Harry cały dzień przeleżał w łóżku, śpiąc. Syriusz i Remus przychodzili do niego, sprawdzając mu temperaturę, która cały czas była wysoka.
W nocy po zebraniu Zakonu weszli cicho do pokoju.
- Voldemort nie atakuje – mruknął Syriusz. – Myślisz, że planuje coś większego?
- Nie wiem – odpowiedział Remus. – Mam nadzieję, że nie...
- Idę sprawdzić, co z tym podsłuchiwaczem – mruknął Syriusz.
- Ej! Ja nie podsłuchuje! – oburzył się Harry. – Ups...
Syriusz zaśmiał się i usiadł przy Czarnym, kładąc mu rękę na czole.
- Oj, słońce... myślę, że przegrałeś i jedziemy do lekarza.
- Nie przegrałem, przejdzie mi przez noc – stwierdził Harry cicho.
- Dlaczego ty się tak męczysz? – jęknął Syriusz. – Doktor cię zbada, da lekarstwa i przyjedziemy z powrotem.
- Nie.
- Znowu zaczynasz z tym swoim „nie" – warknął Syriusz.
Remus podszedł do nich i usiadł przy Harrym.
- Dlaczego się tak naprawdę boisz?
- Bo wiem, że doktorek nie zobaczy tylko jakiegoś choróbska.
- A co zobaczy?
- Nie znacie naszego doktorka? – Harry uśmiechnął się lekko. – I tak usłyszę to, co zawsze, więc od razu wam powiem, co on może powiedzieć: jestem na coś tam chory, niedożywiony, odwodniony, osłabiony... - zamyślił się. – I najlepiej będzie, jak zostanę w szpitalu, bo inaczej szybko zdechnę.
- Po pierwsze: nie zdechniesz – mruknął Syriusz. – Po drugie: dlaczego zawsze ci mówił, że jesteś niedożywiony i odwodniony?
- Czy ty myślisz, że Dursleyowie dawali mi śniadanka i obiadki plus ciepłą herbatkę? – sarknął Harry.
- To co jadłeś? – zdenerwował się Remus.
- Coś w pubie, jak miałem czas wieczorkiem.
- Dobrze – stwierdził Syriusz. – Czyli muszę zrobić dwie rzeczy. Zawieźć cię do naszej kliniki i pójść zamordować Dursleya.
- Żartujesz? – przestraszył się Czarny.
- Nie – odpowiedział krótko Syriusz.
- Przecież cię wpakują do Azkabanu, Syriusz! – zdenerwował się Harry.
- Zapominasz, kim jestem – uśmiechnął się lekko Syriusz. – Nie bój się... najpierw złapie go gdzieś w jakimś zaułku, a potem się z nim rozprawie.
- Zwariowałeś – jęknął Harry i po chwili zaczął strasznie kaszleć. Gdy przestał, jego oddech stał się cięższy. Zwinął się wpół, owinął ręce wokół klatki piersiowej i zamknął oczy.
- Połóż się – powiedział Remus, kładąc Harry'ego. – Co się dzieje?
- Boli – wykrztusił.
- Dużo gorzej ci się oddycha? – przestraszył się Syriusz.
- Yhym – Harry zakrztusił się, próbując złapać oddech.
- Słońce, nie strasz mnie, błagam – przeraził się Syriusz, wstając.
- Syriusz, uspokój się – warknął Remus. – Lepiej weź go na ręce i teleportuj się z nim do kliniki.