Witaj Voldemort,
No, no, muszę powiedzieć, że wycelowałeś w dziesiątkę. O to mi chodziło. Chętnie się z tobą spotkam, tylko powiedz jak. Z osób, które wiedzą to Mistrzunio, Avis i Draco. Ale nikt więcej się nie dowie. Wiesz, kiedyś nienawidziłem Cię, bo myślałem, że zabiłeś moich rodziców. Cóż, mamy nigdy Ci nie wybaczę, ale za Jamesa Pottera dziękuję. Przeklęty palant, zostawił moją matkę i nie mógł zrozumieć mafii. Takich nie powinno być na tym świecie. Zresztą, on nie był moim ojcem. Uprzedzam, Syriusz nie wie, że mam zacząć Ci... pomagać. Ostatnio zobaczyłem, że Dumbledore bardzo stara się, żeby wziąć go na swoją stronę. Myślałem, że Syriusz, jak dowiedział się, co miałem przez tego śmiecia i zresztą jak on sam był przez niego oczerniony, to zmieni zdanie o jego niesamowitej nieskazitelności i dobroci, ale widać ma krótką pamięć. Muszę coś z tym zrobić. Ale spokojnie, nie będę męczył Cię moimi pomysłami. Tak więc, czekam na twoją odpowiedź, co do naszego spotkania. Przyjdziesz po mnie do Hogwartu? Byłoby zabawnie. Ach, dzięki za pomysł na imię. No to mam węża Passio. Ej! Co ty robisz z tą biedną Nagini? Stara jest pewnie tak jak ty, a nadal nie ma dzieci! Jesteś okrutny, Voldemort.
H.B.
Harry, siedzący na łóżku, z książką na kolanach, pisał list do Voldemorta. Jak zawsze nie mógł się powstrzymać od lekkiego żartu. No, ale w końcu Tom nie ma nic przeciwko. Uśmiechnął się lekko. Da popalić Dumbledore'owi. Za te wszystkie lata kłamstw i męczarni u Dursleyów. I za to, co robi z Syriuszem. Och, tak.
*
- Moi drodzy – Albus Dumbledore uciszył Wielką Salę.
Właśnie było śniadanie, a Harry nie był zadowolony. Voldemort nie odpisał mu od wczorajszej nocy. Miał nadzieje, że był po prostu zajęty. Ciekawe, co to znaczy „zajęty" u Voldemorta. Zabija kilku mugoli? A może wykończył właśnie jakiegoś zdrajcę? No cóż, on też nie znosi zdrajców. Każdy gangster z Capone wie, że z nim się nie zadziera. Niektórzy próbowali i już wąchają kwiatki od spodu. Chociaż nie, ich ciał do tej pory nie odnaleziono, więc nie byli pochowani. A to dziwne. Przecież wrzucił ich do rowu. Czyżby ciałka im się szybko rozłożyły? Och, jak mu przykro. Bardzo.
Jestem mało przekonujący, pomyślał.
- Jutro, popołudniu odbędzie się pierwsze zadanie w Turnieju.
Uczniowie zamarli, patrząc na Dyrektora zaciekawieni.
- Zawodnicy, o siedemnastej muszą stawić się w namiocie, koło chatki naszego gajowego, Hagrida. Tam dowiedzą się, na czym będzie polegało ich zadanie. Mogę wam tylko zdradzić, że będzie bardzo podobne do tego w Turnieju Trójmagicznym. Mamy pięciu jurorów: Profesor Sprout, Profesor Flitwick, Profesor Snape, Profesor McGonagall i ja. Każdy z nas może przydzielić od jednego do dziesięciu punktów. Życzę szczęścia – uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł.
- Co było w pierwszym zadaniu? – zapytała Avis.
- Smok – mruknął Cień. –Trzeba było ukraść jajo, w którym była zagadka.
- Czyli będzie jakiś potwór – rzekł Draco.
- Współczuje zawodnikom – powiedział Harry.
- Dlaczego? – zdziwili się.
- Czy uważacie, że Snape da komuś dziesięć punktów? – zadał pytanie. Odpowiedź znał każdy. Snape zrobi wszystko żeby jego dom wygrał. To całkiem zabawne. Będzie faworyzował kogoś, przed kim tyle lat ukazywał nienawiść.
- Muszę porozmawiać z Syriuszem, och przepraszam, profesorem Blackiem – wyszczerzył się.
- Dlaczego?