48

461 54 10
                                    

Pov Chloe

- Mam ci coś do powiedzenia - zaczął Niall jak siedzieliśmy u niego w salonie. Miał dość poważną minę, że dziwnie się czułam. Miałam też bardzo złe przeczucia.

- No to mów - ponagliłam go trochę, bo coraz mocniej się denerwowałam.

- Nie chcę byś urodziła to dziecko, ono nie jest nam do niczego potrzebne. Będziemy szczęśliwsi bez niego - oznajmił jak gdyby nigdy nic. Na jego twarzy pojawił się nawet uśmiech. Najpierw mnie zwodził, a teraz jeszcze mówi mi, że nie chce mojego dziecka. Po co było to wszystko?

- Było mi wcześniej o tym powiedzieć.

Gwałtownie podniosłam się do pozycji stojącej.

- Skoro nie chcesz mojego dziecka to mnie także. Wracam do domu i już więcej tu nie wrócę - skierowałam się w stronę drzwi, ale Niall szybkim korkiem się do mnie zbliżył i złapał mnie za ramię, a następnie odkręcił tak, że musiałam mu spojrzeć w twarz.

- Chcę ciebie i tylko ciebie - powiedział to w taki sposób, że znowu się go bałam. Zaczęłam się także zastanawiać czemu tak szybko zgodziłam się do niego wrócić. Po tym co przeszłam powinnam być ostrożniejsza.

- Puść mnie! - rozkazałam mu. Mój głos był stanowczy, żeby wziął moje słowa do serca.

- Pozbędziemy się tego czegoś co w tobie rośnie. Możesz nosić jedynie moje dziecko - w jego oczach dostrzegłam obłęd. To już nie był ten człowiek, którego kochałam, a nawet znałam. To był ktoś zupełnie obcy.

- Nie mów tak o moim dziecku!

- Ono nie jest twoje - zakominikował i wzmocnił swój uścisk na moje ramię. Poczułam jak krew odpływa mi z kończyny, Niall jednak w ogóle nie zwracał uwagi na grymas bólu na mojej twarzy tylko zaczął mnie ciągnąć dalej.

Doprowadził mnie do swojej sypialni i tam rzucił na łóżko. A sam zaczął czegoś szukać w szafce.

- Trzeba jak najszybciej pozbyć się tego płodu z ciebie - zakominikował, a ja znieruchomiałam z przerażenia. Tylko nie moje niczemu nie winne dziecko. - Jak chcesz je z siebie wyrzucić?

- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i już nie mogłam opanować swojego płaczu, wybuchłam nim jak najgłośniej się tylko dało.

Nagle wyciągnął jakieś tabletki, zaczęłam się w duchu modlić żeby nie było to, to o czym myślę.

-Weźmiesz kilka i będzie po sprawie. Płód umrze, a ty nie będziesz nawet mocno cierpieć - powiedział i się do mnie zbliżył.

- Jeżeli chociaż trochę mnie kochasz to pozwól mi wrócić do domu i żyć w spokoju. Ja naprawdę pragnę tego dziecka - może i wcześniej posiadałam niewielkie wątpliwości związane z tym dzieckiem, lecz teraz gdy czuje, że moje je stracić, wiem, że jest ono ważne dla mnie.

- Niedługo mi za to podziękujesz - wyciągnął z pudełka kilka tabletek i na siłę wcisnął mi je do ust. Próbowałam je wypluć, ale zasłonił mi usta i zmusił do połknięcia.

Było już za późno, straciłam to co kochałam.

Jak pod tym rozdziałem będzie sporo komentarzy to jutro jednak zrobię mały maraton.

Kochaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz