Pov Chloe
Bardzo nie spodobało mi się to co zrobił mój wujek, więc gwałtownie zacisnęłam uda. Podciagnęłam też nogi do siebie.
- Wyjdź stąd, bo zawołałam tatę? - zagroziłam mu. Szczerze to nawet zastanawiałam się czy nie powinnam od razu tego zrobić.
- Nie przyjdzie, sam mi ciebie oddał. Zabronił jednak zostawiać śladów na twoim ślicznym ciele. Mam to zrobić bezboleśnie - unieruchomił mnie swoim ciężarem, a jak już chciałam podnieść głos by zawołać mojego tatę, bo nie chciałam wierzyć w to co powiedział Harry. To on przyłożył mi poduszkę do twarzy mocno dociskając.
Zrezygnowałam z krzyku i starałam się nie męczyć. Nie wierciłam się nawet, bo przez to szybciej zaczęłabym odczuwać braki powietrza. On jednak trzymał tę poduszkę dość długo. Czułam się coraz gorzej, a po kilkudziesięciu sekundach nie miałam nawet siły walczyć.
Jak poduszka została ściągnięta z mojej twarzy to nie zwracałam uwagi na nic tylko gwaltownie pobierałam powietrze. Nie byłam nawet w stanie odciągnąć jego dłoni, które w obecnym momencie pozbywały się moim spodenek wraz z majtkami.
- Teraz leż spokojnie piękna, a nic ci się nie stanie - zapewnia mnie i głaszcze tą ohydną łapą moi moim policzku. Czuję wyraźne obrzydzenie do jego osoby.
Jak już zaczynam wszystko kojarzyć to widzę jak on zsuwa swoje spodnie i przymierza się by we mnie wejść. I właśnie wtedy przytomnieje. Zaczynam głośno krzyczeć. Chcę by ktoś szybko do mnie przyszedł.
- Zamknij się! - Harry podnosi na mnie głos i uderza mnie w twarz.
Jedną nogą rozdziela moje zaciśnięte uda.
I gdy już ma nastąpić te najgorsze to drzwi do mojego pokoju się otwierają. Jak widzę mojego ojca to od razu czuję wielką ulgę. Poczułam się dzięki temu poczułam się minimalnie bezpiecznie. W końcu to był mój tata, nie mógł chcieć mojej krzywdy.
- Co tu się do cholerny dzieje? - krzyknął, a Harry się ode mnie odsunął.
- Ona sama tego chciała - powiedział na swoją obronę. Na szczęście opuścił już moje łóżko.
- Nie prawda! - krzyknęła zapłakana.
Pov Louis
Jak na to wszystko patrzyłem to zaczęło mi się już rozjaśniać cała ta sytuacja. Harry, którego przez całe życie uważałem za swojego przyjaciela chciał zgwałcić moją córeczkę.
- Zabiję cię! - warknąłem do niego i wyciągnąłem z pokoju Chloe.
- Nie przesadzaj, nic takiego się nie stało - próbował się tłumaczyć. Niestety dla niego bezskutecznie.
Zaciągnąłem go do ogrodu, nie chciałem w domu mieć plam z jego ochydnej krwi.
- Dogadajmy się do cholerny! Wszystko ci wyjaśnię - oznajmił. Popchnąłem go na trawę, a przez włączone wszystkie lamy miałem doskonałą okazję na obserwowanie jego cierpienia.
- Mów!
- Chciałem ją tylko przekonać do siebie. Jestem pewien, że po chwili by się jej spodobało.
Nie mogłem już tego słuchać. Kilka razy jeszcze zderzyłem swoją pięść z jego szczęką.
- Musisz umrzeć, nie na innego wyjścia - zaciągnąłem go jeszcze do basenu i zanóżyłem jego głowę. Z półtorej minuty się rzucał, ale późnej przestał. Potrzymałem go tak jeszcze drugie tyle. A następnie wstałem.
Jak się od wróciłem zobaczyłem Chloe.
Pierwszy raz zabiłem przy niej.
Na dziś już koniec, ale im więcej będzie waszych komentarzy tym szybciej pojawi się kolejny rozdział.