Pov Chloe
Gdy zegar wskazywał wpół do trzeciej nad ranem, a tata już od godziny spał to ja po cichu wstałam z łóżka. Musiałam jak najszybciej załatwić sprawę z Niall'em. Wyszłam więc z sypialni taty i dość szybkim krokiem skierowałam się do więzienia blondyna. Na szczęście ktoś pomyślał tam o zamontowaniu żarówki, bo inaczej chyba bym się o coś przewróciła.
Jak już weszłam do tego pomieszczenia to zauważyłam, że Niall śpi. Był taki zmęczony, że zasnął na siedzącą. Powoli do niego podeszła i złapałam za ramię. Delikatnie go za nie potrząsnęłam.
- Chloe? - spytałam słabym głosem. Miałam nadzieję, że da radę sam dojść do swojego domu.
- To ja - szepnęłam i wzięłam leżący nieopodal nóż. Podejrzewałam, że tata za pomocą jego miał jutro odebrać życie Niall'owi.
- Jesteś w ciąży?
- Nie, pomyliłam się, nie noszę twojego dziecka.
- Szkoda - odpowiedział z żalem.
Jednym ruchem przecięłam krępujące go więzy.
- Co robisz?
- Uwalniam cię. Wracaj do domu i najlepiej wyjedź z kraju, tak by tata cię nie odnalazł - poradziłam mu. Nie było czasu do stracenia.
- Chodź ze mną, tym razem będę dla ciebie dobry już cię nigdy nie skrzywdze. Przysięgam - bardzo powoli się podniósł. I ustał chwiejąc się.
Także wstalam.
- Nie zrozumiałeś mnie. Ja już nie chcę z tobą być. Po tym co przeszliśmy nasz związek się już nie uda. Lepiej od razu to zakończyć.
- Nie rób tego, daj mi jeszcze jedną szansę, to będzie ta ostatnia. Nie zawiode cię tym razem - dotknął mojego ramienia. Zrobiłam kilka kroków w tył. To wszystko szło w bardzo niedobrym kierunku.
- Nie zgadzam się. Idź już - ponagliłam go. Naprawdę nie było zbyt wiele czasu. W każdej chwili tata lub Harry mogli nas nakryć. I podejrzewam, że wtedy Niall zostałby zabity na samym początku.
- Muszę mieć pewność, że nie zaprzestaniesz spotkania się ze mną. Inaczej Louis może mnie nawet zabić. Nie zależy mi na tym.
Przymknęłam oczy ze złości. On chyba jednak chciał umrzeć.
- Ale mi tak. Robię wszystko żebyś tylko przeżył, a ty wcale nie ułatwiasz mi zadania. Chcę byś żył, ale daleko ode mnie! - podniosłam głos, bo jak mówiłam normalnie to on w ogóle nie zwracał na to uwagi.
- Nie mów tak słońce - złapał mnie za ramiona. Tym razem w miarę delikatnie.
- Zbyt wiele razy już mnie raniłeś.
- Zmienię się. Nawet mogę pójść do psychologa jeśli będziesz tego chciała. Postaram się pracować nad sobą by zmniejszyć swoją agresję - no tym stwierdzeniem to naprawdę mnie pozytywnie zaskoczył. Nie sądziłam, że aż tak mu na mnie zależy.
- Mówisz serio?
- Oczywiście - zdaje sobie sprawę z tego, że dając mu kolejną szansę postąpiłabym szalenie nierozsądnie, ale nie mogłam się przed tym powstrzymać.
- Dobrze, jutro do ciebie przyjdę, ale chodź ze mną - poprowadziłam go na górę, a następnie wyprowadziłam z domu.
Teraz już Niall był w miarę bezpieczny.
Jak będzie sporo komentarzy to będzie jeszcze jeden.