1.8

4.9K 124 23
                                    

Carrie
Maraton 2/2

- Carrie - tylko nie Colton, tylko nie Colton - I Jake.

- To jakiś żart? - to musi być żart, albo to jest ustawione czy coś. To nie możliwe. A może to tylko sen? Proszę niech to tylko jakiś głupi sen.

- Czy każdemu odpowiada para? - pyta nauczycielka po skończeniu losowania.

Każdy mówi tak, a najgłośniej kto? Chyba łatwo się domyślić.

- A więc teraz przesiądzie się tak, aby siedzieć z partnerem. Temat jest dowolny. Pod koniec sprawdzę jak wam idzie - siada za biurkiem i zaczyna pisać coś w dzienniku.

- Witaj partnerko - mówi uradowanym głosem.

- Daruj sobie - mówię patrząc w swoje paznokcie.

- Czemu od rana jesteś taka niemiła? Czyżby te dni?

- Jak ci kurwa Colton dam dni to zobaczysz!

- Carrie nie przeklinaj! - upomina nauczycielka surowym głosem.

Jake nie odpowiada. Za to otwiera zeszyt.

Oczywiście to ja przez całą lekcję się produkuje bo ten tylko siedzi i coś rysuje w zeszycie, a kiedy chce zobaczyć co to zasłania. Pod koniec nauczycielka sprawdza ile zrobiliśmy, a raczej ile JA zrobiłam i wychodzimy z klasy.

Przez następne lekcję Jake truje mi życie swoją obecnością na każdej lekcji co ja takiego zrobiłam, że się tak do mnie dopierdolił.

Na stołówce opowiadam Jane Luke'owi i Louisowi co się działo na lekcjach. Chłopaki pytają się czy mają coś z tym zrobić. Stwierdzam, że jeżeli jutro będzie tak jak dziś to tak mają coś zrobić.


Wychodzę ze szkoły z uśmiechem na twarzy. Nie mam ostatniej lekcji.

- Carrie!

Nie! Kurwa mać! Nie, czemu?!
Może jak się nie odwrócę to sobie pójdzie?

- Carrie!

- Czego?! - mam już dość.

- Masz dziś czas? Musimy zrobić ten projekt - dobiega do mnie lekko zdyszany.

- Nie możemy jutro? - pytam zmęczona jego osobą.

- Nie.. jutro jest impreza u Jeremy'ego. Powinnaś to raczej wiedzieć... - moja ręka spotyka się z moim czołem. No jasne, że powinnam.

- Kurwa zapomniałam. Dobra chodź - mówię nie patrząc czy za mną idzie.

- U ciebie czy u mnie?

- U mnie - wzdycham.


Wchodzę do domu. O nie, mama. Zapomniałam. Miałam z nią jechać na zakupy.

- Jestem, a raczej jesteśmy - krzyczę ścigając kurtkę i buty.

- Cześć skarbie - wychodzi z kuchni ze ścierką w rękach.

- Cześć ciociu.

- Cześć Jake.

- Do kiedy masz wolne? - przerywam im.

- Do poniedziałku a co?

- Możemy jechać jutro na te zakupy? - pytam.

- Tak jasne - mówi ze smutnym uśmiechem, którego chyba nie miałam zauważyć, ale widzę.

- Mamy do zrobienia referat i jakimś dziwnym trafem jesteśmy razem - wypowiadając drugą część zdania odwracam głowę w stronę Coltona.

Zakład/✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz