Cień wszedł do pokoju. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to jego ojciec czytający jego zlecenia! O nie... na to on sobie nie pozwoli. Jego tatuś był tak zaczytany, że go nie zauważył. Położył dłoń na ramieniu Syriusza, pochylił się i zasyczał mu zimno w ucho. – Mogę dowiedzieć się, co robisz?
Black aż podskoczył, a list spadł na podłogę.
Czarny powoli schylił się po niego.
Syriusz spojrzał na niego z przerażeniem. Cień był w czarnych luźnych ubraniach, na głowie miał założoną czarną chustę – całe ubranie odznaczało się od białej skóry. Podniósł się, jakby czytając jeszcze raz list. Black powstrzymał się przed jęknięciem, kiedy Junior na niego spojrzał. Oczy błyszczały mu wściekle, były niesamowicie ciemne.
- Ja... – wykrztusił.
- Nigdy – szepnął przerażająco, nachylając się w jego stronę. – Ale to nigdy, nie czytaj moich listów.
- Harry – wykrztusił Black. – Ale...
- W ogóle nie chcę słuchać jakichś wyjaśnień – warknął. – Pozwolisz, że pójdę się umyć – ze złośliwym uśmiechem pokazał mu zakrwawione ręce, zresztą... szyje też miał zakrwawioną.
- Poczekaj – Łapa wziął się na odwagę i zatrzymał go, łapiąc za nadgarstek. – Po pierwsze. Nie mogę bać się swojego syna – warknął jak do siebie. – Po drugie – wziął głęboki oddech i posadził syna koło siebie, przytrzymując go. – Miałem jakiś przeklęty koszmar z tobą w roli głównej. Jak... zabijałeś. Wpadłem do twojego pokoju, żeby zobaczyć czy jesteś. Te rzeczy leżały na wierzchu. Po prostu wziąłem to z ciekawości – jęknął.
- Ściemniasz – mruknął.
- Jasne – warknął. – Pierwsze, co zrobiłem, widząc, że ciebie nie ma, rzuciłem się na twoje rzeczy, z zamiarem przeglądnięcia ich.
- Dobra – mruknął Cień, wstając, stęknął lekko. – Robię się na to za stary.
Łapa parsknął śmiechem.
- Serio mówię – mruknął. – A, sorry za ten głos – zaczął iść w stronę łazienki. – ale ze mną nie rozmawia się po... pracy. Jestem jeszcze za bardzo przestawiony na Cienia. A ten sen – odwrócił się i oparł o framugę drzwi. – Czyżby... to może po tobie mam sny... wiesz, że to dzieje się naprawdę w tym samym momencie...
- Jeśli masz takie sny to ci współczuję – mruknął. – O mało zawału nie dostałem.
- A co, boisz się tego, co robi twój synuś? – zasyczał cicho Cień i zaśmiał widząc reakcje Syriusza. – Tatuś, pierwsza zasada, nigdy, ale to nigdy się mnie nie bój.
- Łatwo ci mówić – mruknął, ukrywając twarz w dłoniach. – Ty mnie... przerażasz.
- Jeśli powiedziałem, że nigdy ci nic nie zrobię, to nie zrobię – mruknął, mrużąc oczy. – Ja dotrzymuję obietnic. Tym bardziej, że składam je tak rzadko. I... ten list powinien być na to dowodem. Zgadzam się na każde zlecenie, ale nigdy się nie zgodzę na twoją śmierć z moich rąk – posłał mu ostatnie spojrzenie... jakby z lekkim żalem i wszedł do łazienki.
Syriusz przyjrzał się listowi jeszcze raz. No tak... Harry poświęca dla niego swoją... ee... karierę.
Po dłuższym czasie (było słychać jak Harruś pluska się jak kaczuszka) Czarny wyszedł z łazienki. Mokre włoski stały mu w każdą stronę. Syriusza najbardziej zainteresowało to, że Cień miał gołą... górę.
- Ojciec – warknął Czarny, wchodząc pod kołdrę i wyciągając się jak kot. – Nie patrz się tak na mnie, przed chwilą robiłeś przede mną w portki, a teraz pożerasz mnie tym wzrokiem!