- Panie Black! Co pan wyprawia?! – krzyknęła McGonagall, stając za nim.
- Aktualnie... Zdzieliłem rudzielca w nos – odpowiedział szczerze.
- Minus dziesięć punktów za bójki w szkole! – powiedziała groźnie.
- Minewro – nagle za nią pojawił się Snape. – Jakbyś nie zauważyła, to pan Weasley zaczął – rzekł cicho. – Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru. Nie radzę obrażać Czarnego Pana, Weasley. Jak powiedział Black, może się to dla ciebie źle skończyć – uśmiechnął się ironicznie i odszedł.
McGonagall po chwili ruszyła za nim.
- A wiesz? – Harry podrapał się po brodzie i powiedział wesoło. – Już nie chce mi się wyjść. Ale jak będę chciał, to nie zastawiaj mi drogi – nachylił się lekko i wysyczał groźnie. – Ostatnie ostrzeżenie, Ronald.
Nie wiedział, że pewien Czarny Pan, pomagając mu lekko, zmienił jego oczy na czerwone.
Weasley przełknął ciężko ślinę.
Harry skierował się w stronę stołu nauczycielskiego.
- Syriusz? – zapytał nachylając się w stronę ojca.
- Hm?
- Możemy dzisiaj pogadać?
- Jasne przyjdź do mnie o... Dziewiętnastej – uśmiechnął się.
- Dzięki.
Severus Snape przyjrzał się Harry'emu, kiedy ten zeskakiwał ze schodków i szybkim krokiem skierował się w stronę wyjścia. Szata powiewała za nim groźnie.
Następca Lorda Voldemorta - pomyślał. - Czy słyszę marsz pogrzebowy? Jestem przewrażliwiony. No, ale... Oni są tacy podobni...
*
- Syriuszu – mruknął Harry, siedząc przed swoim ojcem. – Czy ty nie widzisz, jak Dumbledore manipuluje ludźmi?! – od kilkunastu minut próbował wytłumaczyć swojemu tacie, że dyrektor chce nastawić go przeciwko synowi.
- Harry, przestań – westchnął już zirytowany Black. – Jak przesadzi, to powiem mu, że to robi! Nie jestem jego pieskiem!
- No, nie wiem! – wściekł się. – Najwidoczniej jesteś tak zaślepiony, że nie widzisz, że robisz dokładnie to, co ci każe!
- Harry, hamuj się – warknął. – A co ci tak przeszkadza, że wykonuję kilka rzeczy dla niego?
- Chyba zapomniałeś, że to on wpakował cię do Azkabanu! – wykrzyknął wściekle.
- Nie! Ja próbuję o tym wszystkim zapomnieć!
- Och – szepnął Cień. – Szkoda, że ja nie umiem tak po prostu zapominać.
- Czasami trzeba – warknął. – Cały czas coś rozpamiętując do niczego nie dojdziesz.
Harry poczuł się, jakby dostał w twarz.
- Powiedziałem ci, co działo się u Dursley'ów. Nie wiesz, ile mnie to kosztowało i tak po prostu chcesz, żeby to odeszło w niepamięć? Jakby nigdy się nie zdarzyło? Zazdroszczę, też bym tak chciał. Nie wiedziałem, że to dla ciebie tak mało ważne.
- Nic dobrego z tego nie wyjdzie, jeśli będziesz cały czas czuł taką nienawiść do Dumbledore'a. Co jak co, ale on chce wygrać z Voldemortem. Trzeba stanąć po jego stronie.
- Nie mogę uwierzyć, że tak do tego podchodzisz – szepnął, kręcąc głową.
- Przepraszam, że to powiem, ale bardzo zastanawia mnie jedno. Jesteś cholernym Cieniem, a nie umiałeś sobie poradzić z Vernonem?