28

473 48 9
                                    

Pov Chloe

Jechaliśmy bardzo krótko i jak dojechaliśmy na miejsce to moje obawy się potwierdziły. To Niall kazał mnie uprowadzić. Najwyraźniej wściekł się za to, że tak długo się do niego nie odzywałam. Lecz mógł się też zachować jak cywilizowany człowiek i sam do mnie przyjść.

Moje przemyślenia zostały jednak przerwane przez tego samego mężczyznę, bo on teraz wyciągnął mnie z auta. Zrobił to bardzo nie delikatnie.

- No chodź - warknął do mnie i szarpnął mną tak, że gdyby mnie nie trzymał to pewnie bym upadła. Zaciągnął mnie wprost do domu.

- Nie szarp nią tak! Miałeś być delikatny! - do moich uszu dotarł krzyk Nialla. Momentalnie się obok mnie znalazł i przytulił mnie do siebie. Ja jednak stałam w miejscu. - Nie musisz się niczego obawiać słońce - wyszeptał mi do ucha i zaprowadził wprost do salonu.

- Nie musiałeś tego robić - powiedziałam do niego. Na razie zachowywał się normalnie, więc zamierzałam właśnie tak z nim rozmawiać.

Usiadłam na kanapie, a on zajął miejsce obok mnie.

- Oczywiście, że musiałem. Zerwałaś ze mną kontakt choć ja nic nie zrobiłem. Potraktowałaś mnie jak kogoś nic nie wartego. Zupełnie tak jakbyś nigdy do mnie nic nie czuła - mówi do mnie z tak wielkim żalem, że zaczynam mieć wyrzuty sumienia.

- Uświadomiłam sobie, że to pomiędzy nami się nie uda. Lepiej w ogóle nie próbować.

- To nie prawda! - wyraźnie podniósł głos. - Zmieniłaś się dopiero jak ten idiota do ciebie przyjechał. Przestałaś odpowiadać na moje wiadomości i cały czas spędzasz z nim - teraz to już posiadałam pewność, że Niall musiał mnie w jakiś sposób obserwować.

- Wypuść mnie, bo tata niedługo zauważy moją nieobecność - nie chciałam by miedzy nimi znowu doszło do otwartej konfrontacji. Czułam, że to mogło by wreszcie skończyć się jakąś tragedią.

- Nie obchodzi mnie to - jak zwykle myśli jedynie o sobie. Jego uczucia zawsze są najważniejsze. - Niech się martwi jak i ja. Zawarł ze mną układ, a w ogóle nie trzymał się warunków - Byłam dość ciekawa tych słów, w końcu tata nigdy nie zawarł by z nim paktu. Nie znosił go.

- O czym mówisz?

- Niczym ważnym - no i właśnie jak już robiło się ciekawie to musiał przerwać.

Przez chwilę była cisza, którą zdecydowałam się przerwać.

- Za godzinę lub dwie mój tata tu przyjedzie i to pewnie nie sam. Drugi raz nie popełni tego samego błędu życia też ci nie zdołam już uratować - nie straszyłam go tylko przewidywałam co się może niedługo stać. A było to bardzo prawdopodobne.

- Nie przyjdzie - powiedział z dużą pewnością. Nie spodobało mi się to. - Po ostatnim razie wie, że lepiej mnie nie prowokować.

Wszystko już było jasne.

- Czyli jak tata tu przyjdzie to mnie zabijesz. Udusisz czy zastrzelisz? - wspominam o postrzale, bo na stoliku leży broń.

- Tobie nawet włos z głowy nie spadnie. To Louis umrze - dreszcze przeszły po moim ciele.

Gwałtownie podniosłam się do pozycji stojącej.

- Ze mną zrób co chcesz, ale mojego taty nie waż się tknąć! - wykrzyknęłam. Na nim to jednak jakby w ogóle nie zrobiło wrażenia.

- To będzie nawet dobre rozwiązanie. Nareszcie będę po kłopocie. Już nikt nigdy mi cię nie odbierze - po tym co słyszę tracę nad sobą panowanie chwytam broń i oddaje strzał.

________________________

5 konkretnych komentarzy dotyczących fabuły i rozdziału i macie następny.


Kochaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz