- Możesz mi w końcu powiedzieć, o co ci chodzi? – warknął Riddle, siedząc przy stole.
Właśnie odbywało się śniadanie. Harry odzywał się do wszystkich, tylko nie Toma. Ten najwidoczniej nawet nie pamiętał nocy.
- Nie, nie mogę – prychnął Cień, wyjadając dżem ze słoiczka.
- Salamir, weź mu coś powiedz – jęknął Tom.
- Sam sobie radź – wyszczerzył się ten złośliwie. – Ja jestem po jego stronie.
Junior wysłał mu buziaka.
- Zaczynasz mnie coraz bardziej denerwować – zaczął gderać Marvolo.
- Ja to nic, lepiej ty uważaj – Cień uśmiechnął się niewinnie. – Mam kilka imion dla dziecka, które na pewno ci się nie spodobają. A to ode mnie zależy jak je nazwę, więc powinieneś się cieszyć, że w ogóle możesz coś powiedzieć.
- To ty się obraziłeś za jakieś imiona? – Riddle'owi opadły ręce.
- Nie – odpowiedział. – Za wczoraj.
- A co takiego zrobiłem? – warknął.
- Miałem chęć na arbuza. Nie przyniosłeś mi – Harry wycelował w niego łyżeczkę.
- Uu, to zbrodnia, Tom – odezwał się Viktor. – Przeproś ładnie.
- Kto normalny je arbuza o trzeciej w nocy?! – krzyknął Riddle.
- Po pierwsze, nie krzycz na mnie – Junior pogroził mu palcem. – Po drugie, no patrz, a jednak pamiętasz! Po trzecie, ja jem, bo jakiś frajer zapomniał zaklęcia i mnie zapłodnił!
- Ej, no! – odkrzyknął Tom. – Sam mówiłeś, że chcesz mieć dziecko!
- No bo chcę, ale teraz nie wydzieraj się na mnie, jakby to była moja wina! – Czarny odstawił ze złością dżem.
- Ja się wydzieram?! Ja?! Przynajmniej nie obrażam się za byle co!
Harry wstał gwałtownie i odszedł kawałek.
- Jak jesteś taki mądry, to od dzisiaj radź sobie sam – wysyczał. – Jak masz wszystko gdzieś, dla ciebie jest najważniejszy świat, to się nim zajmuj, droga wolna – warknął. – Od dzisiaj, nie licz na mnie. Też mam od teraz wszystko gdzieś!
Salamir, Syriusz, Viktor i Remus patrzyli na nich z coraz większym niepokojem. Z bzdury wyszła poważna kłótnia.
Riddle wstał gwałtownie.
- No jasne – wyszeptał Tom. – Bo dawanie ci pieniędzy na każde zachcianki to też nic!
- Pieniądze – Harry parsknął histeryczny śmiechem, odwracając się w jego stronę. – Mam w dupie twoje pieniądze! Nie jestem od nich uzależniony!
- A co byś bez nich zrobił, hę?! – Ani Tom, ani Harry chyba nie wiedzieli, o czym mówią. – Zgniłbyś w jakimś śmietniku!
- O czym oni pieprzą? – warknął w końcu Salamir.
- Ta?! Mam kupę kasy jeszcze po Turnieju! Jak ci tak przeszkadza, że biorę twoje pieniądze to mi ich nie dawaj! Nie potrzebuję ich!
- No to ich nie bierz! Masz w czymś jeszcze problem? – Riddle spojrzał na Harry'ego, który stał odwrócony do niego plecami.
- Nie – Cień odwrócił się do niego powoli. – Myślę, że lepiej jak rozstaniemy się na jakiś czas, nie uważasz? – zacisnął zęby.
Riddle wydawał się zdziwiony przez chwilę, jednak powiedział: