- Harry! – Syriusz złapał wiotkie ciało syna. – Boże – spojrzał na jego bladą twarz. – Nie rób mi tego... proszę...
Remus podszedł szybko do Łapy i przyłożył dwa palce do szyi Blacka Juniora.
Moody zaśmiał się ochryple.
Severus Snape zmrużył oczy. – Brawo – wysyczał. – Myślę, że za zaatakowanie Złotego Chłopca grozi Azkaban, nie sądzisz, Moody?
- Nic mi nie zrobisz, śmierciożerco – warknął.
- Oczywiście – uśmiechnął się ironicznie. – Ale wierz mi... niedługo o postrzeleniu Czarnego będą wiedzieli gangsterzy i oni się tobą zajmą...
Alastorowi uśmieszek zszedł z ust.
- Bierzcie go szybko do Isaaka – mruknął Snape. – Powiadomię resztę – zniknął z trzaskiem.
Black podniósł delikatnie Cienia i zniknął razem z Lunatykiem.
*
- Isaak! – krzyknął Remus.
- Co się stało? – zdziwił się mężczyzna, patrząc na nieprzytomnego Pottera.
- Ten przeklęty sku*wysyn Moody – wywarczał Black. – postrzelił Harry'ego! Jak stał do niego tyłem!
- Daj mi go – Isaak wziął Czarnego na ręce. – Biorę go na salę operacyjną. Idźcie do poczekalni.
- Nie, ja muszę... - Remus przerwał mu.
- Nie pomożesz mu tak – szepnął. – Chodź...
Przeklęta noc. Syriuszowi wydawało się, że siedział w tej przeklętej poczekalni kilkanaście godzin, aż wszedł doktor.
- Co z nim? – zapytał Lupin z Blackiem.
- Nie jest za dobrze – odpowiedział cicho. – Harry stracił dużo krwi, nadal jest nieprzytomny. Dostał kulkę w płuco... jest podłączony do respiratora i nie wiem, kiedy będzie go można od niego odłączyć. Jeszcze wszystko jest gorsze przez to, że wcześniej został otruty. Ma niesamowicie osłabiony organizm... dlatego i blizna będzie się dłużej goiła... i on będzie się dłużej budził...
Black ukrył twarz w dłoniach. Dzień wcześniej kłócił się z tym dzieciakiem... teraz nie wiadomo czy z tego wyjdzie...
- Jak to się stało? – zapytał niepewnie Isaak.
- Wpadliśmy do salonu, a tam Harry siedział na Moodym... bili się. Zresztą chyba wiesz, że się cały czas kłócili? No właśnie... młody jak nas zobaczył, wstał z niego i podszedł do mnie... złapałem go za łokcie, bo się chwiał... był taki... rozbawiony... jak zawsze bawił się całą sytuacją... nagle usłyszeliśmy strzał... Harry zbladł gwałtownie... spojrzał na mnie z takim... lękiem i bólem... sekundę później leżał nieprzytomny... Moody chyba wyjął jego pistolet ze spodni, jak się bili...
- Wątpię, że Cień nie zauważył, jak ktoś wyjął mu coś ze spodni – mruknął lekarz. – on w takich momentach... widzi i słyszy wszystko...
- Może mu jakoś wypadł? – zapytał Remus.
Wzruszyli ramionami.
- Chcecie do niego pójść? – westchnął.
- Oczywiście, że tak – mruknął Łapa.
Weszli do pokoju Czarnego.
Pierwszą rzeczą, jaką usłyszeli było przeklęte pik-pik. Black przełknął głośno ślinę. Nie było nic gorszego, niż widzieć Harry'ego w takim stanie.