Rozdział 55

5K 230 32
                                    

Harry patrzył przez chwilę tępo na Riddle'a. W następnej sekundzie zerwał się i nie zważając na obolałe ciało, pobiegł najszybciej jak umiał w stronę Toma. Król szybko biegł za nim. Po chwili obaj upadli koło nieprzytomnego Voldemorta. Salamir szybko przewrócił Marvolo na plecy.

Z sinych ust Czarnego Pana leciała krew, wyznaczając ścieżkę po jego szyi, aż za materiał szaty. Był dwa razy bielszy na twarzy niż normalnie, a pod jego oczami zaczęły pokazywać się szare plamy. Jego oddech był płytki.

Harry jęknął, kiedy zobaczył zbierającą się prawie czarną krew na betonie. Król uniósł lekko plecy Voldemorta, dotykając palcami przegryzionego boku. Riddle syknął z bólu, nie otwierając oczu.

- Cholera – mruknął Salamir, widząc białą ciecz na palcach.

- Co to? – wykrztusił Cień, kładąc dłoń na ciepłym czole Lorda.

- Jad. Cholernie niebezpieczny dla Czarnych – wymamrotał. – Musimy się stąd jak najszybciej deportować i mu pomóc. Inaczej pożegna się z życiem. Tom? – poklepał Riddle'a lekko po policzku. Voldemort nie zareagował.

- Dobra. Wybacz mi Szatanie – Król przymknął na chwilę oczy, a po chwili zdzielił Riddle'a z całej siły w twarz.

- Au! – zawył Voldemort, łapiąc się za zaczerwieniony policzek.

- Musiałem cię ocknąć! Nie możesz zasypiać – usprawiedliwił się Salamir.

- Od czego są zaklęcia? – wykrztusił.

- Leż, nie marudź, idę odwołać tych twoich kretynów – król zerwał się i szybko pobiegł w stronę śmierciożerców.

Harry ocknął się, kiedy zobaczył, że Riddle próbuje się podnieść.

- Ej, leż – szybko złapał go za ramiona i z powrotem położył.

Marvolo zamknął oczy, oddychając ciężko.

- Mieliśmy szczęście, że był tylko jeden – wymamrotał.

Harry usiadł bliżej jego twarzy.

- Dlaczego wysłali tylko jednego? – najlepszym pomysłem, żeby nie dać Voldemortowi zasnąć było gadanie z nim. Dobrze to wiedział z własnego doświadczenia.

- Och, pewnie chcieli nas przestraszyć – powiedział cicho, zamykając oczy.

- Oczy otwarte!

- Spadaj.

- Gad – Harry uśmiechnął się złośliwie, kiedy w jego głowie pojawił się pomysł.

- Żmija – wysyczał Riddle.

- Słabiaaaak!

- Ostrzegam cię...

- A co mi zrobisz? – uśmiechnął się złośliwie.

Voldemort gwałtownie otworzył oczy, na co Harry uśmiechnął się ironicznie.

- Dużo.

- Co... rzucisz się za mną i będziesz gonił?

- Nie zdążysz uciec.

- Ale powiało chłodem...

- Rozszarpie ci tą szyjkę pazurami!

- Spróbuj – Harry nachylił się nad nim.

- Myślisz, że tak utrzymasz mnie przy życiu? – Riddle spojrzał na niego z wyrzutem. – Wymyśliłbyś coś milszego.

- Szybki jesteś. Myślałem, że skapniesz się... trochę wcześniej.

- Nie jestem głupi, ale właśnie mój mózg działa na spowolnionych obrotach – zrobił obrażoną minę.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz