Rozdział 57

4.7K 219 77
                                    

- Dobra, zajmiemy ten pokój – mruknął Harry, wchodząc do pomieszczenia, wyglądającego prawie identycznie jak Sala Tronowa. Jednak to miejsce było mniejsze. – Zastanawiałem się, czego was najpierw uczyć. Voldemort mówił, żebym najpierw pokazał jak się bronić, a nie atakować... Tak więc, pomyślimy nad takimi zaklęciami.

- Czarny? – zapytał Michael, zabawnie podnosząc rękę.

- Hm? – Junior pokręcił głową i uśmiechnął się złośliwie. – Dla ciebie - Pan Czarny.

- Chciałbyś – wyszczerzył się Michael. – Możemy włączyć muzykę?

- Myślisz, że tu zadziała? – zdziwiła się dziewczyna. – Wiesz, że jak zamki są przesycone magią, a ten zamek to na pewno niezłą potęgą, to raczej nie będą działały takie rzeczy.

- W Hogwarcie zadziałało – mruknął Cień.

- Wystarczy kupić na Nokturnie taką specjalną wtyczkę – odezwał się chłopak, który w szkole po raz pierwszy uruchomił laptopa. – Mogę to wsadzić do swojego komputera i puścić z niego muzykę. Głośniki też mam.

- No to włączaj – uśmiechnął się Junior.

*

Riddle rozmawiał, kiedy zobaczył jak jego kieliszek zadrżał na stole. Zaczęło coś bębnić. Zmarszczył brwi.

- Co on znowu nabroił? – warknął, rozglądając się.

- Chyba włączyli muzykę – zaśmiał się król. – Chodź, pójdziemy zobaczyć, co robią.

*

Kiedy Voldemort wszedł do pomieszczenia, z którego rozbrzmiewała muzyka, o mało się nie potknął i zaliczył glebę. Hip-hopowe brzmienie było głośne, a wszyscy tańczyli jakiś układ. Każdy w ręku miał długi, metalowy patyk, gdzie z obu końców płonął ogień. Wywijali tym, jakby robili to od zawsze. Wzrok Marvola spoczął na Cieniu. Ten przewodniczył im i najwidoczniej świetnie się bawił. Miał uśmiech na twarzy, wyglądał, jakby był w swoim żywiole. Oczy mu płonęły, tak jak ogień na końcach patyka.

Więc tak wyglądają te rozgrzewki, pomyślał Tom.

- Nie chcę cię dołować, Tom, ale dzieciak jak na razie zaczyna lepiej niż ty – powiedział wesoło Salamir.

Voldemort odwrócił powoli głowę w jego stronę.

- Bardzo śmieszne – rzekł sceptycznie.

Muzyka ucichła, a król i Riddle odwrócili się, żeby zobaczyć ile osób na nich patrzy. A patrzyli na nich wszyscy.

- Macie jakiś problem? – palnął Voldemort.

Król zaśmiał się.

- Gapisz się na nich z rozdziawioną gębą i dziwisz się, że zwrócili na ciebie uwagę?

Riddle wymamrotał coś pod nosem i po chwili uśmiechnął się złośliwie.

- Do nauki, ale już! – krzyknął. – Ty ich nie miałeś uczyć tańczyć, młody, tylko walczyć!

- To rozgrzewka! – krzyknął Cień w obronie.

- Już wam wystarczy! – odkrzyknął Riddle. – Przyjdziemy za jakieś pół godziny, zobaczyć jak wam idzie, o! – uśmiechnął się ironicznie i poszedł.

*

Harry patrzył, jak Ślizgoni walczą w parach. Na szczęście, wszystko szybko łapali. Zaczynali od podstaw, nie marudzili i od razu było mu łatwiej. Możliwe, że trochę bali się i jego i sytuacji, ale mało go to interesowało. Wiedział, że wszyscy mieli lekkiego stracha, od kiedy zaczął być tak blisko z samym Lordem Voldemortem. Oczywiście, było to ledwo zauważalne, ale jego bystre oko wychwyci wszystko.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz