Pov Niall
Byłem po prostu wściekły, kocham Chloe i robię wszystko żeby tylko była ze mną, a los się na mnie okrutnie mści. Chloe zamiast nosić moje dziecko to jest w ciąży z tym idiotą Chrisem. Jemu nawet na tym nie zależy, gdyby tak było to on nigdy by jej tak nie potraktował mając ją u siebie. A teraz jeszcze rośnie w niej jego dzieciak.
Tak jednak być nie może. Życie nie może być aż takie niesprawiedliwe. Nie mam pojęcia jak jeszcze tego dokonam, ale nie pozwolę by ten bachor podróżnił mnie i Chloe.
***
Z samego rana pojechałem po kwiaty i bombonierkę dla Chloe. Muszę ją przeprosić za to naszą wczorajszą rozmowę. Wiem, że moimi trafnymi uwagami ją uraziłem. Ona jest delikatna i trzeba tak się z nią obchodzić.Oby tylko Louis znowu nie zaczął robić mi trudności w spotkaniach z Chloe. Konflikt z nim nie jest mi na rękę.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto pod dom mojej rudej ślicznotki. Znowu widzę ją w ogrodzie, więc nie muszę przynajmniej tłumaczyć się Louis'owi.
Jak tylko pojawiam się w polu widzenia Chloe to ona od razu odwraca wzrok. Widać, że jest na mnie wściekła.
- Mam nadzieję, że długo nie będziesz się gniewać na mnie. Weź pod uwagę to, że jestem wielkim idiotą i nie świadomie popełniam błędy - zbliżam się do niej i kładę dużą bombonierkę na jej kolana i wyciągam w jej stronę kwiaty.
- Nie liczyłam na wielki entuzjazm z twojej strony, ale naprawdę potrzebowałam twojego wsparcia. Dla mnie jest też to ogromnie trudna sytuacja - chwyciła bukiet czerwonych róż.
Usiadłem obok niej.
- Wiem kochanie. Jestem ogromnie na siebie wściekły, że zareagowałem tak gwałtownie. Przecież to dziecko będzie twoje. A ciebie to ja kocham z całych sił.
- Możesz mówić jaśniej - poprosiła. - Jestem zbyt zmęczona żeby zastanowiać się nad tym co powiedziałeś.
Chwilę zastanawiam się jak poprawnie dobrać słowa żeby jej jeszcze bardziej nie wystarczyć albo nie zniechęcić.
- Bardzo bym chciał mimo wszystko dalej być z tobą. Moje uczucie do ciebie nie zmalało, a można nawet powiedzieć, że wzrosło - spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Ja nie pozbędę się tego dziecka - zaznacza na samym wstępie jakby tego nie wiedział.
- Nie szkodzi, już ci kiedyś mówiłem, że chciałbym dziecko, a skoro ono będzie twoje to na pewno je pokocham - robię wszystko żeby to kłamstwo dobrze mi wyszło. Ona nie może mieć nawet najmniejszych wątpliwości.
- Tego się naprawdę po tobie nie spodziewałam.
- Dla ciebie jestem zdolny to największych poświęceń - patrzę prosto w te jej niebieskie oczka.
Wierzy mi, jestem na dobrej drodze.
- Ja także bardzo cię kocham i już sądziłam, że to będzie koniec - odkłada kwiaty i czekoladki i się do mnie przytula. - Przepraszam, że aż tak źle cię oceniłam.
Czułem malutkie wyrzuty sumienia że względu na to, że tak okłamywałem Chloe. Miałem dwie opcje dziecko w ogóle się nie narodzi albo umrze niedługo po porodzie, oczywiście tak by nikt mnie o to nie podejrzewał.
Im więcej waszych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.