Harry czytał to z niedowierzaniem. Czyżby Voldemort miał władzę nad Prorokiem? Od kiedy ta gazeta jest po stronie ciemnej strony? Chociaż... Gdyby tak pomyśleć, to Rita zawsze lubiła przekręcać wszystko w drugą stronę. Nic dziwnego, że tym razem wybieliła Toma, a oczerniła Dropsa. I bardzo dobrze.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nagle poczuł jak powietrze gęstnieje wokół niego, kiedy przeczytał o Syriuszu.
Jest wolny... Może wrócić i skończyć to, co zaczął...
Ręce zadrżały mu nagle.
- Coś nie tak, Harry? – zapytał Voldemort, widząc jak Cień blednie.
- On uciekł – wyszeptał.
- Kto? – zdziwił się Riddle, ale widząc, że Harry przestaje kontaktować ze światem, szybko zabrał mu gazetę. Kiedy ją przeczytał westchnął i wziął Czarnego na kolana. Młody szybko przytulił go mocno. – Ej, nie przejmuj się – wziął jego twarz w dłonie i wytarł pojedyncze łzy, które popłynęły po policzkach. – Jesteś bezpieczny, nie ma szans, żeby tu przyszedł.
Harry pokiwał głową, znowu wieszając mu się na szyi. Serce kołatało nieznośnie.
*
- To już niedługo uruchamiamy telefony, co, Harry? – zapytał z uśmiechem Mistrzunio.
Siedzieli w pubie. Silver, Avis i Andy prawie leżeli na kanapach, po wykańczającym zleceniu. Cień zaczynał im powoli zazdrościć. Minęły prawie trzy miesiące, od kiedy ostatni raz mógł postrzelać, bądź wykonać ekscytujące zadanie. Czuł się jak na emeryturze, co nie było wskazane. Już dawno zdjął chustę z głowy. Viktor chciał zrobić mu coś dziwnego z włosami, ale na szczęście przekonał go do starej fryzury. Uspokoił się, przestał przejmować Syriuszem, zaczął być już pewniejszy. Wrócił do starej formy. Prawie. Wciąż miał koszmary, jednak było ich coraz mniej. Nie zachowywał się już jak małe dziecko, bojące się ciemności. Z powrotem stał się Cieniem. Z lekkim przerażeniem zauważył, że zrobił się... gorszy? Bardziej oziębły. Może to przez to, co przeszedł. Wie, co można przeżyć, więc z pogardą zaczął patrzeć na tych, co przeżywają jakieś małe upadki. To dobrze. Będzie jeszcze lepiej wykonywał swoje zadania.
- Tak – zmrużył oczy z uśmiechem. – W końcu.
- Harry, przynieś mi colę, proszę – wymamrotał Silver.
- Nóżek nie masz? – uśmiechnął się ironicznie.
- Odpadły.
Junior wstał powoli i odszedł od nich, w stronę barmana.
- Hey – uśmiechnął się.
- Hey, Czarny. Co u ciebie? – barman czyszcząc szklanki, spojrzał na niego bystro.
- Coraz lepiej – mrugnął. – Mogę dostać jedną colę?
- Ależ oczywiście – po chwili podał mu szklankę z piciem. – Trzymaj się, dzieciaku.
Junior wyszczerzył się i poszedł w stronę przyjaciół.
Siedzieli, rozmawiając. Było tak... spokojnie. Jakby wszystkie troski odpłynęły daleko.
- Witam – usłyszeli nad głowami.
Harry odwrócił się w stronę tej osoby, która okazała się być Isaakiem.
- Jesteś! – ucieszył się, wieszając na szyi lekarza. – Jak miło się z tobą spotkać, kiedy nie masz na sobie fartucha – zaśmiał się.
- Wreszcie się udało – odezwał się Isaak i usiadł koło nich. – Miałem trochę czasu to wpadłem. Jak się czujesz? – nie mógł powstrzymać przyzwyczajeń.