*Sen Inka*
Biegłem za Ruru, bawilismy sie w berka. Uh, dlaczego on musi być taki szybkiii? Biegnąc nie patrzylem pod nogi, czym tez nie zauwazylem kamienia. Potknalem sie o niego i upadłem. Szkielet zatrzymał sie, obrócił, popatrzył na mnie po czym do mnie podbiegł
-N-nic ci nie jest?
Powiedział ze slyszalnym zmartwieniem w głosie. Obrocilem sie na plecy i popatrzylem na niego ze łzami w oczach. Obdarłem sobie kolano. Ten kiedy tylko to zobaczyl, wziął mnie na ręce jak pannę młodą, wstał i zaczal biec w kierunku domku w którym mieszkał. Po chwili znaleźliśmy sie w jego pokoju. Posadził mnie na swoim łóżku. Po jakiejs minucie przyszedl z miską z chłodną woda, reczniczkiem oraz plastraimi. Przemyl ranę woda po czym ja zakleil. Usiadł obok mnie, dal mi buziaka w czoło i ciepło sie do mnie uśmiechnął
-Zaraz powinno przestać bolec
Przytulil mnie a ja odwzajemnilem uścisk. Był ciepluutki. Puścił mnie i nieco sie odsunąl
-Zagramy w inna gre?
-Huh?
Popatrzyłem na niego z uśmiechem
-Jaką?
Zacząłem machac jedna noga. Ten tylko zachichotał, wstał i podszedł do szafy. Otworzył ja i wyciągnął z niej sporawej wielkości pudełko. Podszedł do łóżka, ponownie usiadł obok mnie i położył pudełko na naszych nogach
-Gra planszowa!
Granie z Rurusiem w gry planszowe było jednym z moich ulubionych zajęć! Jak mogłem odmówić?
Szkielet rozłożył na łóżku plansze. Wybralismy sobie pionki i zaczęliśmy grac. Rzucilem kostką, a sekunde później okno gwałtownie sie otworzyło. Obaj szybko obrocilismy głowy żeby zobaczyć co to było. Ruru zszedł z łóżka, podbiegł do okna i wychylil sie żeby zobaczyć co mogło być powodem sytuacji
-Nic tu nie ma
Wyprostowal sie, obrócił i popatrzył na mnie
-Zaczekaj tutaj, zaraz wrócę
Podbiegł do drzwi, otworzył je po czym wybiegł z pokoju. Zaniepokoiłem sie, jednak zostałem w miejscu w którym siedzialem.
Po kilku juz minutach siedzenia bezczynnie postanowiłem zobaczyć gdzie jest Ruru, w końcu całkiem długo nie wracał. Kiedy tylko wstałem, usłyszałem pisk zza okna, podbieglem do niego, a moim oczom ukazal sie szkielet i.. Jakas dziwna postać. Odbieglem od okna, wybieglem z pokoju i popedzilem w stronę drzwi wyjściowych. Otworzyłem je i poznałem z strone dźwięku. Kiedy dotarlem, Ruru leżał ranny pod jakimś ciemnym szkieletem z mackami
-Z-zostaw go!
Obaj obrócili głowy w moja strone a ja zaslonilem dłonią usta. Nieznajomy szeroko sie uśmiechnął po czym przebił macką brzuch Ruru. W moich oczach pojawiły sie łzy
-UCIEKAJ!
Moj przyjaciel zaczął płakać i piszczec z bolu. Coraz wiecej macek przebijalo jego ciało.
Nieznajomy nagle zniknął. Podbieglem szybko do szkieleta i usiadlem obok. Polozylem dłoń na jego klatce piersiowej. Po moich policzkach spływało mnostwo lez. Zacząłem go leczyć. Ten popatrzył na mnie i położył dłoń na mojej.. Powoli się wykrwawiał
-W-wyt-trzym-maj..
Mówiłem przez łzy. Szkielet uśmiechnął sie boleśnie i powoli podniósł jedna rękę, aby następnie położyć dłoń na moim policzku
-P-przes-stan, K-kiki..
Łzy spływały po jego policzkach
-T-to kon-niec..
-N-nie! T-to nie kon-niec!
Używalem coraz wiecej magii do leczenia, jednak to nie pomagalo. Szkielet zaczął zamieniać sie w proch
-N-nie.. N-NIE!
Ciągle go leczylem. Miałem nadzieje ze to pomoże.. Musiało.. Kiedy juz prawie cale jego ciało zniknęło, położył druga dłoń na moim drugim policzku, przyciagnal moja twarz do jego twarzy
-Kocham cie..
Wyszeptal po czym pocałował mnie w usta.. I zniknął
********* ******* ********
CZYTASZ
ErrInk ~ Tęczowe Błędy 🌈
Fanfic/książka może w pierwszych rozdzialach nie zachęcać do czytania, jednak potem wszystko sie rozkreci, a moj styl pisania poprawi :D (a przynajmniej mam taka nadzieje :T) / Twórca i Niszczyciel Biel i Czerń Dobro i Zło. Czy różnice na prawdę się przyc...