Rozdział 67

4.1K 197 230
                                    

Harry ledwo widząc przez łzy, próbował wyrwać się z łańcuchów. Inni się nie odzywali. Dysząc po chwili, już ze wściekłości, szarpnął mocno.

- Myślicie, że Animagia działa? – wyszeptał zdławionym tonem.

- Nie wiem – mruknął Salamir. W jego oczach lśniły łzy.

Harry zamknął oczy. Czuł jakieś bariery, które nie pozwalały mu na przemianę, ale szarpnął się i poczuł w końcu, jak zmienia formę. Szybko zmienił się z powrotem w człowieka i zaczął odpinać łańcuchy innych, co nie było takie łatwe. Zdjął nóż przyczepiony do łydki i rozwalił łańcuchy. Fakt, faktem, ten mężczyzna musiał być kompletnym idiotą, skoro nawet ich nie przeszukał.

W końcu wolni wstali.

- Nie wierzę mu – szepnął Cień. – Tom nauczył mnie kilku rzeczy. Facet wcale nie wyglądał na niesamowicie ucieszonego. Gdyby on... - przerwał na chwilę. – nie żył, to facet stałby nad nami i opowiadał o tym. Idę go szukać.

- Idziemy z tobą – powiedziała reszta.

*

Obszukiwali różne pokoje. Nikt niczego nie pilnował, co tylko ich bardziej denerwowało. Skoro nie pilnowali, to nie mieli czego.

W końcu wpadli do następnej kwatery.

- O Slytherinie – wyszeptał Cień.

Mały pokój był otoczony świecami. Na końcu niego przywiązany siedział półnagi Tom. Miał spuszczoną głowę, a po jego ramionach płynęła krew. Oddychał ciężko.

- Tom! – wrzasnął Harry, rzucając się w jego stronę.

W końcu upadł na kolana i przytulił mocno Riddle'a. Ucieszył się, czując jego oddech na swojej szyi.

Wiedziałem! Wiedziałem, że żyje!

Łzy popłynęły mu po policzkach. Przytulił się jeszcze mocniej. Tak mu tego brakowało... Tak bał się, że już nigdy tego nie doświadczy... Ukochany zapach, ukochany dotyk... Tom był dla niego wszystkim... Dosłownie wszystkim.

Tom mruknął coś pod nosem, opierając czoło na jego ramieniu.

Inni szybko rzucili się w jego stronę i zaczęli odczepiać go od ciężkich łańcuchów, kiedy Harry głaskał go po głowie.

- Jak się czujesz? – Salamir pogłaskał Toma po plecach. – Narobiłeś nam stracha. Ten zasraj przyszedł i powiedział, że nie żyjesz. W sumie to dobrze, bo dzięki temu młody nas uratował.

Cień uśmiechnął się niewinnie.

- Co zrobiłeś? – wyszeptał Tom, cały czas mając zamknięte oczy. Viktor i Salamir trzymali go za ramiona, bo ten nie miał siły nawet siedzieć.

- Zamieniłem się w węża – uśmiechnął się Harry, przytulając go jeszcze raz.

Boże... Przez chwilę byłem pewien, że nie żyje...

- Cwaniak – mruknął Riddle. – Och, to na pewno po mnie – dodał złośliwym tonem.

- O żesz ty – pociągnął go za włosy Cień.

- Dobra, wstawaj z niego. Musimy go podnieść – mruknął Viktor, przytrzymując Toma. Po chwili Riddle stał już na nogach, trzymany przez Salamira i Viktora.

- W porządku? – zapytał niepewnie król, patrząc na ledwo przytomnego Toma z niepokojem.

- Jasne – wymamrotał.

- Myślicie, że można się stąd deportować? – Harry rozejrzał się po jaskini.

- Torba – wyszeptał Riddle.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz