Pov Niall
- Co z Chloe? - wiem, że powinien także spytać o dziecko, ale to ona była moim priorytetem. Moja ruda ślicznotka była dla mnie najważniejsza.
- Wszystko w porządku z nią jak i z dzieckiem. Niedługo powinna się obudzić, może pan do niej pójść - nie zważając na nic ruszyłem prosto do sali numer siedemdziesiąt dwa, bo tam powinna znajdować się Chloe. I okazało się, że miałem rację. Chloe znajdowała się na tym samym miejscu co wtedy jak ją zostawiłem.
Twarz miała spokojna, cieszyło mnie to, że nie nacierpiała się rodząc tego dzieciaka.
Zbliżyłem się do niej i nachylilem nad nią. Musnąłem ustami jej czoło. Cieszyłem się, że już nic jej nie grozi.
Teraz tylko przeżyje chwilę żałoby i wszystko powróci do normy. Odzyskam swoją Chloe.
Po niecałej godzinie moja ślicznotka zaczęła się powoli budzić. Louis był w tym samym miejscu. Tym razem nie irytowała mnie jego obecność, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli by chciał to mógłby zabronić mi tu wstępu.
- Kochanie - powiedziałem jak już otworzyła swoje oczka. Louis także się zbliżył do łóżka na którym leżała.
- Co z moim dzieckiem? - spytała słabym głosem. Musiała być mocno zmęczona.
- Z małą wszystko w porządku. Niedługo powinni ją przynieść, nie ma potrzeby żeby przebywała w inkubatorze - zakominikował jej Louis. Na jej ustach pojawił się słaby uśmiech.
I jak na złość po kilku minutach do pomieszczenia weszła pielęgniarka z dzieckiem na rękach. Zrobiłem krok w tył.
- Jest taka śliczna - oznajmiła Chloe trzymając już dziecko na rękach.
- Bardzo podoba do ciebie - wtrąca Louis, dzięki temu, że jest bardzo blisko mojego słoneczka to ona nawet nie zwróciła uwagi na to, że zachowuje odległość.
Nie chciałem w ogóle oglądać tego dzieciaka, jego los i tak był już przesądzony. Ona musiała umrzeć.
***
Chloe po dwóch dniach wyszła ze szpitala, nadal była jednak mocno obolała przez tą ranę. Nawet bachor Chrisa przysporzył jej wiele cierpienia.Nie zwracałem nawet uwagi na te dziecko. Chloe na szczęście jakby tego nie zauważała minęły dopiero cztery dni, więc nic w tym dziwnego.
- Muszę jechać na zdjęcie szwów - zakominikowała mi Chloe podczas śniadania.
- Zawieść cię? - spytałem.
- Nie, tata to zrobi. Ty musisz zostać z Mayą. Powinna przespać cały ten czas - z takiej okazji to po prostu nie mogłem nie skorzystać.
- Dobrze, to dla mnie żadne kłopot.
- Dziękuję - wstaje od stołu i podchodzi do mnie. Całuję mnie w policzek i idzie do wyjścia.
Miałem już wszystko doskonale zaplanowane. Dużo naczytałem się o tych śmierciach łóżeczkowych i wiedziałem jak zrobić to by nie wzbudzić żadnych podejrzeń.
Skończyłem śniadanie i poszedłem do naszej sypialni. Chwyciłem jedną z miękkich poduszek małej i przyłożyłem jej do twarzy. Nie powinna nawet się obudzić.
Jak będzie sporo komentarzy to możliwe, że jeszcze dziś dostaniecie następny