Rozdział 21

6.2K 257 165
                                    

Spokojne śniadanko. Normalne rozmowy. Ładna pogoda.

Morderczy wzrok utkwiony w Alastorze.

- No proszę, Potter – warknął Moody. – Takie szmaty jak ty, nawet z takich postrzałów wychodzą cało.

Cień uśmiechnął się wesoło. – No pewnie – wyszczerzył kiełki. – Przecież, jak przedziurawisz szmatę, to i tak można nią sprzątać.

Niektórzy zakrztusili się tym, co mieli w buzi.

- A co ty taki wesolutki? – sarknął, lekko wyprowadzony z równowagi Alastor.

- Wiesz – mruknął konspiracyjnym szeptem. – Jak można swoją złość odreagować na pewnym biznesmenie, to i humor się poprawia – uśmiechnął się tajemniczo.

Szalonooki zmrużył oczy.

- Witam państwa – rozległ się głos spikera. – Dzisiaj niestety nie mamy wesołych wiadomości. Doszło do kolejnego morderstwa.

Wszyscy jak na dzwonek poderwali się i wpadli do salonu, patrząc w telewizor.

- Wczoraj późno w nocy doszło do kolejnego morderstwa – ogłosił. Spiker pokazywał miejsce wypadku. Dużo ludzi szukało odcisków palców. Ofiara leżała zawinięta w czarny worek, ale wokół było widać dużą ilość krwi.

Cień zaczął obierać jabłuszko.

- Nic nie jest jeszcze pewne, ale podejrzewany jest tak zwany Cień – powiedział mężczyzna. – Ludzie mówią, że to profesjonalista, nigdy nie zostawia żadnych odcisków palców, ale cały czas starają się znaleźć, chociaż mały ślad.

- Szukajcie, szukajcie – zanucił Harry, krojąc jabłuszko na cztery części.

- Ofiara została zabita dosyć szybko. Z tego, co udało się nam dowiedzieć Cień wbił mu nóż w brzuch, przekręcając kilka razy. Kiedy ofiara zaczęła dławic się własną krwią włożył mu nóż przez usta, powoli zagłębiając się. Kamery wyłączyły się chwilę przed napadem. Nie było żadnych świadków. Agenci są wręcz pewni, że to Cień. Ten morderca jest profesjonalistą i fanatykiem. Nigdy nie zostawia żadnych śladów. Nie wiadomo, jak wchodzi do pomieszczenia. Ludzie mówią, że prześlizguje się w jakichś małych otworach, jak wąż. Wynika, że osoba ta nie jest za wysoka – Czarny prychnął z oburzeniem. – Bardzo dobrze się kamufluje i dobrze wygina przed światłem alarmu. Musi być bardzo chuda. Na tym skończymy dzisiejsze, poranne wiadomości. Z telewizji BBC 1 dla was Richard Cole – rozległa się muzyka kończąca.

Nastała cisza.

Harry chrupnął głośno, aż wszyscy na niego spojrzeli.

- Co? – zdziwił się.

Syriusz powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem.

- To ty jesteś tym Cieniem – warknął Moody.

- Wiesz, to, że ja jestem nie za wysoki to nie znaczy, że jestem Cieniem – wzruszył ramionami.

- To jakim cudem wiedziałeś o tym morderstwie? – warknął.

Czarny chciał podejść do niego, ale Black złapał go za kaptur bluzy. Spojrzał na niego morderczo, ale po chwili powiedział do Alastora. – Moody zanim coś powiesz – uśmiechnął się mrocznie. – zacznij wierzyć w koszmary...

Alastor zbladł gwałtownie, a reszta spojrzała na niego.

- Nie powinny przyjść listy z Hogwartu? – zapytał niewinnie Czarny, chowając się za Blackiem.

Jak na zawołanie trzy sówki wleciały do pomieszczenia.

- A nie mówiłem, że jestem jak Trelawney – wyszczerzył się Harry, biorąc listy i podając jeden Ronowi i jeden Hermionie. Usiadł pod kanapą. Czyli... to są jego wyniki. O boże – pomyślał. – Jak oblałem wszystko? Tragedia. Albo nie. Rzucam Hogwart w cholerę i robię z siebie Mugola.

Harry Potter i czarna prawdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz