Chwilę później:
- Chodź, mam dla ciebie niespodziankę – Lord wyciągnął rękę w jego stronę.
- Serio, dzięki ci za tą miotłę – zaczął gadać Cień, kiedy kierowali się w dół zamku. – Jest świetna! No i drużyna Slytherinu wygrała, tak jak ci obiecałem.
- Świetnie – odpowiedział krótko.
- Rozmowny dzisiaj jesteś – westchnął. – O nie, czemu idziemy do lochów? – przełknął ciężko ślinę. – Ja się jeszcze za dobrze nie czuję, słabo mi... – zawisł na ramieniu Lorda.
- Chodź, księżniczko, przeżyjesz – uśmiechnął się ironicznie Riddle.
- Jak mnie nazwałeś? – oburzył się.
- No co? Dark Princess, nie?
- Prince, a nie Princess! – burknął.
- I tak dla mnie będziesz księżniczką – wyszczerzył się złośliwie.
Voldemort otworzył drzwi do celi.
Harry wszedł powoli, przytykając rękaw do nosa i wytrzeszczył oczy.
- R-Ron? – wykrztusił.
Weasley leżał na ziemi. Miał poharataną twarz, podarte, ubrudzone we krwi ciuchy, a koło niego zbierała się kałuża czerwonej cieczy.
- Wiesz, chciał zabić Dark Prince, nie mogłem puścić mu tego płazem – wyszczerzył do niego ząbki Tom, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony. – Dzisiaj będzie jeszcze jedna część tortur, możesz przyjść i popatrzeć. Chociaż, może lepiej nie – spojrzał na Czarnego, który wyraźnie zbladł. – Chyba powinieneś jeszcze poleżeć, wiesz? A jak nie chcesz w łóżku, to idź pospaceruj do lasu.
- Skorzystam z drugiej opcji – mruknął. – Pójdziesz ze mną?
Ten tylko przytaknął.
*
- Voldemort, czy ty obchodzisz święta? – zapytał Cień, kiedy usiedli pod drzewem. Wiatr zdmuchnął mu grzywkę z czoła. Słońce powoli zachodziło.
- Jakie święta? – zdziwił się Riddle.
- Wigilię.
- Och, nie – zmarszczył brwi. – Dlaczego pytasz?
Harry wzruszył ramionami.
- Z ciekawości. Po prostu, kiedy Syriusz okazał się być moim ojcem, zacząłem jak głupi dzieciak marzyć o świętach z tatusiem – parsknął śmiechem. – Wiesz, zawsze to cała banda zastępowała mi rodzinę i uwielbiałem spędzać z nimi Wigilię. Ale teraz w każdym momencie może tam wpaść Syriusz z... nią i... no wiesz, nie chcę kłótni.
- Fakt. Nie dziwię ci się – Riddle wyglądał, jakby powstrzymywał śmiech.
- Ej, z czego chichrasz?
- Z niczego – spojrzał na niego zdziwiony.
- Oj!
- Z ciebie. Nie opowiadaj mi smutnych historii, bo mnie coś takiego nie rusza. Dlaczego po prostu nie powiedziałeś, że chcesz wpakować mi się na przerwę świąteczną do zamku? – zaśmiał się.
- Nie wiedziałem czy chcesz – spuścił głowę. – Draco wyjeżdża z rodzicami, Avis jedzie do babci... nie chcę zostać sam. Cały Slytherin wyjeżdża. To nie moja wina, że nikogo nie mam – w jego oczach pojawiły się łzy.
Voldemort potargał jego włosy.
- Przyjedź do mnie. Pojedziemy gdzieś.
- Gdzie? – zdziwił się, podnosząc głowę.