od trzech cholernych lat.

Po jakimś czasie zaczęłam odbierać od niej telefony. Każda rozmowa kończyła się w ten sam sposób: "Mamo kiedy przyjedziesz?", "Nie wiem. Nie mam na razie czasu". Po jednej z dziesiątek takich rozmów, wkurwiłam się i nie odebrałam, gdy dzwoniła następnego dnia.

- Tak czy siak, dzisiaj ma się tu pojawić - wzdycha.

- Dzień dobry przepraszam za sp... - więcej już nie słyszę.

To się nie dzieje naprawdę. Nie mógłby. Podnoszę głowę.

- Carrie?

- Powiedz mi, że to nie to o czym myślę - mówię wstając.

- Carrie - zaczyna.

- Powiedz mi, że nie będzie tu pracował - patrzę tylko na ojca.

- Carrie nie zachowuj się jak małe dziecko - mówi stanowczo - Jake, będzie tu pracował.

- Dlatego nie chciałeś, żebym wczoraj przychodziła do pracy - marszczę brwi.

- Nie dlatego, miałaś wczoraj urodziny, Poza tym Jake jest naprawdę dobry. Pracował przez ostatni rok u twojej matki w Londynie.

Proszę powiedzcie mi, że to jest kurwa  jakiś jebany żart.





I mamy drugi.  Mam nadzieje, że się wam spodobał.

Branoc

xx

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz